Rozdział dodany, bo Robert Carlyle i jego szkocki akcent dzielnie stróżują, by ładnie dopełnić tę 1/3 (już!) Kici. Przepraszam za poślizg. Zdrowie nie dopisuje, miałam sporo konkursów (lektur na nie też) i trochę komplikacji.
..................................
† † †
O czym myślisz, Leno? O czym tak naprawdę
myślisz? Podążam za głosem dziewczyny, woląc nie rozwodzić się nad tym,
dlaczego Mikler krzyczy i niemal panikuje jak nie ona. Myślę, że sam zachowałbym
zimną krew, gdyby nie ta przeklęta pozytywka. W mojej głowie taniec
starych lalek staje się coraz bardziej szarpany, emocjonalny. Skojarzenia nie
zawsze są dobre — najchętniej porównałbym je do sideł, w które można
wpaść. W które można się zaplątać. Nie chcę, by cokolwiek krępowało moje
ruchy.
Doświadczam czegoś gorszego od poganiającej
presji czasu — raczkuję niczym niemowlę, wyjątkowo opornie przyswajając
fakty i wnioskując. I znów mam przed oczami tego malca, nieszczęsnego Queera o
równie nieszczęsnych włosach i nieszczęsnych kłach. Och, czymże byłby człowiek
bez skojarzeń? I bez głupich, bardzo głupich sformułowań.
Jakby sennie unoszę dłoń, po czym krótko
przyglądam się swoim palcom. Wbijam w nią zęby, celując w nieznacznie siny,
żylasty region nad nadgarstkiem. Nie jest jak w książkach, cholernie boli.
Krzywię się, słysząc zduszony skowyt, który z siebie wydobywam. Już dawno
powinienem dołączyć do towarzyszy; dowiedzieć się, czym Mikler tak się
przejmuje. Ta przeklęta pozytywka już dawno powinna przestać grać. A ten
cholerny Milan Montero już dawno powinien wąchać kwiatki od spodu. I to
sąsiadując z pannami Vivere. Doborowe towarzystwo to podstawa, nawet po
śmierci.
Idę sztywno przed siebie, chyba coraz
wolniej. Plączą mi się nogi, jakby były nie moje bądź wyjątkowo drańskie —
w końcu już trochę czasu spędziły z tą pustą głową i kamiennym sercem. Nie ma
się co dziwić, wpływ środowiska, naturalna kolej rzeczy. Zostaję częściowo
wyrwany z transu, gdy prawie uderzam nosem w drzwi. Zdawało mi się wcześniej,
że pokonałem dopiero kilka nic nie znaczących i nie zmieniających metrów. Nie
przyszedł Montero do drzwi, przyszły drzwi do Montero. Można i tak. Wchodzę do
pokoju, zostawiając je uchylone.
— Nie patrz, Lena, proszę, nie patrz.
Głos Arcany pozostaje wciąż taki sam, ciepły
i spokojny. Ten typ to najchętniej by wszystkim matkował, chyba nawet mnie.
Położyłbym ciężką, pustą głowę na jego kolanach. Iker zawijałby na długie,
zwinne palce kosmyki tych szarofioletowych włosów, głaszcząc mnie niczym potulnego
pupila.
— Nie musisz... nic nie musisz — dodaje
Arcana. Chcąc nie chcąc, zaczynam wykazywać zainteresowanie zaistniałą
sytuacją. Oglądam ją przez różowe
Magdalena Mikler wdzięcznie wspina się na
białe krzesełko, jakby to były co najmniej Himalaje i nadciągała śnieżyca, jaka
się Queerom, łasym na odmrożone mięso, jeszcze nie śniła. Ozdobny żyrandol
emanuje królewskim szkarłatem, ogłaszając wszem i wobec, że to on gra tu
pierwsze skrzypce. Nóżka do nóżki chwiejnie, lecz pewnie się przystawia. Gruby,
brudny sznur burzy harmonię, odbiegając od wcześniej ustalonej kolorystyki.
Kolejny kwik zawodzącej Mikler, tak
teatralny, wymuszony, ale jednak prawdziwy. Następny ruch. Widocznie nie tylko
mi zdarza się gryźć dłonie. I rozważny Arcana w tle niczym mentor, któremu nie
straszne żadne perturbacje. Śmierć śmiercią, słabość słabością oraz cierpienie
cierpieniem, lecz ktoś musi utrzymywać całą konstrukcję w ryzach.
— Tak! Zemsta, zemsta, zemsta na
wroga! Z Bogiem i choćby mimo Boga!* — wygłaszam, bo skoro wszyscy
cytują Mickiewicza, to dlaczego nie ja? Wypada wmieszać się w tłum niczym
kameleon z refleksem szachisty. Lepiej późno niż wcale, prawda?
Kiedy
już myślę, że dowiem się, jak to jest oberwać od wyjątkowo konsekwentnej
pacyfistki, tracę oparcie. Czuję, jak serce podjeżdża mi do gardła. Słyszę jego
nieznośne kołatanie. Dlaczego hałasujesz, słońce, dlaczego nie zamilkniesz na
wieki? Stopniowo świat zalewa ciemność, obserwuję swoją osobistą apokalipsę.
Nim odpływam, w pełni dociera do mnie tylko jedno: pozytywka przestała grać.
Marionetki padły. Bardziej martwe niż kiedykolwiek.
† † †
Budzę się ostro, czując dużą, ciepłą dłoń
przy wargach. Już mam odepchnąć napastnika, gdy nawet w półmroku rozpoznaję
znajomą twarz. Wydaję z siebie zduszone warknięcie, pytająco spoglądając na
Artificema. Anioł przykłada wskazujący palec do ust, bym był cicho. Kiwam
głową, po czym odtrącam jego rękę.
Pamiętam jak przez mgłę wydarzenia z dnia
poprzedniego, widocznie dopiero co się ocknąłem. Zachowałem się jak idiota,
cytując tego Mickiewicza i napominając o zemście, którą się akurat brzydzę.
Nigdy nie zdarzyło mi się nic podobnego, muszę uważać, wykorzystując swój dar.
Stąpam po cienkim lodzie. Trzeba było nie wchodzić do tego wspomnienia, skoro
od samego początku czułem, że coś nie gra. Wszystko się jeszcze bardziej
pokomplikowało. Magdalena Mikler popełniła samobójstwo? Ta dumna, sprytna
kobieta? Już nic nie rozumiem. Rozglądam się dookoła. Widzę, że wszyscy śpią,
więc orientuję się, że upłynęło więcej godzin, niż myślałem. Cholera. Nie
poszedłem nad jezioro Szeherezady, by przeprawić przez nie kobietę od małego
Queera. Czy będzie to uznane za zaniedbanie obowiązków?
— Za dziesięć minut w sali treningowej. Sam.
Uważaj — rzuca Ty zdawkowo, nie czekając, aż sam się odezwę.
Wytężam wzrok, wykorzystując anielskie
zdolności. Obserwuję, jak anioł manewruje między materacami, chcąc nie obudzić
nikogo niepożądanego. Mam wrażenie, że zaraz nadepnie komuś na stopę i
rozlegnie się wrzask. Nic takiego się jednak nie dzieje. Artificem zatrzymuje
się przy jednym z nieruchomych kłębków, po czy ściąga z biedaka koc. Po tym,
jak ofiara nadal nie reaguje, domyślam się, że to Moriaty. Jeszcze tylko tego
kulawego kupidyna tu zabrakło.
Sięgam po skórzaną kurtkę i ciężkie buty.
Czuję się co najmniej dziwnie, wojna tak właśnie wpływa na człowieka. Nie
odczuwa on już wskazanego strachu, gdy ktoś budzi go w środku nocy, by
poinformować o spotkaniu. Nie mam pojęcia, o co może chodzić. Ogarniają mnie
złe przeczucia, kiedy widzę puste miejsce Leny i Arcany. Za to Mika nadal
pogrążona jest w twardym śnie, a Artificem nie zamierza jej budzić. Och, tylko
jeden Montero dostał zaproszenie do Kółka Wzajemnej Adoracji. To zaszczyt.
Ubieram się, po czym, jeszcze bardziej
ostrożnie niż Ty, idę między materacami, uważając, gdzie stąpam. Patrzę pod
nogi, oglądając przy okazji prezentację kolorowych, wzorzystych koców.
Ziewnąwszy leniwie, zaczynam szukać smukłej sylwetki anioła, ale ani śladu po
Artificemie. Nie zwracam na to większej uwagi, wiedząc, jak dostać się do sali
treningowej. Stróż nie jest mi do niczego potrzebny, zwłaszcza że spodziewam
się zastać tam resztę wesołej ferajny.
Docieram do drzwi, po czym z ulgą opuszczam
zatłoczoną salę. Kieruję się na lewo, po czym idę długim, wąskim korytarzem.
Nie zastanawiałem się głębiej, jak bardzo w podziemiach Mikler dokucza
klaustrofobia. Dziewczyna ma teraz większe problemy, ale nie wierzę, że nie
czuje się jak więzień. Sam odczuwam lekki dyskomfort, myśląc o tym, że z
ewakuacją mogłoby być różnie, gdyby stało się coś naprawdę złego. Vivere już by
o to zadbała. W pewnym sensie to także byłoby pogrzebanie żywcem. Tylko mimo
wszystko bardziej łaskawe.
Rozszerzam nozdrza, desperacko próbując
uchwycić jakąkolwiek woń. Robię to nie pierwszy raz, gdyż w schronie nie
wyczuwa się zapachów — większość członków Cordragon i tak ciągle próbuje. Na
początku nie zwracałem na to najmniejszej uwagi, a potem podejrzewałem, że z
jednym z moich zmysłów coś się stało. Jednak inni także się skarżą, gdy kończą
się ważniejsze tematy do rozmów podczas wspólnych posiłków — nie dostają jednak
od nikogo żadnej sensownej odpowiedzi. Wzbogacam się o nowe doświadczenie,
które umacnia mnie w przekonaniu, że świat bez zapachów byłby dziwnie pusty i
nieczuły. Nawet głupie naleśniki nie smakują już tak samo.
Prawie mijam salę treningową — w ostatniej
chwili powracam do świata myślących i skręcam tam, gdzie powinienem. Żadnego
odoru spoconych ciał, nic takiego. Trudno powiedzieć, bym tęsknił akurat za
tym, ale nie obraziłbym się, gdyby pewna dobra dusza poprawiła moje receptory
węchowe. Krzta normalności nikomu by nie zaszkodziła.
Obejmuję wzrokiem zgromadzonych. Mikler
siedzi z Arcaną przy stoliku dla trenerów. Dziewczyna uparcie wpatruje się w
szklankę z wodą, ale tym razem prawdopodobnie tylko myśli — a ma o czym —
ponieważ obudzić w niej telekinezę próbowała tylko Mika. Artificem opiera się o
ścianę, widocznie dotarł tu przede mną. Moriaty zgarnął jeden z materaców i
rozłożył się na nim wygodnie.
Wzdycham, po czym dołączam do nich i staję
obok jak duch.
— Mówiłem ci, Ty, sto razy, tylko Milan.
Tylko on — mówi Arcana. — Ciebie o coś prosić…
— Wyraziłeś się mało precyzyjnie — oświadcza
Artificem, wywróciwszy wymownie oczami. Wyobrażam sobie, jak jego haczykowaty
nos wydłuża się niczym u Pinokia. — Szukasz problemu tam, gdzie go nie ma.
— Właśnie, gdzie problem? Też go nie widzę —
wtrąca zaspany Moriaty, oparłszy głowę o łokieć.
— Nieważne, weźmy się do pracy — odpowiada wymijająco
Iker. Poprawia krzywo założone okulary i chwyta ołówek. Dopiero teraz zauważam,
że na stole leży kartka, na której zapisano już kilka linijek. — Próbujmy
dalej.
— Nie, nie, nie, bro — protestuje
Ty, wyciągnąwszy wskazujący palec. — Nie zamiatajmy problemów pod dywan.
Dlaczego jesteś zły, że przyprowadziłem Moriatego? Przecież…
— Nie ufasz mi? Myślisz, że jestem za głupi,
więc i tak nie pomogę? Chodzi o to, że znów popełnię jakiś błąd i tym razem
stracę coś więcej niż zdolność teleportacji? Na przykład skrzydła? — dorzuca
swoje trzy grosze Anioł Miłości, tłamsząc ziewnięcie.
Iker kręci głową z zażenowaniem, znów się
rumieniąc. Na chwilę chowa twarz w dłoniach. Zauważam, że ściska ołówek tak
mocno, iż bieleją mu knykcie i koniuszki palców. Widzę przebłyski wspomnień
Magdaleny Mikler, co sprawia, że jakiejś części mnie jest żal Stróża.
— Chyba chodzi o to samo, co sprawiło, że nie
chciałam obudzić dziś Luelle, choć mała mogłaby być bardziej przydatna niż my
wszyscy razem wzięci — odzywa się Lena. Nie rusza się i nie podnosi wzroku,
cały czas wbijając go w szklankę. — I o to samo, co sprawiło, że miałam ochotę
ukrzyżować Ty’a do góry nogami, gdy sprowadził do przedziału Maję i Stellę.
Zapada niezręczna cisza, a atmosfera robi się
tak gęsta, że można by kota powiesić. Nawet Artificem jest zmieszany i nie wie,
co powiedzieć. Za to Arcana chyba nie mógłby się bardziej zarumienić. Boże,
jeśli istniejesz, masz ciekawe poczucie humoru, skoro chciałeś, bym znalazł się
wśród tych ludzi.
— To o co tak właściwie chodzi? — pytam,
dostawiając krzesło do stolika i siadając na nim. Instynktownie przeczesuję
dłonią włosy. Jak tak dalej pójdzie, to je obetnę na zapałkę.
— O zadanie testu. Konkretniej to ostatnie —
tłumaczy Iker, z wyraźną ulgą, że zmieniono temat. — Może być pomocne. Nawet
bardzo.
— To znaczy? — zadaję kolejne pytanie,
zaciekawiony, ale nadal zdezorientowany.
— Zawierało dużo przysłów z różnymi, umm...
jakby to powiedzieć... podpowiedziami? Na przykład pewna osoba...
powiedziała...
— Że moja mama kopnęła w kalendarz, podarła
się kartka z grudniem, a jabłoń rośnie niedaleko od jabłka — dokańcza
beznamiętnie Mikler, widząc zmieszanie Ikera.
Szybko łączę fakty. Przedzielenie Leny do SAMOBÓJSTWA
oraz pokręcone wspomnienie z wisielcem.
— Gdybyśmy zwracali większą uwagę na zadania,
wiedzielibyśmy... to wszystko wcześniej. Lena przypomniała sobie jeszcze, że
mówili też o śmierci Celico i wbiciu noża w plecy w związku z Mają — informuje
Arcana, a ja kiwam głową, przyglądając się zapiskom. To głównie wypisane
przysłowia z osobami, których dotyczą.
— Lena, o co może chodzić z wbiciem noża w
plecy twojej przyjaciółki? Ma to jakiś związek ze straceniem dziecka? Wiesz,
kto mógłby być ojcem? Może ją zdradził? — sugeruję, przypominając sobie barierę
chroniącą umysł Hozierewicz, jakby sama Vivere pragnęła, by tajemnice tej
dziewczyny nie wyszły na jaw.
— Nie wiem, nie wiem nic... i... Nie
chodziło o to, że ktoś zdradził ją. To ona komuś wbiła nóż w plecy. Coś jeszcze
było, może bardzo ważnego. Ale nie mogę sobie przypomnieć. To było takie
dziwne, bezsensowne... jeszcze wtedy pomieszali te języki. Nie mogłam się
skupić, słysząc czeską paplaninę Ty'a w głowie.
Artificem kładzie dłonie na ramionach Leny i
zaczyna je masować, ale szybko przestaje, widząc jawny sceptycyzm podopiecznej.
— Spokojnie, bez presji, powoli sobie wszystko
przypomnisz — zapewnia Iker, po czym uśmiecha się nieśmiało, ale nie liczy na
odwzajemnienie tego gestu.
— Mógłbym po prostu przejrzeć jej wspomnienia
jak zawsze, ale nie wiem dlaczego, lecz nie obejmują one żadnej z części testu.
Pewnie tobie też nie uda się obejrzeć zadań. Ale spróbować warto — zwraca się
do mnie Artificem. — Tylko najpierw musimy zrobić coś innego, z samego rana.
Którą z grup wybierasz? Mnie i Lenę czy Ikera z kupidynem oraz prawdopodobnie
twoją siostrą?
Melduje przybycie i przeczytanie jutro wieczorem badz w weekend. Zalezy od moich prac domowych i sprawdzianów XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :D
Oczywiście. <3
UsuńWzajemnie.
Witam witam ^^
OdpowiedzUsuńCóż jestem trochę zmęczona itp. Więc nie licz na jakieś...cuda.
Prawdopodobnie wynika to z mojego w/w zmęczenia, ale wyczuwam tu trochę przerost formy nad treścią. Nie odbierz tego źle. Tak jakoś po prostu, momentami. Rozumiesz?
Widać jak zmienia się zachowanie bohaterów, w czasie wojny. Po za tym, po tym co się wydarzyło każdy jakoś tak zmarkotniał. Chyba jeszcze nie dane mi było zobaczyć, tak przybitej Leny.
"Oglądam ją przez różowe.." - tu chyba coś Ci brakło hm? Albo mi się nie wyświetla.
Bardzo podobają mi się cytaty z Mickiewicza.Dałaś do tego gwiazdkę, ale nigdzie nie widzę wytłumaczenia?
Cóż jestem ciekawa co wyniknie z tych ich gdybań. Coś mi zaczyna brakować Vivre. Tak się jakoś stęskniłam za kobitką. A raczej jej manią wyższości. No i przede wszystkim pragnę coś z perspektywy Leny. Zważając na ostatnie okoliczności. Można na to liczyć? ^^
Nie choruj mordko ♡
Dzień dobry, mordko.
UsuńOjej, mam nadzieję, że chociaż potem pospałaś.
A mogłabyś bardziej wytłumaczyć z tym przerostem formy nad treścią? Tylko w tym rozdziale czy wcześniej mi się zdarzało?
Pewnie zabrakło, muszę znaleźć i dopisać. Dzięki.
Zjadło mi widocznie przypis, go też dodam.
Na perspektywę Leny może nie, ale będzie jej dużo w następnych rozdziałach. Naprawdę.
Wiem, wiem, nie mogę, bo konkurs, hah, pani tak mówiła.xd
Dziękuję, miłego. xx
Hahaha. Okej Pani siła wyższa xd
OdpowiedzUsuńChodziło mi o to, ze momentami odczuwalam za dużo epitetów etc. Oczywiście to tylko moja opinia. Zmęczona byłam. Za dużo porównań? Tak chyba tak.
Nie wcześniej jakoś nie zauważyłam czegoś takiego.
Trzymaj się ♡
Może to głównie przez pierwszy fragment, gdy Milan, no cóż, postradał zmysły, a potem jeszcze do końca nie był sobą w tym rozdziale?
UsuńAle i tak sprawdzę, czy serio nie przesadziłam z określeniami.
Dzięki.
Ty też oczywiście.
Na Anioła, czy ja dobrze zrozumiałam w pierwszym fragmencie rozdziału? Matka Leny popełniła samobójstwo? Ach, takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam za grosz!
OdpowiedzUsuńW zasadzie to nie dziwię się, dlaczego Lena jest teraz taka zamyślona i w ogóle...
I widać, ze Milan nie miał o tym pojęcia, o jej matce (chyba... jeśli tak, to mnie popraw). I tu zagwostka kołem się toczy, bo Anioł przyczynił się do śmierci Leny, a ona... no wiesz... Co za ironia! heh^^
Jestem to ciekawa, jak to się wszystko potoczy dalej :)
Pozdrawiam i całuję mocno, groszku ;*
Spokojnie, to jeden z tych fragmentów, które nie miały być do końca jasne. Jak było widać, Milan nie myślał trzeźwo, a jego opis zdarzeń brzmiał, cóż, groteskowo?
UsuńTakie znowu niespodziewane? Niedaleko rośnie jabłoń od jabłka...
Nie, nie wiedział. I nie spodoba mu się to. Tytuł zobowiązuje, hah.
Wzajemnie, mocno.
Bardzo hmm... emocjonalny rozdział. W szczególności ta pierwsza część, gdzie wszystko działo się bardzo dynamicznie i nie do końca było to zrozumiałe. Milan zdawał się sam tego nie do końca ogarniać, więc trudno wymagać od biednego czytelnika, aby to wszystko pojął od razu. Czy matka Leny rzeczywiście popełniła samobójstwo? A może tak jak w przypadku Leny ktoś jej pomógł? Niby wspomnienia tego nie pokazują, ale kto wie, kto wie.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa dokąd doprowadzi ich wszystkich ta najnowsza teoria i czy Milan okaże się pomocny. I co mają jeszcze zrobić? Czekam na wyjaśnienia!
Pozdrawiam
Następny to dopiero będzie emocjonalny.
UsuńTu nic nie jest na pewno... Dobrze że się w to wgryźliście.
Także pozdrawiam i dziękuję za komentarz.
trochę zagmatwanie napisane. No i nie wiem, co to znaczy "ostro się obudzic". Ale treść ciekawa. Czy Magda naprawdę popełniła samobójstwo, czy to tylko kolejna zagrywka Vivere? Lena trzyma się całkiem niezłe, ale to raczej tylko sposob, aby całkowicie się nie załamać. Co z tym wszystkim ma tak wlasciwie wspólnego ojciec dziecka Mai? Dużo tych zagadek... az za dużo. Co zrobi Milan? Zapraszam na niezaleznosc-hp.blogspot.com (o ile nadal jestes zainteresowana)
OdpowiedzUsuńTak miało wyjść. Milan nie myślał normalnie. Ostro to może złe określenie, pomyślę nad innym.
UsuńCiągle to powtarzam, ale naprawdę wszystko powoli będzie się wyjaśniać. Już w następnym rozdziale sporo się dowiecie.
Wpadnę jeszcze, pisałam, że nie skreślam Twojego opowiadania i to prawda.
Dziękuję za komentarz, miłego dnia.
W końcu dotarłam i przeczytałam :D
OdpowiedzUsuńBędzie krótko bo pisze na telefonie, gdyż mój gupi compiuter XD ma nowy system i nie może się ogarnąć i połączyć z wifi -.-
Ale mniejsza XD
Końcówka pop rozdziału była emocjonalna, tajemnicza i tak "Na Anioła chcę kolejny rozdział!!!" A tu proszę. Nie wyskoczył żaden jumpscare, ani nic podobnego tylko dowiedzieli się że mama Leny popełniła samobójstwo (chociaż ja chyba w to wątpię... Ale mam tyle teorii, że nie sposób ich spisać XD a niektóre wykluczają sie nawzajem XD).
Wracając. Zaskoczył mnie początek rozdziału, choć powinnam sie już przyzwyczaić :P zawsze tak robisz z końcówkami i początkami xD I jest to fajnie i pozytywnie zaskakujące :3
Nie wiem, naprawdę nie wiem co ja mam napisać odnośnie tego rozdziału prócz tego, ze bardzo mi się podobał. Był napisany bardzo dobrze, ale taki... zagmatwany(?) twister XD
Raz tu, budzi sie i jest tam XD tu mówią o tym, tu przemyślenia Milana XD w ogóle bardzo podobają mi się jego teksty, kiedy narratoruje XD
A! Prawie zapomniałam XD może zamiast "budzę sie ostro" napisz "budzę sie gwałtownie" czy coś w ten deseń :P nie bardzo wiedziałam jak można obudzić sie ostro jak czytałam XD ale ogarnęłam o co caman ;P
Reasumując: Pan Mikler został zamordowany, Pani Mikler popełniła samobójstwo, a siostra Leny zginęła... No i sama Mikler umarła i została przydzielona do Sali Samobójców (tak, wiem że to nie sala, a przedział XD ale Sala Samobójców mi tu troszku nie wiem czemu pasuje XD)
[Mam dzis pokręcony dzień z dziwnym "humorem" :\
Nie zwracaj uwagi na nic co nie tyczy sie Twojego rozdziału XD]
Nie zazdroszczę Lenie :c
Ciężko mi sobie wyobrazić co ona czuje.
A tak na marginesie, nie jestem jakąś wielką fanką romansów, ale ciekawi mnie związek Ty'a i Leny :P
Ogólnie bardzo fajnie, ciekawie i profesjonalnie piszesz i robisz to w taki sposób, że każdy rozdział z osobna wydaje się być jakoś częściowo połączony z poprzednim, ale jak się czyta to tak jakby nic nie bylo ze sobą powiązane i w czytelniku panuje lekki zamęt, ale kiedy tak pomyśli później, połączy wątki i sceny i nie będzie mylił Ikera z Ty'em! to wszystko nabiera logiki, że tak powiem.
Widać, że powieść jest świetnie przemyślana ;)
Uwielbiam, kocham i polecam
Nocny Anioł ;P
Znalazłam kilka błędów, ale ciężko mi je wypisać na fonie :P
Było ich chyba ze 4, ale jak będziesz nanosiła korektę to z pewnością je wyłapiesz ;)
Czekam niecierpliwie do następnego!!!
💜💜💜
Pozdrawiam ciepło, weny dużo i inspiracji niemało
Nie krępuj się, kolejny rozdział dodaj. Śmiało :P
Rly. Chce juz R21 ;__;
anielskie-dusze.blogspot.com
cieniste-senne-marzenia.blogspot.com
Teorie wykluczające się nawzajem najlepsze.xd O, dobry zamiennik, dziękuję. Hej, pan Mikler żyje.xd Co Wy macie z Ty'em i Leną? To przez tamto Kocham Cię?
UsuńTo jeszcze raz sprawdzę rozdział.
Anielski komentarz. Do następnego i wzajemnie.
Jasne, że przez tamto Kocham Cię! W naszym społeczeństwie nie funkcjonuje coś takiego jak miłość nieromantyczna, ech...
UsuńChcę napisać, że ta dziewczynka z taką totalną gracją podcina sobie gardło palcem (ta z gifa). Jest w tym tak perfekcyjna, że normalnie byłbym w stanie wróżyć jej karierę chirurga i to takiego światowej sławy. Wybacz mi to, że czasami plotę bez sensu, ale zdarza mi się wpadać w takie i tym podobne słowotoki.
OdpowiedzUsuńUdało mi się przeczytać jeszcze ten, będzie wyjątkowo krótko, bo się cholernie spieszę. Podoba mi się ta zagadka z przysłowiami, ja w ogóle lubię przysłowia, związki, powiedzonka.
Jeśli chodzi o Maję, to zaczynam mieć podejrzenia, że to ona zrobiła coś małej Stelli albo miała za życia romans z ojcem Leny i to byłoby powodem samobójstwa jej matki oraz też samobójstwa Leny (za bardzo mi z tego telenowela wyszła, nie?).
Dobra, ja lecę, wrócę po więcej za jakąś godzinkę :)
Haha, słowotoki mile widziane.
UsuńJa też, jak widać. Wszędzie się znajdzie miejsce na telenowelę, heh, i różne dziwne powiązania.
JESTEM TUTAJ, ponad miesiąc później, ale JESTEM. :D Dobra, przejdźmy do konkretów.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że Milan miał wyjaśnić coś odnośnie rodziców Leny i zagłębiają się w coś na wzór myślodsiewni z Harry’ego. Pamiętam, że było strasznie. Ale za ch… chusteczkę nie wiem, kim jest ta Magdalena.
Co do akcji w pierwszym fragmencie, mogę jeszcze powiedzieć, że się nie bardzo spodziewałam sceny samobójstwa. Już bardziej zabójstwa. Chociaż mój szok jest nieco mniejszy, bo dawno Cię nie czytałam i pamiętam ostatnie części jak przez mgłę. I mocno rozpływam się znowu nad Twoim stylem pisarskim, no właśnie…
Uwielbiam perspektywę tego bohatera. „Och, czymże byłby” Milan bez tych wszystkich myślanych porównań i metafor? Kocham „ciężką, pustą głowę” i właściwie całą resztę, ale to najbardziej utkwiło mi w pamięci. Może przez to trzymanie jej na kolanach Ikera, hm? Dziwnie ta scena wygląda w mojej głowie. Zafundujesz jeszcze jedną taką, a zacznę ich shippować… Idk, ale Ikera można shippować ze wszystkimi. I wszystkim, hah.
„skoro wszyscy cytują Mickiewicza, to dlaczego nie ja?”
Milan, takie naburmuszone dziecko. Trochę się śmieję z tego, mimo jakiejś takiej mrocznej atmosfery… No tak, ktoś się w końcu powiesił, powinna taka być, em.
„Marionetki padły. Bardziej martwe niż kiedykolwiek.”
Czyżby coś poszło nie tak? A nawet jak nie, to zdanie to absolutny zwycięzca.
Tak mi się spodobał pierwszy fragment, że nie wiem, co o drugim napisać. Trochę też nie bardzo go ogarnęłam swoim zmęczonym po całym tygodniu umysłem. Cóż, lecę dalej.
Jesteś, jesteś. Wszyscy się cieszymy. :)
UsuńMagdalena to mama Leny.XD Tak, coś w tym jest, Iker do każdego shippu, a i tak wyjdzie... uroczo.
Dobra, powoli zaczyna mnie gonić czas, więc dalsze rozdziały poczytam albo wieczorem, albo jutro.
OdpowiedzUsuńSamobójstwo matki Leny (tak samo zresztą jak samej Leny) wygląda na nie do końca stuprocentowe, w sensie, że skoro "niedaleko pada jabłko od jabłoni", to może obie zostały do tego w jakiś sposób zmuszone? Zwłaszcza że Milan zauważył, że do Magdaleny takie coś w ogóle nie pasuje, Lena w sumie też była zaskoczona, że trafiła do przedziału z samobójstwami... No ale to tylko moja czytelnicza teoria, już kilka razy wspominałam, że lubię sobie takie snuć. :)
Od tego rozdziału Milan zaczął stanowić bardzo poważną konkurencję dla Ty'a na polu ulubionego bohatera. Jego cynizm w pierwszej części rozdziału był naprawdę powalający, a rzucenie cytatem Mickiewicza, żeby się dopasować do grupy, oficjalnie rozłożyło mnie na łopatki. Piękne to było, poważnie.
W drugiej części widać, jak mocno to wszystko wpłynęło na Lenę, czemu w sumie trudno się dziwić. Ale podoba mi się, że tę zmianę widzą właśnie osoby z zewnątrz, a nie tylko Lena mówi o swoich uczuciach. Jeszcze raz to powiem: dobry pomysł z tą zmianą narracji.
Pozdrawiam cieplutko. :)
Ja do Ciebie (awwww, nowy rozdział) też wpadnę bardziej pod wieczór, chyba że jakoś się wcześniej wyrobię z lekcjami.
UsuńMentalnie Cię serduszkuję za zwracanie uwagi i pamiętanie o Sępach i tych przysłowiach, które są bardzo ważne.
No zobacz, Mickiewicz serio łączy ludzi. :)
Ciekawe, jak trudno będzie się wszystkim, też i mi, przestawić na narrację Puera... ale do IV księgi jeszcze dalekoooo.
Dziękuję za wszystkie komentarze i do zobaczenia. Miłego dnia. :)
O, zostałam oficjalnie zserduszkowana. Dziękuję, bardzo mi miło. :D Ale i tak jak już skończysz "Kota", to dobrze będzie przeczytać całość, wtedy łatwiej będzie się w tym wszystkim połapać, przynajmniej tak mi się wydaje.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się tylko nad tym, co znaczy "podarła się kartka z grudniem". Nie kojarzę takiego przysłowia, sama wymyśliłaś?
Pozdrawiam. :)
Tak, tak, mnie też. To nie było jako przysłowie, ale po prostu ciągnięcie metafory z kopnięciem w kalendarz.
UsuńTakże pozdrawiam. :)