Miało być ponad 3000 słów, ale postanowiłam podzielić, bo... bo cliffhangery są fajne, nie? Nie zabijajcie. Dwudziestka, taka ładna liczbie, zasługuje na wyróżnienie. Swoją drogą, czytając ten rozdział, zauważyłam, że z poczuciem humoru Milana dzieje się coś dziwnego. Ale nie chcę nic zmieniać. Tak jest dobrze.
..................................
† † †
Lądujemy na środku długiej i
szerokiej alei, którą obrastają obecnie bezlistne, nagie drzewa o rozbudowanej
sieci konarów. Wiatr porusza gałęziami, szumiąc złowrogo — miłosiernie
ostrzega. Atmosfera jest przytłaczająca, jakby w pobliżu czaiły się złe
siły. Śnieg prószy subtelnie, a przez pierzaste chmury bezskutecznie próbuje
przedostać się słońce. Chłód i nastrój grozy nie dziwią mnie ani trochę. Nie
spodziewałem ani różowego pałacu, ani chatki z pierników.
Naciągam na siebie skórzaną kurtkę,
ale nie zapinam jej. Uważnie rozglądam się dookoła, nadal będąc skupionym i
odprężonym, by nie urwać połączenia. Nie jestem pewny swoich umiejętności. Wolę
nie ufać czemuś tak niesprawiedliwie danemu jak indywidualny dar. Równie dobrze
można go niesprawiedliwie odebrać. Nic nie trwa wiecznie, tego akurat jestem
pewien.
Wnoszę oczu ku niebu i wytężam
wszystkie zmysły. Czuję się obserwowany przez towarzyszy, ale staram się nie
zwracać na to uwagi.
— To wspomnienia twojego ojca —
cały czas mówię tylko do Mikler. Nic mi do tego, że postanowiła zabrać kogoś ze
sobą. — Wszystko działo się w okolicach marca. Nie jestem w stanie
określić tego dokładnie. Dużo, naprawdę dużo emocji i rozpraszaczy.
Ku mojemu zdziwieniu Lena jako
pierwsza rusza do przodu. Wydaje mi się, że dziewczyna o wiele lepiej wie, w
którym kierunku powinniśmy się udać. Może i ja mam silną moc, ale to uczucia Mikler
wygrywają w tym starciu. Gdy już mam ruszać za nią, zauważam czyjąś rękę na swoim
ramieniu. Odwracam się i pytająco spoglądam na Arcanę.
— Posłuchaj... — zaczyna Iker,
jest wyraźnie zmieszany. — Jeśli... jeśli coś poszłoby nie tak, nie po
naszej myśli, masz największe szanse... największe szanse na... och,
całokształt jest po twojej stronie. Więc... jeśli coś poszłoby nie tak, byłbym
twoim pośmiertnym dłużnikiem, gdybyś powiedział Moriatemu, że... powiedział mu
o... Och, nieważne. Zapomnij. Po prostu zapomnij.
Anioł Stróż odchodzi z rumieńcami,
niezwykle widocznymi przez bladą karnację.
— Rozumie się, stary... — mruczę
skonsternowany, jak nie ja, po czym dołączam do towarzyszy.
Lena nadal przoduje, ale stopniowo
zwalnia i znów zaczyna się wahać, miotać, lecz walczy niestrudzenie.
— Nie dowiemy się o śmierci Leny,
prawda? — wtrąca Iker, nadal zbity z pantałyku i zaczerwieniony. —
Jej ojcu na pewno także wymazano pamięć? Ktokolwiek to zrobił, musiał być
ostrożny.
Owszem, byłem rozważny, ale chyba
trochę za mało — nie chciało mi się bawić w przeglądanie wspomnień i
odkrywanie całej prawdy. Wolałem nie wiedzieć wszystkiego, nie wdrażać się
głębiej w historię Miklerów. Już kiedyś miałem z nimi do czynienia i moja
rodzina źle na tym wyszła. Instynktownie gładzę, na szczęście okryte, ręce.
Nienawidzę tych blizn, są szkaradne i pełnią funkcję dracznej przypominajki.
Wymazuję pamięć innym, wrogom i sprzymierzeńcom, a zmagam się z własnymi
wspomnieniami.
Spoglądam na oddalające się sylwetki
Mikler i Arcany, zaczynam zwalniać. Czuję się jak intruz, który wtargnął do
intymnej sfery życia niemal obcej osoby. Najchętniej zniknąłbym, powrócił do
normalnego świata, ale niestety nie mogę. Jestem filarem utrzymującym tę
retrospekcję i, gdyby mnie zabrakło, wszystko runęłoby jak domek z kart.
Wzdycham, kiedy zimne płatki śniegu mają kontakt z moją twarzą.
Zauważam biegnącego na oślep mężczyznę,
którego rozpięty, ciemny płaszcz odznacza się na śnieżnej scenerii. Brunet jest coraz
bliżej, jakby biegł wprost na mnie. Już mam nazwać go nieznajomym, gdy zostaję
zalany falą wspomnień, niemożliwą do przepłoszenia. Pamiętam ojca Leny, o wiele
bardziej, niżbym chciał. Gęsta sieć powiązań wydaje się przerażająca.
Przenoszę wzrok na Mikler, nie
wypierając zainteresowania, które krąży w moich żyłach razem z krwią.
Dziewczyna nie próbuje chować emocji, z olbrzymią miłością i tęsknotą wpatruje
się w rodzica. Nie wie, czy powinna stać w miejscu, czy podążać za ojcem.
Patrzy, jak Adam Mikler pędzi przed siebie, chybocząc się i ledwo utrzymując na
nogach. Kiedy skupiam się na jego ciemnych włosach, porcelanowej cerze i
okularach, nie potrafię nie dostrzec podobieństwa do Arcany. Zaczynam rozumieć,
dlaczego Lena akurat do Ikera lgnęła, gdy potrzebowała wręcz rodzicielskiej
czułości.
Wtem Adam Mikler upada, lądując w
śnieżnej zaspie. Drży i nie muszę pochodzić bliżej, żeby wiedzieć, że szlocha.
Kuli się jak przerażony, bezbronny malec. Mężczyzna wydaje z siebie cichy,
zduszony skowyt, po czym chowa twarz w dłoniach. Arcana trzyma się z daleka,
ale dystans to ostatnie, czego potrzebuje teraz Lena. Dziewczyna klęka przy
ojcu, także się trzęsie. Próbuje położyć dłoń na jego ramieniu, ale napotyka
jedynie powietrze — zimne i obce.
Wykonuję krok w przód, potem
kolejne. Cztery, pięć, sześć. Siedem i osiem. Jestem na tyle
blisko, by widzieć zaczerwienioną, zapadłą twarz Miklera, po której płyną łzy.
Słyszę także zdławiony szept mężczyzny:
— Ave in perpetuum.
Nim ma okazję uzupełnić pozdrowienie
dla poległych, kończy je Lena.
— Ave atque vale. —
Szesnastolatka wzdryga się, a w jej oczach szklą się pierwsze łzy. —
Przepraszam...
Obraz staje się zmatowiały, świat
szarzeje. Porywisty wiatr uspokaja się, a zamiast złowrogiego szumu słyszę
tylko ciche pobrzękiwanie — coś na wzór wyniku pracy czteroletniego
dzwonnika. Drzewa oddalają się jak po zakończonym przedstawieniu, kurtyna
opada, demonstrując symboliczny szkarłat. Czuję coraz większy chłód, stopniowo
ogarnia mnie wrażenie wypalenia. Uzmysławiam sobie powagę sytuacji trochę zbyt
późno jak na uzdolnionego anioła. Co się z tobą dzieje, Milanie Montero? Cofasz się, cofasz,
niedługo zaczniesz żałośnie raczkować oraz gaworzyć.
Sięgam po rękę Arcany, a potem
Mikler, by nie utracić połączenia. Utknięcie we wspomnieniach to coś, czego
sobie nawet lepiej nie wyobrażać. Dziewczyna odwraca od ojca mokrą od łez
twarz, po czym pociąga nosem.
— Co było potem? — pyta.
— Nie wiem. To koniec. Do niczego,
co było później, nie mam dostępu. Nic innego nam się nie przyda —
zapewniam, celowo nie napominając o luce w pamięci Adama Miklera, którą sam
stworzyłem. Reszta to czysta prawda. Nie mogę odczytać kolejnych wspomnień, w
których nigdy nie mieszałem. — Nic tu po nas.
Arcana mocniej ściska moją dłoń, jej
na pewno także. Nie muszę mówić, że znów powinni się wyciszyć i skupić. Sami
przymykają oczy jak w transie, zastygając w bezruchu. Dołączam do towarzyszy,
ignorując irytujące pobrzękiwanie oraz coraz większe płatki śniegu na swojej
głowie. Zamykam powoli oczy, nie spiesząc się, bo tylko uciechy diabła mi
jeszcze brakuje.
Znów napotykam coś dziwnego, gdy
wdzieram się do umysłu Magdaleny Mikler. Nie potrafię tego zdefiniować, więc błądzę po omacku niczym laik albo adept. Liczę na przyjemniejszą okolicę,
wyższą temperaturę oraz całkowity brak opadów atmosferycznych. Jednak Tenebris
ma pewien plus, więcej ciepła. Brzmi to absurdalne, wszyscy kojarzą Stronę
gorszych — zazwyczaj — odpowiedników z chłodem. Ale o innym cieple mowa
w tej bajce dla dużych dzieci.
Do moich uszu dociera cicha,
niepokojąca melodia. Już wiem, że jesteśmy w domu, udało się, ale nie czuję
ulgi. Powoli unoszę powieki, cały czas wsłuchując się w utwór. Tajemnicza
muzyka przywołuje w mojej głowie obraz starych, drewnianych lalek. Widzę całe
rzędy poruszanych, wręcz szarpanych marionetek, a podkład staje się coraz
bardziej złowieszczy.
Potrząsam nerwowo głową, po czym
próbuję skupić się na scenerii. Nie jest to takie łatwe, jednak wolę nie
zasłaniać uszu. Rozglądam się dookoła, powoli, by dokładnie się wszystkiemu
przyjrzeć. Trafiliśmy na środek korytarza na piętrze, tuż przy szerokich,
drewnianych schodach. Ściany są białe, podłoga także, co podsyca napięcie. Nie
da się zapomnieć o upiornej muzyce, więc czuję coś więcej niż tylko niepokój. W
powietrzu unosi się wstrętny zapach krwi, którego nienawidzę. Dostrzegam także
miedziano-brązowe plamy na panelach i krwawy ślad odciśniętej ręki na jednej z
par drzwi.
— Dom... — szepcze Lena,
sięgając ręką po naszyjnik, którego, jak się domyślam, wcale nie zdejmuje.
Mikler nie jest zresztą jedyną
osobą, którą ciekawi kwestia tajemniczego dawcy. Za bardzo się w to wszystko
wkręcam, ale już wolę się zaangażować w coś, co nie ma najmniejszego sensu, niż
poddać się znieczulicy.
— Wspomnienie jest
zniekształcone? — zagaja Arcana.
Dopiero teraz zauważam, że anioł
stoi przy komodzie i sunie ręką po ramkach ze zdjęciami. Gdy podchodzę bliżej,
zauważam, iż na każdej z fotografii zamazano twarze. Zamazano to
nie do końca adekwatne określenie — wydrapano je.
— Och, nie chodziło mi o zdjęcia, na
pewno nie tylko — zaprzecza Iker, wpatrując się w jedną z fotografii, na
której znajduje się Stella. Wydrapana twarz dziewczynki idealnie pasuje do
dracznego tańca lalek w mojej głowie. — Te kolory...
— Pozytywka — wtrąca Mikler,
odnajdując źródło upiornej muzyki. — Mama nienawidzi pozytywek. Mówi, że
są jak tkliwi muzycy, którzy chcą za dobrze. — Zamyśla się i jeszcze raz
ogarnia wzrokiem pomieszczenie. — Nie chcę tu być. Cały czas wpatruję się
w schody, jakby miała się tu zaraz odegrać scena rodem z Psychozy.
Tacy z nas trochę detektywi. Powinnam... powinnyśmy udać się tam. Chyba. —
Wskazuje drzwi, na których znajduje się krwawy odcisk dłoni.
Panie przodem — powiedziałbym najchętniej, lecz
wolę przedstawić siebie w jak najlepszym świetle. Udaję się więc we wskazanym
kierunku, stawiając niewielkie kroki, żeby któreś z nich miało szanse mnie
prześcignąć. Z pewnością bym się nie pogniewał. Czuję ciepły oddech Arcany na
karku — chłopak trzyma się blisko, jednocześnie nie spuszczając wzroku z
Leny. Zachowuje się jak jej Anioł Stróż — trochę to zabawne, a trochę
smutne.
— Słabe horrory to jednak dobre
horrory — stwierdza nieoczekiwanie Mikler. — Bo wszyscy zachowujemy
się jak bohaterowie słabych horrorów, więc słabe horrory to chyba jednak nie
słabe horrory. Słabe horrory są świetne, lepsze niż typowe czarne komedie, ale
wychodzi na to, że pod tym kątem należy patrzeć na mocne horrory. I to z nich
się śmiać.
Kiwam głową, wyobrażając sobie, jak
idiotyczną minę muszę mieć.
— Wydaje mi się, że każde z nas gra
na czas. Mam rację? — wtrąca Iker, niczym władca Królestwa Rozładowywania
Napięcia. Gdybym powiedział to na głos, anioł na pewno rzuciłby, że napięcie do
dla niego różnica potencjałów elektrycznych.
Zaczynam za dużo gdybać i bawić się
w psychologa. Szewc bez butów chodzi, jak mawiają. Vivere, określając członków
Cordragon wesołą ferajną, jest bliższa prawdy, niż myśli — a
przez przebywanie w tak doborowym towarzystwie mam przeżarty mózg.
— Już powinno się coś stać —
oznajmia Arcana, tuż przy moim uchu. Jakim cudem ktoś, kto na co dzień przebywa
z Leną Mikler, może przekraczać czyjąkolwiek przestrzeń osobistą? — To
wspomnienie jest chyba bardziej pogmatwane i zniekształcone, niż myśleliśmy.
— Może... — nie potwierdzam,
ale i nie zaprzeczam.
Kiedy słyszymy, jak wielka
niewiadoma wchodzi po schodach, nie kontynuujemy już rozmowy, tylko
bacznie słuchamy. Chwila niepewności dłuży się niemiłosiernie, tak bywa z
niemym oczekiwaniem. Co innego, gdy masz tylko moment na podjęcie decyzji.
Zdumiewa mnie widok Magdaleny Mikler
u szczytu schodów. Wcześniej dałbym sobie rękę uciąć, że znajduje się w pokoju,
który wskazała jej córka. Lustruję kobietę, starając się nie myśleć o
wydarzeniach sprzed lat. Pamiętam aż za dobrze tę porcelanową cerę, którą
odziedziczyła Lena, oraz gęste, blond włosy kojarzące się ze zmarłą Stellą.
Nic się nie zmieniła, ale daleko mi do stwierdzenia: dobrze się trzyma.
Jest wręcz przeciwnie — Magdalena
przypomina zbiega szpitala psychiatrycznego. Chybocze się jak pod wpływem,
drżące dłonie nadal zaciska na końcowym odcinku poręczy. Sarnie oczy kobiety
podkreślał wcześniej tusz do rzęs — łzy wymyły go niedokładnie, więc zostały
dodające upiorności, ciemne plamy. Po chwili blondynka rusza w przeciwnym
kierunku, niż się spodziewałem.
— Ja... nie rozumiem — odzywa się Lena.
Wolę nie patrzeć w jej stronę, dość naoglądałem się już przerażenia. — Jestem
pewna, że ktoś... coś jest za tamtymi drzwiami — dodaje, próbując dodać sobie
stanowczości, ale wychodzi trochę kulawo.
Ostro łapię ją za nadgarstek, by się nie wyswobodziła.
— Nie zrobisz tego więcej —
syczy Arcana, oczywiście ze stoickim spokojem, jakżeby inaczej.
— Twoja matka poszła tam —
zwracam się znów tylko do Leny. — To jej wspomnienie. Nie zobaczymy niczego,
czego ona wtedy nie widziała. A szła do pokoju na końcu korytarza, który
wskazałaś? Nie. Więc nie dość, że stracilibyśmy czas, złamalibyśmy podstawową
zasadę. Chciałabyś utknąć na zawsze w czyimś wspomnieniu? Byłabyś czymś gorszym
niż duch. Nikt by cię nie widział, nie słyszał...
Zaciskam zęby, nie chcąc powiedzieć
o jedno słowo za dużo. Przeklinam pod nosem, bo straciłem starszą Mikler z oczu. Przez
upiorną muzykę nie mogę się skupić, więc nie czuję wystarczająco silnej więzi z
właścicielką wspomnienia. Pytanie za sto punktów: dokąd poszła?
— Mój pokój — oznajmia
krótko Lena, jakby czytała mi w myślach. — Ale przyrzekam na Boga, że
za tymi zakrwawionymi drzwiami... Dobrze, odpuszczam. Bo kto nie był ni
razu człowiekiem, temu człowiek nic nie pomoże* — dodaje szeptem, bo
czym wyprzedza mnie bez słowa.
Tym razem nie oczekuję nerwowych,
jednocześnie szczerych przeprosin, bo i cierpliwość takiej altruistki ma swoje
granice. Kiedy przypominam sobie, że Vivere również cytowała Mickiewicza,
nieoczekiwanie przechodzą mnie nieprzyjemne dreszcze.
— Też masz wrażenie, że
wszystko dzieje się w zwolnionym tempie? — zagaja cicho Arcana. Zaczynamy
iść za dziewczyną, nie chcąc i jej zgubić. — Przedłużanie,
opóźnione reakcje...
Iker rzadko się odzywa,
ale gdy już wtrąca swoje trzy grosze, nie sposób go zignorować. W jakimś
stopniu ciekawi mnie, co chłopak robiłby za życia, gdyby nie był Aniołem
Stróżem.
— Na Lenę działa to
chyba najmniej — ciągnie Arcana, poprawiwszy niesforne okulary. — Nie
poszłaby tam pierwsza... i nie powiedziała... tak... do nikogo.
Nie mam szansy
odpowiedzieć, bo kolejny incydent wytrąca mnie z równowagi. Na moje czoło
spada kilka kropel niezakrzepłej jeszcze krwi. Wolę nie wiedzieć, skąd maź
wzięła się na suficie, ale i tak unoszę głowę. Gdy dostrzegam krzywy, ale czytelny
napis: CELICO [*], ALEKSANDER
[*], czuję się jeszcze gorzej. Nie mogę pozbyć się wyobrażenia targanych
ostro marionetek. Gubię się coraz bardziej, nie wiedząc, co dzieje się z moim
darem. Jak to możliwe? Wspomnienie, w którym właśnie się znajduję, pochodzi z okolic marca i śmierci Leny. O jakim Aleksandrze mowa? Nie znam nikogo, kto nosi to imię.
Dopiero teraz zdaję
sobie sprawę, że zostałem sam, ponieważ Arcana dołączył do siostry byłej
podopiecznej. Dziwi mnie milczenie z jego strony, ale mam ważniejsze kwestie do
przemyślenia. Nie mam pojęcia, gdzie znajduje się pokój Leny, więc idę
częściowo na oślep, próbując przypomnieć sobie, dokąd dokładnie szła
szesnastolatka. Nie słyszę towarzyszy przez tą cholerną pozytywkę, która gra
chyba coraz głośniej, głośniej i głośniej, by doprowadzić mnie do szału. Prawdopodobnie idę w dobrym kierunku, ciepło, ciepło, gorąco.
— Powiedz, że to nie to,
o czym myślę! — Słyszę Lenę, niemal panikującą.
............................
*Cytat autorstwa Adama
Mickiewicza.
CO.
OdpowiedzUsuńZamglony pokój, krew, wydrapane twarze. To faktycznie trochę horror.
Na początku miałam takie: a, więc to jest scena z prologu! I faktycznie się jakoś wiążę, nie jest z niczego wzięta. Fajnie. A potem... CO. Co się w ogóle stało?
I jak ja się teraz nauczę słówek z Business English? Moja edukacja zdechnie, jak będziesz zamieszczać cliffhangery.
Nawet się nie pożegnam. Jestem... zaskoczona.
Lena potrafi podnosić głos do krzyku?
Jakieś wspomnienia się połączyły? Eee.
O, nie spodziewałam się Ciebie dzisiaj. Tak strasznie się dziwnie czułam, gdy czytelnicy snuli takie domysły po prologu, że ho, ho, a on się okazał trochę banalny. I halo, starałam się opisać mężczyznę z prologu podobnie jak Ikera za pierwszym razem, ale nikt nie zwrócił na to uwagi. Smuteczek. Ja lubię cliffhangery, no... Widocznie potrafi. Ale raczej w szoku, nie złości, bo to nasza sierotka Marysia, co ją Milan ma skosi (rozwaliłaś mnie tym, hah).
UsuńMoże po prostu zabrakło Ci już języków na pożegnania, hah?
KOCHAM TWÓJ STYL PISANIA *_*
OdpowiedzUsuńA w tym rozdziale chyba przeszłaś samą siebie. Mrocznie, napięcie towarzyszące z każdym czytanym wersem, niepokój, dreszczyk...
Dzięki, teraz nie będę mogła zasnąć przez ten anielski rozdział i będę o nim myślała całą noc :P
Milan skrywa tajemnice choć po części wiadomo, że maczał on palce w śmierci Leny i zmodyfikował pamięć jej rodziców. I tak go lubię ;3
Ciekawe co Iker chciał powiedzieć Milanowi, aby przekazał to Moriatemu... Gdyby nie to, że w R15 Iker powiedział Lenie, że ją kocha pomyślałabym, że jest on zakochany w Moriatym, te rumieńce i zakłopotanie...
Ej. Ikerek raczej nie jest gejem...? Prawda...?
Krew na drzwiach i przeczucie Leny, że coś jest za nimi. Zapewne i jest :3
Panika Leny kończąca rozdział - jesteś okrutna kończąc w tym momencie :C - dodała jeszcze większego napięcia i emocjonalności.
Ach, chciałabym już kolejny...
Rozdział anielski utrzymany w cudownym klimacie ;3
Zazdro c:
W ogóle. Czy facetem z prologu lądującym w śniegu jest ojciec Leny? Tak mi się przypomniał Prolog jak przeczytałam ten fragment w rozdziale...
Sporo sekretów i wszystko po woli się rozwiązuje i nabiera sensu, mimo że wcześniej nic nie było pozbawione sensu XD
KOCHAM TO OPO I TYLE. O. XD
Pozdrawiam, weny i inspiracji i powrotu do zdrowia (chyba, że już wyzdrowiałaś XD)
anielskie-dusze.blogspot.com
cieniste-senne-marzenia.blogspot.com - to nowy blog jaki stworzyłam na potrzeby krótkich opowiadań, jakie kurzą mi się w teczkach XD jak będzie Ci się chciało to wpadnij ;)
Wrzucam tam opowiadania, aby tam były XD taki luźny blog :P
A JA TWOJE KOMENTARZE, ANIELE.
UsuńOch, z Milanem to będzie istna huśtawka emocjonalna. Raz się przysłuży, raz sobie nagrabii... Taki specyficzny typ. Coś Ci się pomiźgało. To Ty powiedział Lenie, że ją kocha. Poza tym widzieliśmy miłosny list Artura do Ikera i różne inne aluzje, więc...
Tak to bywa z przeczuciami w powieściach, heh. Okrutna, okrutna, heh. Och, anielski, najlepszy komplement. Dobrze, że skojarzyłaś z prologiem. Hehe, jak miło. Już prawie wyzdrowiałam, wracam do sił, nadrabiam zaległości w szkole i niedługo wpadnę na wszelkie blożki internetowych braci i sióstr.
Dziekuję, groszku, za wszystko.
xD
UsuńJa cały czas myślałam, że Arcana to nazwisko Ty'a XD
Sorki, mam trudności z zapamiętywaniem imion bohaterów...
Więc to Iker był w tym rozdziale a nie Ty XD
Ale czytałam ten rozdział wcziraj w nocy,kiedy byłam na granicy snu XD coś mi się po prostu pogrzmociło XD
Czekaj. Artificem - Ty
Arcana - Iker
:P
Powodzenia z nadrabianiem, znam ból, też nadrabiam :P
Pomyliłam Ty'a z Ikerkiem. OMG
UsuńNigdy więcej rozdziałów jak jestem na wpółprzytomna XD
Ojej, teraz się pewnie będzie trudno przestawić. Ale wierzę w Ciebie, ogarniesz. Znam to, imiona bohaterów to moja pięta achillesowa, czytam coś i nie wiem, o kim... Nawet jeśli chodzi o moje ukochane książki, nie pamiętam większości bohaterów...
UsuńTak, Ty Artificem i Iker Arcana.
Ogarnę :3
UsuńWiem, że Ty jest stróżem Leny i że to on powiedziałpowiedział, ze ja kocha, ale kurcze czytając wczoraj miałam przed oczyma Ty a w tekście wyraźnie było o Ikerze XD
Dlatego takie zamieszanie miałam XD
Coś w stylu mówię jedno myśląc o innym i mówie to co myślałam, a nie to co chciałam powiedzieć XD
Jezu, czekałam na ten rozdział i się doczekałam. Jest cudowny, jak wszystkie.
OdpowiedzUsuńZaczęłam kochać Milana. I co z tego, że jest tylko tworem jakieś wyobraźni? Kocham go, koniec wyjaśnień.
Lena pokazała pazurki i dobrze :)
Czy facetem z prologu lądującym w śniegu jest ojciec Leny? Tak mi się przypomniał prolog jak przeczytałam ten fragment w rozdziale...
Sporo sekretów i wszystko po woli się rozwiązuje i nabiera sensu, mimo że wcześniej nic nie było pozbawione sensu XD
Pozdrawiam, weny i inspiracji i powrotu do zdrowia (chyba, że już wyzdrowiałaś)
All the love xxx
Milan to i miłość mojego życia, więc rozumiem Cię doskonale. Ooo tak, świetnie, że pamiętacie o prologu.
UsuńTak prawie wyzdrowiałam, ale dziękuję. Wzajemnie co do reszty. xx
O tak, miałam wrażenie, że przeniosłam się we wspomnienia Leny niczym jakbym weszła do potteroskiej myśloślosiewni^^
OdpowiedzUsuńLena mogła zobaczyć rodziców, choć długo nie mogła być we wspomnieniach ojca... ale do pozdrowienie "Ave in perpetuum. Ave atque vale." Czy to aby nie ma związku coś związanego z Prologiem?
Zastanawiam się jeszcze nad tymi wspomnieniami u matki. Co to tajemniczy Aleksander się pojawił? Swoją drogą, urocze imię, heh :P Końcówka zakończona w klimacie cliffhanger... ach, niech cię szlag! (ha, i mówi to osoba, która również lubi w takich momentach kończyć^^)
Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg.
Pozdrawiam Cię serdecznie :*
Potterhead wszędzie. To cudowne uczucie. Och, ma, ma. I zobaczymy koniec wspomnienia, i dowiemy się, o co chodzi z Aleksandrem (ale to jeszcze trochę)...
UsuńDziękuję za komentarz. Także pozdrawiam, groszku.
POdoba mi się. trochę szkoda, że nie było Ty'a, ale Iker też spoko :D Iker mhyśli podobnie do Leny. Za to Milana lubię. musi się facet pilnować, by za duzo nie mówic. Wspomnienia są dziwne... z pewnością pozmieniane i pogmatwane... Powiązanie z prologiem spoko, ale jeszcze bardziej zaciekawila mnie druga część. matka Leny chyba nie była do końca normalna... może miałą jakieś kontakty z nadprzyrodzonym światem już za życia? kim jest Aleksander, a co ważniejsze, dlaczego Milan nic o nim nie wie? to wręcz podejrzane! nie podoba mi się to, ta krew , to brzmi jak ostrzeżenie,a końcówka to tylko potwierdza.
OdpowiedzUsuńCo oni tak lubią cytować literaturę klasyczną xD
zapraszam na świeżo dodany rozdział na niezaleznosc-hp.blogspot.com Jestem ciekawa Twojej opinii
Ty jeszcze będzie. On nie da o sobie zapomnieć, z pewnością. Jeśli Milan o czymś nie wie, to musi być źle, ha. Świetnie podsumowanie. Tylko Lena na razie, a Milan też co nieco wie, no, a Iker jest geniuszem (jeszcze to podkreślę!), więc...
UsuńNajpierw na resztę zerknę, może Lily mnie nie zniechęci, heh.
Dziękuję za komentarz, spokojnej nocy.
Oj, czekałam z niecierpliwością na ten rozdział. Strasznie wciągnęłam się w tę historię i cierpię katusze, gdy wyczekuję na dalszą część! No, ale co ja zrobię, że Milan jest genialnie wykreowaną postacią i trafił prosto do mojego serducha? Jakoś tak jego perspektywa podpasowała mi jakoś zdecydowanie bardziej, niż Leny. Nie odbierz tego źle, bo i poprzednia narracja była ciekawa, ale jednak Milan... no to jest Milan i kochać przestać go nie umiem.
OdpowiedzUsuńIker był uroczy z tą swoją nieśmiałością. W jakimś stopniu bardzo kojarzy mi się z Leną. Podobni są do siebie i nic dziwnego, że dziewczyna zdecydowała się na jego towarzystwo.
Ogólnie te wspomnienia były mocno zagmatwane i nie do końca się w nich odnajduję, ale myślę, że to przyjdzie z czasem. Póki co jest dużo niewiadomych i to zakończenie, za które mam olbrzymią ochotę cię udusić, serio. Bo co to za Aleksander? Czemu jego imię zostało wypisane krwią obok Celico? I co dalej, i co dalej?
Ogólnie to Milan prowadzi niebezpieczną grę. Takie lawirowanie między półprawdami jest cholernie ciężkie. Na jak długo starczy mu sił i pomysłowości? Nie wiem, ale mam nadzieję, że to wszystko nie doprowadzi go do katastrofy.
Rzucił mi się w oczy fragment o bliznach. Te powiązania, o których wspomniał Milan... kurczę, ja też je widzę, tylko nie wiem, czy przy okazji nie wyciągam zbyt daleko idących wniosków. Chyba nie będę ich ujawniać na ten moment i poczekam na jeszcze kilka dowodów, które zaprzeczyłyby lub potwierdziły moją tezę.
Co do drugiego fragmentu, a właściwie wspomnienia - otoczka godna prawdziwego horroru. Nie wiem, dlaczego, ale dźwięk pozytywki zawsze wydawał mi się przerażający. Chyba tak łatwo udało mi się wczuć w ten nastrój grozy... A dodając do tego te wydrapane zdjęcia... No to już w ogóle pełny odjazd.
No i w taki sposób dochodzimy do zakończenia, o którym już wcześniej się wypowiedziałam. Eh, co więcej mi pozostaje? Jedynie dalsze oczekiwanie na kolejny rozdział ;)
Pozdrawiam cieplutko!
Och, aż mam wyrzuty sumienia, bo coraz rzadziej piszę... No ale chodzi o jakoś, nie? Też wolę narrację Milana, jak prawie wszyscy. Nareszcie ktoś pisze o ich podobieństwie, rzadko się to zauważa... Zawsze prawda wychodzi na jaw... teoretycznie. Czekam z niecierpliwością na te Twoje teorie.
UsuńTakże pozdrawiam.
A więc jestem i ja!
OdpowiedzUsuńMea maxima, maxima culpa. Znowu tyle czekania. Módl się ze mną, żeby ten komentarz, się nie usunął, bo pisze z telefonu.
Genialnie potrafiłaś wprowadzić nas we wspomnienia Leny, to niewątpliwie wielki plus, że naprawdę dało się to zobaczyć.
Cóż było trochę mrocznie, ale myślę osobiście, że mogło być mroczniej. Czegoś mi brakło do typowego "dreszczyku". Taka wymagająca ja. Ale moja kobieca intuicja mówi mi, że w następnym rozdziale, klimacik będzie jeszcze lepszy.
O ile się nie mylę, cytat Mickiewicza z Dziadów z części II, dokładniej mowa o złym Panie, który nie może otrzymać pomocy jako duch. Dlaczego "bo kto nie był człowiekiem....". Skąd wiem? Ach, te powtórki do sprawdzianu, z drugiej gimnazjum.
Myślę, że cytowanie Mickiewicza przez Lene i Vivre to idealne podkreślenie, że jednak coś je łączy (you know, what I mean).
Tak faktycznie z Milanem coś się dzieje. Moim zdaniem to po prostu czas spedzony z Leną i Arcaną.
Gdzieś tam napisał, ze nie ma niczego wiecznie. Och jeszcze do tego nie doszedł? Miłość jest wieczna. Każdy człowiek, nawet złe charakterki, większości doznały tego uczucia. I założę się, że on też. Zresztą ja yo w ogóle, mam koncepcję, że on jest dobry, tylko został zraniony, przez rzeczy na Które w dużej mierzenie nie miał wpływu.
Także ten...czekam na 20. Ale to tak baaardzo bardzo. No i daj znać swojemu zombie-szoferowi, o której ma jutro przyjechać ;)
Huuug ♡
Jak się cieszę, mordko.
UsuńNo, zobacz jak się modliłam, udało się.
Pomyślę, jak dodać ten mrok, zbudować większe napięcie. Biorę sobie takie rady do serca, pisz śmiało. Ooo tak, dokładnie. Swoją drogą, uwielbiam (Dziady), w ogóle Mickiewicza. Mówiłam może? O tak, podkreślenie, podkreślenie.
Może to jeszcze przed nim? Kto wie? Dopiero wtedy zrozumie.
Wychodzę o 13:25, bo piąteczek i skrócone lekcje.
Dziękuję za komentarz, pozdrawiaaam.
Prosiłaś, bym cię informowała o nowych rozdziałach. :)
OdpowiedzUsuńU mnie pojawił się rozdział czwarty, zapraszam. ^^
P.S Sorki, że tutaj, nie byłam pewna, gdzie mogę. Usuń, jak tylko odczytasz, bo bez sensu, by ci zaśmiecało. ^^
www.gra-zniwiarza.blogspot.com
Nic się nie stało. Na przyszłość najlepiej zostawiaj informacje w zakładce Mapa Huncwotów.
UsuńZostałaś nominowana do LBA :)
OdpowiedzUsuńhttp://anielskie-dusze.blogspot.com/p/nomy-do-lba.html
Jak miło, aniele. :)
Usuń"powinnyśmy udać" - a nie "powinniśmy"?
OdpowiedzUsuńA więc Iker (zawsze jak piszę jego imię, to mam ochotę napisać Ikar) jest bratem Leny, nieślubnym synem jej ojca? Chyba od początku podejrzewałem, że są rodziną co znowu wiązałoby się z tą opowieścią co kiedyś słyszałem, że to dusza bliskich wychodzi duszy dopiero co zmarłego na przeciw. Co prawda nie był z nią podczas wyboru drzwi, ale zaraz potem się pojawił :)
Czy dowiem się jak umarłą Lena i to już w kolejnym rozdziale? Czemu wspomnienia wróciły?
Tajemnicze drzwi, zamazane twarze... chyba chcę dostać odpowiedzi na pytania, które mnie teraz dręczą. Chcę wiedzieć dlaczego.
A i zapomniałbym o nazwie jeziora, kojarzy mi się z turecką telenowelą, ale także z "Baśnią 1001 nocy" i nie wiem czy to ma jakiś związek z twoim opowiadaniem.
Teraz muszę na chwilę lecieć do szkoły (nie, nie cofnąłem się aż tak, ale ktoś mnie prosił o szybkie załatwienie legitymacji), ale jak wrócę to na pewno doczytam do końca, a potem będę cię prosił o informowanie mnie o nowościach, okay?
No i te swoje inne opowiadania mi gdzieś zareklamuj, czytaj: podrzuć mi linki do nich.
Pozdrawiam.
Prawdopodobnie. Znajdę fragment i poprawię. Znów dziękuję.
UsuńJak na moje, za szybko wysuwasz wnioski. Było tylko o podobieństwie Ikera do taty Leny, nic więcej. A Lena spotkała Ikera po śmierci, ze względu na to, że za życia był on Aniołem Stróżem jej siostry, Stelli.
Kot taki trochę jest... dużo rzeczy trzeba się domyślać, czytać między wierszami, pomagać sobie wszechobecną symboliką.
Wspomnienia nie wróciły. To wspomnienia rodziców Leny i także pozbawione tych dotyczących śmierci Leny.
Dowiemy się pod koniec księgi, więc już niedługo.
Ma związek z Baśnią 1001 nocy.
W porządku.
Także pozdrawiam.
Hm, hm, hm. Chyba się w końcu wyjaśniło, o kim była mowa w Prologu, co? Gdyby jeszcze było wiadomo, przed kim tak uciekał... Ale to jakoś mniej więcej tak połowa opowiadania z tego, co widzę, więc trochę cierpliwości jednak się przyda. Nie zmienia to faktu, że zawsze miło zobaczyć, jak niektóre wątki powoli zaczynają się wyjaśniać i zazębiać ze sobą.
OdpowiedzUsuńKlimat faktycznie mocno horrorowy. Bardzo trafiły do mnie te powydrapywane fotografie, pasuje mi to tego, że wspomnienia matki Leny zostały w jakiś sposób zniekształcone.
Najbardziej chyba ciekawi mnie, co znajduje się za tymi drzwiami, które Lena tak bardzo chciała otworzyć. Tak mi się skojarzyło z Potterem, gdy Harry dostał się do wspomnień Snape'a, gdy Milan powiedział, że trzeba podążać za osobą, której wspomnienia się widzi. Logiczne ograniczenie, ale jednak ograniczenie.
Podobało mi się jeszcze to skojarzenie Milana, że zarówno Vivere, jak i Lena cytują Mickiewicza, i że to obie je łączy. Niezłe, niezłe.
Pozdrawiam i lecę do następnego rozdziału. :)
Tak, w końcu... Widzę już tych czytelników, którzy oczekiwali czegoś łał, a tu tatuś.XD Starałam się podkreślić jego podobieństwo do Ikera, a opis Ikera zrobić podobny do opisu faceta z prologu... ale chyba nie wyszło, hah. Dodałabym okulary, ale wtedy to byłoby zbyt oczywiste.
UsuńNo powoli, powoli, w II księdze domknę kilka wątków... choć raczej mniej głównych.
Bardzo mi się podobały wszelkie retrospekcje i wyprawy do myślodsiewni w tej serii.
Mickiewicz łączy ludzi.XD
Dziękuję za kolejny komentarz. :)
U mnie to chyba wynika stąd, że ja w sumie aż tak się na wyglądzie bohaterów nie skupiam, nawet gdy jest dość dokładnie opisany. I tak zawsze wyobrażam ich sobie po swojemu, więc wiesz... :D W Prologu za to użyłaś bardzo podobnego opisu pod względem doboru słów, więc od razu mi się skojarzyło.
UsuńNo, domykanie głównych wątków w połowie trochę mija się z celem. ;)
W ocenie mi wypomniano, że i ja, pisząc, mało skupiam się na wyglądzie bohaterów i niektórych trudno sobie wyobrazić. Heh.
Usuń