Znamy się nie od dziś — wiecie więc zapewne, że nie lubię nieporozumień,
więc, gdy czegoś długo nie dodaję, czuję potrzebę usprawiedliwienia się lub
jakiegokolwiek kontaktu z Wami. Cóż, polecę prosto z mostu — posypało mi się.
Zapewne wiecie, jak to jest, gdy bliska osoba odchodzi, umiera albo musi
walczyć o każdy oddech. Nie mam głowy do pisania, próbowałam, ale różnie bywa z
podejściem, czasem, nie chcę niczego na siłę. Trochę mnie sprawy prywatne przytłoczyły,
dopiero powoli zaczynam się ogarniać. Odnajduję dziwną ulgę w korekcie
początkowych rozdziałów, więc, jeśli macie jakieś zastrzeżenia do nich, uwagi,
sugestie, podzielcie się nimi, proszę, pod tym postem.
Do zobaczenia. Mam nadzieję, że niedługo. Przepraszam.
Nie masz za co przepraszać. Każdy ma czasami gorszy czas. Ja sam ostatnio mam niewiele czasu, dlatego utknąłem na Nesce i jeszcze się tutaj nie pojawiłem, ale... najpierw ogarnę względnie remont, choćby podłogi, bo przy tym jest najwięcej bałaganu, a potem do ciebie powrócę. Dla każdego też czymś innym jest ukojenie w bólu, ja np lubię pisać, by czasami odgrodzić od siebie te negatywne myśli. Ty wolisz poprawiać. Akceptuję to. Ja już ci pisałem co było niejasnego dla mnie w Kotku. Jakbyś chciała się o coś dopytać czy coś, to masz mojego maila.
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji, bo może cię zainteresuje.
Tomek zaparkował przed dziwnym budynkiem. Zdaniem Pauliny, ta ruina wyglądała na całkiem opuszczoną. Nawet przez moment bała się z nim iść, bo wyraźnie zmierzał do wejścia na starą i ciemną klatkę schodową. Szybko jednak pomyślała, że jej obawy są zupełnie nieuzasadnione, bo przecież była ze swoim chłopakiem, który zawsze się o nią troszczył i nie pozwoliłby na to, by coś złego ją spotkało. Na tyle mu ufała.
– W kieszeni mam latarkę – powiedział i zatrzymał się, a gdy ją wyjęła, to ponownie zaczął kuśtykać, pomagając sobie przy tym jedną kulą.
– Dokąd idziemy?
– Na dach – odpowiedział, a jego oczy przy tym dziwnie zabłysły.
Zdaniem Pauliny, było to mocno przerażające, ale pomimo tego nie miała zamiaru rezygnować z niespodzianki, więc ucieczka tym bardziej nie była jej w głowie.
„Nie jesteś sama” – serdecznie zapraszam
Oczywiście, rozumiem. Przejrzę jeszcze Twoje komentarze.
UsuńTrzymaj się, kochana :*:*
OdpowiedzUsuńPoukładaj sobie wszystko, nic na siłę i wracaj jak tylko będziesz gotowa... My poczekamy na rozdział cierpliwie.
Dziękuję za wsparcie.
UsuńOjejku, trzymaj się! ;* Są rzeczy ważne i ważniejsze, którymi trzeba zająć się w pierwszej kolejności. Zaczekamy, aż wszystko sobie poukładasz.
OdpowiedzUsuńJeszcze raz: trzymaj się.
I Tobie też dziękuję.
UsuńTrzymaj się! Doskonale znam uczucia związane z pożegnaniem bliskiej osoby lub sam strach o nią... I wiem, że słowa pocieszenia nijak nie pomagają. To trzeba po prostu przeżyć. I tyle.
OdpowiedzUsuńJak się pozbierasz, to pamiętaj, że masz do czego wracać. My tutaj cierpliwie na ciebie poczekamy :)
Jesteście kochani.
UsuńTrzymaj się! Są sprawy znacznie ważniejsze od blogowania. Jak wszystko już Ci się poukłada, to będziesz mogła napisać już na spokojnie, a i tak wszyscy wierni czytelnicy na pewno tu zajrzą po publikacji kolejnego rozdziału, nawet, jeśli miałaby pojawić się po dłuższej przerwie.
OdpowiedzUsuńDziękuję, oczywiście.
Usuń