Puszczam znacząco oczko do wszystkich,
którzy zrozumieją sens tytułu szóstki.
............................................
† †
†
Nerwowo
drapię się po głowie, niemal do krwi. Można powiedzieć, że wyssałam ten tik
wraz z mlekiem matki, która, odkąd pamięta, gdy jest poddenerwowana, mimowolnie
powtarza ten ruch. Siedzę na schodach prowadzących na kolejne piętro i bez
wyraźnego celu pogrążam się w myślach. A może najzwyczajniej w świecie uciekam
od rzeczywistości?
Wymijają mnie zaledwie pojedyncze
jednostki. Na palcach jednej ręki policzyłabym osoby, które zachowują się jak
myślące i czujące istoty a nie roboty. Owe statystyki nie napawają mnie
entuzjazmem. Spode łba taksuję wzrokiem tych, którzy się uśmiechają.
Uśmiechający się ludzie, zwłaszcza szczerze, zawsze są na mojej liście
podejrzanych. Oprócz Ikera, ale anioł znajduje się poza wszelkimi rankingami.
Cały
czas przed oczami mam staruszka, który wciska mi w dłoń fiolkę z trucizną i bez
ogródek, prosto z mostu oznajmia: jesteś samobójcą. To było jak wylanie kubła zimnej wody, brutalne
przywrócenie do rzeczywistości. Mężczyzna nie dodawał nic od siebie, w
przeciwieństwie do Ty'a, nie wspominał o wręcz zbawiennej funkcji testu. W
żadnym stopniu nie dał mi nawet odczuć, że cała rozmowa stanowi nieodzowną jego
część, pierwsze zadanie. Także nie oceniał, patrząc z góry. Stwierdził jedynie
beznamiętnie fakt, przez który znalazłam się w ów przedziale. Podał suchą
informację, jakby sprawa dotyczyła banalnych problemów przeciętnego zjadacza
chleba. Ta niepewność zbija mnie z nóg, nie mogę przestać o tym wszystkim
myśleć. Nie pomagam nikomu w ten sposób, ale i nie potrafię przestać. Pamięć z
pewnością da się przywrócić. I mi, i mojemu Aniołowi Stróżowi. Musi się dać.
Tylko już sama nie wiem, czy czasem lepiej nie wiedzieć. Staruszek z pewnością
w pewnym stopniu ma rację. Nieumiejętnie bawimy się w filozofów, chcąc poznać
zagadki własnego umysłu, a często nie potrafimy odpowiedzieć na banalne pytania
dotyczące naszych cech czy poglądów. Od tego trzeba zacząć, a potem cierpliwie
czekać.
—
Niespodzianka! — wykrzykuje entuzjastycznie mój opiekun, teleportując się tu
nagle i przyprawiając mnie o zawał serca. Długo nie pociągnę w takim
towarzystwie. — Wiem, wiem. Nie lubisz niespodzianek, ale ta na pewno ci się
spodoba. Uwierz mi. Kto cię zna lepiej ode mnie? No nikt. Chyba nie masz co do
tego żadnych wątpliwości, co?
Spoglądam
na niego z niedowierzaniem, nie przerywając tajemniczego słowotoku. Nie mam na
to siły, na bezsensowne sprzeciwy także. Wstaję więc i niechętnie uczepiam się
ramienia Artificema, który zamierza nas teleportować. W duchu modlę się, byśmy
trafili od razu na miejsce, a nie na zupełnie inny obszar przez złośliwość
magicznego sposobu komunikacji. Mam również nadzieję, że tym razem nie
zwymiotuję. Zaciskam zęby i zamykam oczy, by łatwiej odgonić fale mdłości.
Lądujemy niedaleko recepcji, jakoś udaje mi się utrzymać na nogach. Zakrywam
dłonią usta, czując na języku posmak żółci. Jeszcze zanim unoszę powieki, czuję
obejmujące mnie w pasie drobne dłonie.
Stella
przytula się z zaangażowaniem, jej łzy kapią na moją bluzę. Gdy nachylam się, w
oczy rzuca mi się jej turkusowy płaszczyk. Chowam twarz w złocistych lokach,
które upięto w warkocz na bok. Wciągam przez nozdrza zapach owocowego szamponu
do włosów. Oniemiała przyciągam siostrę jeszcze bliżej. Chcę czuć, że jest
blisko. Właśnie tego potrzebuję. Wciąż milczę, bojąc się spytać, dlaczego
płacze. I w moich oczach szklą się łzy. Akurat Stelli się w ośrodku nie
spodziewałam. Głaszcząc dziewczynkę po głowie, szukam Ty'a. Stróż wyskakuje zza
zakrętu, a za nim idzie moja najlepsza przyjaciółka, Maja. Zdejmuje ona wysokie
buty na szpilkach, po czym spogląda na mnie z bezapelacyjnym przerażeniem.
Platynowe, krótkie włosy Hozierewicz są w nieładzie, do którego wielbicielka
mody, perfekcjonistka w tych sprawach, mnie nie przyzwyczaiła.
—
Będę rzygać — zapowiada z cichym jękiem i na oślep otwiera pierwsze drzwi, na
które trafia. Zatrzaskuje je za sobą. Chyba tylko ja wyjątkowo długo przyswajam
panujące w przedziale, deprymujące zasady.
—
Potrzymać ci włosy, piękna? — proponuje niezrażony opiekun, a odpowiada mu
głośne warknięcie. Cała ona. — Czyli nie? — dopytuje się, a Maja reaguje
identycznie, może nawet ostrzej. — Dobra, dobra, rozumiem. Nie musimy się
spieszyć, mamy czas.
Nawet
nie staram się zrozumieć jego trajkotania. Z wariatami nie wygrasz, w dużej
mierze przez ich absurdalne pojęcie zwycięstwa. Biorę siostrę na ręce, która
zarzuca mi swoje na szyję i powoli zaczyna się uspokajać. Jej ciepły oddech
łaskocze mój kark. Pewna część mnie raduje się i ma ochotę dziękować za
sprowadzenie bliskich, ale zamierzam słuchać głosu rozsądku.
—
Dlaczego to zrobiłeś...? — szepczę, oczekując wyjaśnień. Mam ochotę porządnie
go zrugać.
—
Co? — bąka zaskoczony, zbyt głośno. Czuję, jak sześciolatka znów się napina,
słysząc podniesiony ton chłopaka. — Nie rozumiem, o co ci chodzi.
Składam
na czubku głowy Stelli subtelny pocałunek. Nie wiem, jak inaczej okazać jej
moje wsparcie. Nie jestem przyzwyczajona do takich sytuacji.
— Po
co przeprowadziłeś je do tak strasznego miejsca? Mało wycierpiały? Naprawdę
sądziłeś, że się ucieszę? — wyrzucam z siebie wszystko, rozmawiając z, tak na
mnie działającym, Stróżem.
Parska
nerwowym śmiechem.
—
Słuchaj, to dla nich najlepsze. W trakcie wojny są narażone na
niebezpieczeństwo. Przez bycie twoją słabością...
—
Mam ją opatrzyć? — Niemal podskakuję, słysząc głos Ikera, którego nie
spodziewałam się zobaczyć jeszcze przez co najmniej kilka dni.
Jego
oczy są opuchnięte i podkrążone, a włosy nieułożone. Wygląda, jakby dopiero
wstał z łóżka, w którym spędził więcej czasu, niż to naturalne i wskazane. Na
ramieniu zapiął grubą, czarną opaskę. Na znak żałoby? Kim była osoba, z którą
związał się poprzez Przysięgę Krwi?
Zdumiewam
się jeszcze bardziej, gdy dociera do mnie znaczenie jego słów. Odwracam siostrę
plecami do siebie i dopiero wtedy zauważam krwawiące przecięcie na jej nodze.
Nie jest głębokie, ale szkarłatna ciecz zdążyła już poplamić moje, nowo
założone spodnie. Perfekcyjnie.
—
Boże, co się stało? Kochanie, dlaczego nie powiedziałaś? — pytam, zanim gryzę
się w język i zbliżam się ze Stellą do Arcany. Widzę w nim pediatrę i ratownika
medycznego w jednym. Ojca.
—
Czekaj, jeszcze muszę ci przedstawić kilka osób, bo... — protestuje Ty, łapiąc
mnie za ramię.
— To
poczeka. — Nie jestem w stanie racjonalnie myśleć, gdy małej coś grozi.
Już
nie taka mała — zdaję sobie sprawę. I nie taka naiwna, jakbym chciała.
† †
†
Czekam
w dość pokaźnym gabinecie, nie spuszczając wzroku z drzemiącej na kolanach
Ikera, odpoczywającej siostry. Czuję, że obecność Stróża działa uspokajająco,
więc nie protestuje, gdy ten proponuje, że ją potrzyma. Nie mam jednak zamiaru
ufać mu bezgranicznie, bo życie Stelli to zbyt wysoka cena. Wyobrażam sobie jej
funkcjonowanie po moim odejściu i enigmatycznym zniknięciu rodziców. Brzemię,
które nosiła samotnie, przekroczyłoby możliwości niejednej dojrzałej jednostki.
Martwię się o Maję, która podobno poszła się położyć przez natłok emocji. Widok
przyjaciółki, która teoretycznie nie żyje, musiał być szokujący. Jeszcze powrócę do myślenia, że ich
przebywanie w ośrodku przyniesie nieszczęście.
Odwracam
się w kierunku drzwi, trochę ospale. Za Ty'em do środka wchodzą trzy osoby. Z
zaciekawieniem przyglądam się każdemu, tylko to mi pozostaje. Wysoka kobieta o
ciemnych, ściągniętych w kucyk włosach i groźnym wyrazie twarzy, który podkreśla
bojowy, czarny strój, dumnie kroczy przodem. Jej prawy policzek przecina
wyblakła blizna. Za nią podąża wątła, piegowata Queerini z jasnoróżowymi
włosami i niezwykle hipnotyzującymi, nieproporcjonalnie wielkimi oczyma, w
których czai się niepewność. Ostatni jest młody chłopak w skórzanej kurtce. Ma
bardzo interesującą, nietypową twarz czternastowiecznego truciciela. O bladej
cerze, wyraźnie odznaczonych kościach policzkowych i widocznych gdzieniegdzie,
niebieskich żyłach.
—
Mamy trzech członków Cordragon do pomocy — objaśnia mój opiekun, mierzwiąc
włosy Ikera, jakby chciał odrzec: dobrze, że wróciłeś, brachu. Jest w tym coś
pokrzepiającego. Byle i drugi anioł się ze mną zgadzał. — Kolejno. Mika
Montero, Celico Lindsey i Milan Montero.
Zapowiada
się istna katorga dla umysłu, nigdy nie miałam pamięci do imion i nazwisk. Z
tymi zagranicznymi dopiero będzie problem. Kolejne pytające spojrzenia z mojej
strony, stają się elementem codzienności. Przypominam sobie afisz wiszący na
korytarzu, którego tytuł przetłumaczyłam dosłownie naSerce smoka. Co
symbolizuje ponury kosiarz, słynne uosobienie śmierci i strachu z nią
związanego?
— Z
mojego brata taki członek Cordragon jak z samej Vivere. Trafiło się ślepej
kurze ziarno, więc zachciało jej się jeszcze więcej — odzywa się nieprzyjemna
szatynka, a drugi Montero ignoruje ją zawzięcie. Analizuje każdy centymetr
pomieszczenia, jakby szukał zagubionej rzeczy bądź bawił się w Sherlocka
Holmesa. Takie obserwacje potrafią zająć zbłąkaną duszę. Wiem o tym aż za dobrze.
— Dla opóźnionych, to organizacja walcząca dla Lux i zrzeszająca potencjalnych
sojuszników.
—
Iker... — jęczy błagalnie Ty, kucając przed wspomnianym. — Obiecuję, że to
ostatni raz, gdy poczujesz się jak ofiara krwiożerczego wampira.
Przypominam
sobie, że osoba spoza ośrodka musi wypić krew pacjenta, by móc zostać w środku
dłużej niż godzinę. Wizyta trójki zapowiada się na długą, jeszcze nie znam jej
dokładnego celu.
—
Ktoś może przecież napić się mojej — przypominam, nie mogąc patrzeć na
obojętność anioła, który wyciąga machinalnie nadgarstek, jakby było mu wszystko
jedno. Poddaje się. To zły znak. Jak mawiała Luelle: gdy zabiorą ci smutek,
zostajesz z niczym. — To całkiem niezły sposób, by sprawdzić, czy, choć
czynności życiowe nie zanikają, potrafię się uleczać, prawda?
Mika
Montero prycha, urażona moją propozycją, a ja, nic tradycyjnie nie pojmując,
przenoszę błagalny wzrok na Stróża. Artificem wzrusza ramionami, więc ów
sugestia chociaż jemu wydaje się logiczna.
—
Nie wypiję twojej krwi — obrusza się dziewczyna i krzyżuje ręce na piersiach. —
Przy pierwszej okazji zaatakuję z kłami jednego z tych umarlaków plączących się
po korytarzach. Im to żadnej różnicy nie zrobi.
— O
co ci znowu chodzi? — irytuje się Ty. — Jestem pewien, że krew Leny jest słodka
jak miód. Komary żywią do niej platoniczne i niezniszczalne, choć
nieodwzajemnione, uczucia.
Brat
szatynki wymownie wywraca oczami i podchodzi do mnie. Wydaje się zupełnie
nieobecny, jakby myślami był zupełnie gdzie indziej. Ma w sobie coś z tych
katatonicznych pacjentów, którzy są jedną, wielką niewiadomą. Wyciągam z
kieszeni bluzy scyzoryk od Ty'a, po czym zaciskam usta i nieznacznie nacinam
skórę trochę powyżej nadgarstka. Pieczenie da się wytrzymać, więc całkiem
prawdopodobne, że stałam się bardziej odporna na ból. Z kolei przysuwam rękę do
ust młodzieńca, czując się co najmniej niepewnie. Przyciska wargi do rany i
spija niewielką ilość krwi, krzywiąc się z obrzydzeniem. Odrywa je z ulgą i
wyciera rękawem kurtki.
—
Dziękuję — wyznaje i odchodzi, zostawiając miejsce dla swojej towarzyszki.
—
Proszę? Nie ma za co? — szepczę pod nosem, podsuwając rękę do dziewczyny z
rzucającymi się w oczy, długimi włosami w odcieniu pudrowego różu. Patrzy ona
na mnie niepewnie, jakby nie była pewna, czy jest godna.
† †
†
— O
nic się nie martw — zapewnia Ty. Chyba po raz tysięczny, jak mantrę, by i sobie
dodać otuchy. Nerwowo ugniata w dłoniach dół swojej koszuli, jakby nie miał co
zrobić z rękoma, niczym występujący pierwszoklasista. — Będziemy szukać sojuszników
w innych przedziałach, ale to jutro. Jeszcze się zastanawiamy, kto z kim i
gdzie się uda. Wiem, słońce, że jesteś zmęczona, ale możemy już dziś załatwić
choć część kolejnego zadania testu.
—
Nie mogę nie martwić się o Stellę — tłumaczę, znów drapiąc się po głowie i
wbijając wzrok w zamknięte drzwi przed sobą. — Nie wiem nawet, czy wersja,
którą mi sprzedaliście, nie mija się czasem z prawdą. W ogóle to mało wiem...
— W
co drugiej wypowiedzi robisz dramatyczne pauzy jak Iker — stwierdza idiotyczny
fakt. — Wyluzuj. Koniec użalania się nad sobą. Bierzemy się w garść, okej? I,
uwierz, z głowy twojej siostry nie spadnie nawet włos, bo nic by to nam nie
dało.
— A
gdyby dało? Zrobilibyście jej coś? — Jeśli istnieje coś takiego jak siostrzany
instynkt, właśnie się u mnie włącza.
—
Nie my jesteśmy złoczyńcami w tym przedstawieniu — zaprzecza, udając głęboko
zranionego, jakbym oskarżyła go przynajmniej o ukamienowanie uciążliwego psa
sąsiadów. — Aniele, rozłóż skrzydła i fruń do chmur! — Popycha mnie tak ostro
do przodu, że przez mój opóźniony refleks prawie uderzam o klamkę.
Otwieram
drzwi i wchodzę do środka, a już po chwili zostaję poderwana do góry. Czuję się
jak bezradna marionetka. Podmuchy wiatru smagają moje policzki. Zakrywam oczy,
instynktownie je chroniąc. Mam wrażenie, że zaraz spadnę i w najlepszym wypadku
mocno się poobijam. Ląduję jednak na obu nogach, cudem utrzymując równowagę.
Kaszlę i charczę, czując ucisk w gardle. Nagle odczuwam silnie pragnienie.
Unoszę powieki i wzdrygam się, widząc pochmurne niebo, które dodatkowo szpecą
kłęby dymu. W powietrzu unosi się przyprawiający o mdłości, bliżej
niezidentyfikowany zapach.
Słyszę trzask, więc spoglądam w dół.
Podskakuję machinalnie, gdy mój mózg łączy fakty. Stąpam po zwłokach w różnym
stadium rozkładu. Pokryte pajęczyną, stare szkielety i oblepione robactwem,
oderwane kończyny świeższych ciał przyprawiają mnie o zawroty głowy. Wyścielają
one rozległe pole bitewne. Wyobrażenia o rozgrywającej się tu, krwawej masakrze
atakują mój umysł. Robi mi się niedobrze, ale nie mogę oderwać wzroku od
ludzkich stosów. Jak od ciała nieboszczyka na pogrzebie bądź ofiary wypadku.
Gdy widzisz po raz pierwszy martwe ciało, coś się w tobie zmienia, już na
zawsze.
Czuję
krew dudniącą w skroniach, to nieznośne pulsowanie. Biorę się w garść,
przypominając sobie prawdziwy cel mojego znalezienia się w tak potwornym
miejscu. Robię krok do przodu, a do moich uszu dociera chrzęst łamanych kości.
Czuję przypływ wdzięczności skierowany do Ty'a, który dostarczył mi postawne,
mocne buty. Brodzę pomiędzy truposzami jak w wodzie, wysoko unosząc nogi i
ślamazarnie posuwając się do przodu. Próbuję oderwać się od warunków i
otoczenia. Myślę o Mai, Stelli i rodzicach. Szczęśliwych wspomnień przypominam
sobie jak na lekarstwo. W pewnym momencie potykam się o coś twardego i ląduję
na brzuchu, nie zdążywszy w porę wysunąć rąk. Twarzą uderzam o zmasakrowane
ciało, moje nozdrza wypełnia odór krwi.
Na swoje nieszczęście miałam
rozchylone usta. Jęczę, podrywając się i z furią ocierając usta, czując
metaliczny posmak niezaschniętej mazi i zgnilizny. Wymiotuję obok, łapiąc się
za brzuch przez skręcające się wnętrzności. Nie mam okazji dojść do siebie, bo
czuję, jak coś łapie mnie za kostkę i ciągnie w dół. Rejestruję kościstą dłoń o
długich szponach i mogę tylko wrzeszczeć najgłośniej, jak potrafię, z ponurą
świadomością, że i tak nikt mnie nie usłyszy.
Na początek literówka:„odkąd pamięta(m)”.
OdpowiedzUsuń„Nieumiejętnie bawimy się w filozofów, chcąc poznać zagadki własnego umysłu, a często nie potrafimy odpowiedzieć na banalne pytania dotyczące naszych cech czy poglądów” – to świetne, ok? *zaklepuje miejsce pierwszego czytelnika, który cytuje Kota*
(Chwała mi) wreszcie zrozumiałam niezadowolenie Leny. I właściwie nawet je po trochu podzielam. Szkoda mi jedynie Ty'a, bo przecież chciał dobrze i faktycznie może im coś grozić, skoro trwa wojna.
„Ma bardzo interesującą, nietypową twarz czternastowiecznego truciciela” – aha. Nie pytam, skąd Lena to wie. Zupełnie nie pytam. Tak czy tak, niewiele mija się z rzeczywistością, prawda?
A propos, Milan jest jak kostka lodu w tym rozdziale, nawet przy swoim „dziękuję”. A może zwłaszcza. Dymiąca kostka lodu.
Tymczasem Ty zachowuje się jak nadpobudliwy pięciolatek. Czyli jak zwykle. Nie to, żebym mi to przeszkadzało. Dawno zdobył moje serce, tak łatwo się mnie nie pozbędzie. Ale za bardzo się skupiłam na Ikerze, żeby wylać potok słów co do tej miłości. Jestem jak: IKER, KOCHANY ANIOŁKU. Jak możesz go tak katować? Co on Ci takiego zrobił?
PS Na ile starcza ta krew, hę? Chyba nie będą urządzać wieczerzy co godzinę...
PS2 Nie zabiję Cię tylko dlatego, że pamiętam, co może być dalej. No chyba że coś pozmieniałaś. Wtedy... cóż.
PS3 Jako że czytam to drugi raz, komentarz nie jest zbyt obszerny i wychwalający ponad niebiosa. Ale wiesz, że piszesz wspaniale, więc właściwie to niepotrzebne, nie?
PS4 Wczoraj w nocy byłam jeszcze bardziej jak: IKER. Mam ochotę go przytulić.
PS5 Lubię pisać PS i tylko dlatego nie napiszę tego wszystkiego normalnie. Nic... to tylko ja.
Chodziło o mamę Leny, a nie samą Lenę, ale może tak rzeczywiście lepiej. Skąd wiesz, że jesteś pierwsza, hah? To taki typ twarzy, który masz przed oczami non stop, jeśli czytujesz kryminały. Oj tak. Dymiąca kostka lodu? Hah. Krew starcza tak jakby na wieczność, hah. Iker taki przytulaśny.
UsuńSzkoda mi Ikera, bo bardzo go polubiłam (zresztą jak można by było go nie lubić? Choć na pierwszym miejscu i tak wciąż nieodwołalnie stoi Ty). Spodobało mi się to zdanie o zabraniu smutku. Jest w tym dużo prawdy. Z jednej strony widok smutnego Ikera z pewnością również nie należałby do przyjemnych, ale ta martwa obojętność jest jeszcze gorsza.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że Lena była zła, że najbliżsi dla niej ludzie znaleźli się w tak nieprzyjemnym miejscu, ale Ty ma sporo racji - teraz kiedy Maja i Stella są blisko, mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś spróbuje zrobić im krzywdę. Zresztą Lena przynajmniej ma teraz wsparcie i na pewno będzie się czuła lepiej pod względem psychicznym, mając przy sobie siostrę i przyjaciółkę, za którymi nie musi już dłużej tęsknić. No i dla nich pod tym względem to też jest o wiele lepsza sytuacja. Już nie wspominając o tym, że sądziły, że Lena jest martwa i nigdy jej już nie zobaczą.
Pozdrawiam
j-majkowska
Rzeczywiście jeszcze nie spotkałam się z osobą, która nie lubi Ikera, ale, wiadomo, na pewno by się taka znalazła. Cieszę się, że czytelnicy spoglądają na to w ten sposób. Widzą zarówno rację Leny, jak i Ty'a, a to podstawa do stworzenia autentycznego ,,sporu''.
UsuńRównież pozdrawiam.
Piksel nadchodzi bo jutro nie idzie na wuef i idzie do szkoły dwie godziny potem. Nie nie zwracam uwagi na to ze jest koniec roku i nauczyciele chcą nas dobić. W ogóle. Ani trochę. Cholernie.
OdpowiedzUsuńTik drapania się w głowę ? A to ciekawe. Ja gdy się denerwuje obgryzam paznokcie. Mam nadzieję ze polonistka mi kiedyś wybaczy, moje zamyslanie się na polskim. Mam wtedy odruch patrzenia w niebo; kocham patrzeć w ten błękit. Gdybyś patrzyla na niego codziennie po jakimś czasie zobaczylabys ze każdego dnia jest inny. Mówiłam już ze z okna z sali od polskiego jest genialny widok?
Istnieją różne rodzaje uśmiechu. Kocham ironiczne uśmiechy, te "półgębki" cudowne. Mijasz się z kimś o włos, patrzysz przez ramię i obdarzasz osobke takim uśmiechem. Ach.
"Suche" odpowiedzi sa najgorsze. Nienawidzę ich. Kiedy z kimś rozmawiam chce widzieć. Czy mnie lubi, czy jest na mnie zły, czy temat rozmowa jest ważny. W monologach potrzebuje emocji, jak pieprzonego tlenu do oddychania (!)
Ten fragment: " nieumiejetnie bawimy się w filozofow chcąc poznać zagadki własnego umysłu a często nie potrafimy odpowiedzieć na banalne pytania dotyczące naszych cech czy poglądów" - naprawdę czułam potrzebę napisania tego w całości. Informacja - dodane do szufladki w głowie pt. "Ulubione cytaty". Chyba założę zeszyt z nagłówkiem "Cytaty Corteen"
Nie wiem jak to jest mieć młodsze rodzeństwo ale naprawdę kocham małe dzieci. Próbuje się postawić w roli Leny. Maja musiała naprawdę to przeżyć. Posunięcie Ty'a dotyczące sprowadzenia ich tam było jednocześnie mądre i głupie.
Mam dziwne wrażenie ze gdyby nie obecność paru osób w pokoju to między Lena a Mika byłaby "lekka" wymiana zdań chociaż nie zauważyłam jeszcze u Leny takich...zagrywek ?
To może idiotycznie opóźniony zapłon, wiem ze jestem mało spotrzegawcza i zapominam co było w poprzednim rozdziale Po 5 minutach (naprawdę nie specjalnie) ale czyżby coś w Lenie się zmieniło ? Wreszcie przy rozkladajacych się trupach zwlokach itd. Zachowuje się po LUDZKU. Czyli nie mówi jakie to fuj i ble i idzie dalej, tylko mówi jakie to fuj i ble i rzyga - wiem, wiem, wiem jak zabrzmiało to zdanie. Przepraszam.
I nie. Dopóki nie ogarne symboliki Golebi nie ogarne o co chodzi. Coś mi dzwoni tylko nie wiem w którym kościele. Możliwe ze wiem o co chodzi tylko jakoś nie moge tego z siebie wykrztusic heh.
Pikseeeel ^^
Cytaty Corteen, haha. Ja mam interesujące widoki z sali chemicznej... Masz pewną słuszność co do Leny i Miki. Po ludzki, tak ma być. To myśl, myśl. :)
UsuńCudo!
OdpowiedzUsuńLecę dalej :)
Mega się wciągnęłam ^^
Vicky ❤
Byłam, zobaczyłam i polubiłam :) Jestem zmęczona, więc wybacz, że tak krótko ale uważam, że chociaż tak wypada powiadomić autora, że tym, że się czyta ;)
OdpowiedzUsuńSorki za błędy, ale one tylko potwierdzają to, co napisałam :D
UsuńNie ma sprawy, dziękuję za odzew. :)
UsuńTen rozdział póki co jest moim ulubionym :3
OdpowiedzUsuńZaskoczyło mnie, że siostra Leny i jej przyjaciółka znalazły się w przedziale u Leny. Myślałam, że one również popełniły samobójstwo. Później jednak okazało się, że to Ty je sprowadził. I przyznam szczerze, że nie do końca dobrze zrozumiałam czy Stella i Maja żyją czy są martwe. Więc jeśli mogę to proszę o wytłumaczenie :)
No chyba, że w następbym rozdziale się dowiem więcej. I mam jeszcze takie pytanie: czy Iker jest Stróżem Leny czy Stelli? Bo jak dobrze pamiętam z 3-go rozdziału to chyba Stelii...
Bardzo spodobało mi się to zdanie: ,,gdy zabiorą ci smutek zostajesz z niczym" - jest bardzo głębokie w znaczeniu i dość życiowie :) dołączam je do listy pięknych cyatatów, które spisuje z książek ;)
Końcówka rozdziału, że tak powiem, bardzo w moim guście ;}
Czułam ten dreszyk emocji związany z ,,spacerowaniem" pośród trupów. Nie to że lubie trupy czy coś XD po prostu uwielbiam horrory XD A ta scena zachęciła mnie jeszcze bardziej do dalszego czytania. Co się stanie? Czemu ona przełazi przez polanę trupów? Po co to wszystko? Itd. Także jeszcze dziś wieczorem przybędę czytać kolejny rozdział ;3
Coś ten komentarz nie wyszedł tak jak chciałam :/ ale mniej więcej napisałam to co czułam(?) XD
Pozdrawiam i weny jak zawsze :P
anielskie-dusze.blogspot.com
Cieszę się. Żyją, jak najbardziej. Byłam pewna, że to jasno wynika z tekstu. Skoro nie, muszę go przejrzeć.
UsuńIker jest Stróżem Stelli. Leny jest Ty.
Jak mi miło. :)
Wyszedł cudnie. Kolejny raz z całego serca dziękuję za komentarz.
Miłego dnia i dużo weny. :)
Więc oczko to nie do mnie, bo ja niedomyślna zupełnie nie wiem, czemu gołąbki w tytule zawitały :( Myślałam, kombinowałam i dalej nico. Pustka w mej głowie aż dołująca troszkę jest. No, ale nic kiedyś może to rozgryzę. W końcu uparte stworzenie ze mnie jest.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję punkt Lenie. Też myślę, że czasami lepiej jest nie wiedzieć. To takie oszukiwanie samego siebie w dużej mierze, ale w niektórych momentach tego naszego zakręconego życia bardzo potrzebne. Iwona z mojego opowiadania tego wniosku nie podziela, ale o tym kiedy indziej :D
Ty jest genialny i dochodzę do tego wniosku już po raz nie wiem który. Uwielbiam wszelkie gaduły w opowiadaniach, oczywiście o ile nie smucą trzy po trzy. Ty jest taki ekscentryczny, ale przez to właśnie taki ciekawy. Mam mieszane uczucia, co do jego pomysłu sprowadzenia siostry i koleżanki Leny do tego dziwnego świata. No, ale dostrzegam też powody, dla których się na to zdecydował.
Niepokoi mnie stan, w jakim znajduje się Iker. Nie jest z nim ciekawie, ale mam nadzieję, że to przejściowe i minie. Za bardzo się do niego przywiązałam i ta jego obojętność aż boli.
Poznajemy nowe postaci i cóż... póki co nie mam wyrobione o nich zdania, ale to nic dziwnego. Dopiero co je przedstawiłaś. O ile do Celico i Milana raczej się przyzwyczaję, o tyle Mika jednak wydaje mi się trudną osobistością. Wydaje mi się, że ona i Lena raczej najlepszymi przyjaciółkami nie zostaną.
Kolejna część testu... Oj, to było drastyczne. Tylko co się wydarzy potem? Koniec czy raczej szykujesz dla niej coś jeszcze?
Lecę do kolejnego ;)
Oczko było głównie do tych, co czytali poprzednią wersję. Im o wiele łatwiej się domyśleć, jeśli akurat o to chodzi.
UsuńTrzeba i pisać o postaciach, z którymi się nie zgadzamy, prawda? Ja akurat wybrałam Lenę, bardzo do mnie podobną. Ty masz z Iwoną chyba cięższy orzech do zgryzienia.
Mieszane uczucia... tak, tak. Starałam się tak to przedstawić, by część racji miał zarówno Ty jak i Lena. Gdy opisujesz kłótnie, lepiej nie bądź bardziej po żadnej ze stron, powiadają.
Lena i Mika to trochę jak ogień i woda.
Lena nie będzie mieć łatwą, muszę przyznać. :)
Dziękuję za komentarz. :) Miłego.
Yyy, chciałam skomentować post o Twojej ocenie, ale nie mogę, bo nie działa "Opublikuj", więc wrzucę to tutaj:
OdpowiedzUsuńWidziałam ocenę oraz Twoje komentarze. Chyba powiem tylko, że spodziewałam się podobnego rezultatu, gdy wspomniałaś, że czekasz na ocenę Leny, i nie mówię tylko o błędach w samej ocenie.
A najbardziej to się zgadzam z tym, że wcale nie tak łatwo interpretować te Twoje tytuły. Próbowałam z kukułką, wiem, co mówię. :)
W samej ocenie zgodzę się chyba tylko z tym, że czasem wstawiasz zupełnie niepotrzebne przecinki. Niemniej jednak uważam, że sama ocena za wiele Ci nie dała.
Co do samego rozdziału - trochę krótki. :) Ale za to ostatnia scena zupełnie mi to wynagradza, turpizm i naturalizm to chyba moje ulubione ostatnimi czasy nurty w literaturze.
Coś mam wrażenie, że Lena dobrze przeczuwa, że intencje Ty'a wcale nie są aż tak czyste, jakby się to mogło wydawać. On mi trochę na takiego wygląda, że walczy po dobrej stronie, ale jeśli będzie trzeba kogoś poświęcić, to zrobi to. Może nie bez wahania, ale zrobi, podczas gdy Iker niekoniecznie. Nie wyprowadzaj mnie tutaj z ewentualnego błędu, taki headcanon sobie tworzę. :)
Cordragon (w sensie organizacja) przypomina mi trochę "Szarańczę" Kossakowskiej. Nie wiem, czy czytałaś jej "Siewcę wiatru", zakładam, że tak. To już nie są grzeczne aniołki, tylko osoby do wykonywania brudnej roboty. Tym bardziej mnie cieszy, że Milan będzie miał swoje własne kroniki.
Jeśli uda Ci się coś zrobić z komentarzami pod tym postem o ocenie, to daj znać, chętnie tam na ten temat podyskutuję.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że szkoła nie daje się za bardzo we znaki. :)
Dzień dobry.
UsuńCzekam jeszcze na nowy szablon. Przez ten często robi się tak, że nie można komentować.
Symboliki często są niejednoznaczne... Oj, tak.
Dlaczego uważasz, że ocena za wiele mi nie dała?
Nie zamierzam wyprowadzać. Psuć zabawy ani gratulować intuicji czy coś takiego. Cudownie, że masz swoje przypuszczenia.
A jednak nie czytałam. Choć książkę tę kojarzę oczywiście.
Może po prostu skomentujesz ocenę na WS?.
Dziękuję za odzew. Nie daje się. Tylko jestem nieprzyzwyczajona i trochę rozleniwiona.
Trzymaj się.
Okej, to wszystko wyjaśnia, w takim razie będę robić to tutaj.
UsuńNa WS raczej nie mam zamiaru komentować; nie lubię panującego tam klimatu, że tak to ujmę.
Dlaczego tak uważam? Zacznę chyba od tego, że niektóre rozdziały zostały podsumowane jednym, dwoma zdaniami, a na pewno dało się na ten temat napisać więcej. Zresztą sama niemożność, nie wiem, zrozumienia, o co chodzi z Lux i Tenebris, choć przecież było to wyjaśnione naprawdę dokładnie, powoduje, że mam pewne wątpliwości, czy Lena w ogóle wczytała się w tekst. Zwykłych błędów też zresztą nie pokazała (jak na przykład z tym "ów" w którymś z pierwszych rozdziałów; w tym ten błąd też się pojawił, jak chociażby "ów sugestia" - "owa"). Momentami zresztą ocena przypominała mi nieco rozentuzjazmowany komentarz niż cokolwiek innego.
Jeśli oczywiście uważasz, że ta ocena jest dla Ciebie pomocna - to super, ale ja jakoś wielu porad poza "opisuj bohaterów i pomieszczenia" nie zauważyłam.
W takim razie - przeczytaj. :) Może nie powiem, że polecam, bo to żadna wybitna literatura nie jest, ale momentami jest okej. Prędzej poleciłabym Wiliamsa i jego "Brudne ulice nieba" i "Szczęśliwą godzinę w piekle". Tam też jest pierwszoosobowa narracja, więc chyba przypadnie Ci do gustu.
No tak, niby tylko dwa miesiące przerwy, a potem się człowiek próbuje ogarnąć przez pół roku. :D
Oceniam tam ostatnio jako Fenoloftaleina, heh. Ale wiadomo, jak to bywa. Ja na przykład nie lubię atmosfery na Pomackamy.
UsuńPewnie autorka oceny nie chciała niepotrzebnie streszczać fabuły. Pisała tylko o tym, co mogła jakoś skomentować. Co do Stron, wielu osobom to się wciąż myli, choć czytają Kota od dawna i aktywnie komentują. Oceniająca nie jest betą, nie musiała wskazywać wszystkich błędów. Dziękuję o przypomnieniu o tym (ów), będę pamiętała podczas poprawiania rozdziałów.
Skomentowałam w kilku postach tę ocenę. Zadałam kilka pytań o konkrety; kto zasłużył na swoje pięć minut, czego opisu brakowało i tak dalej. Jeszcze Lena może coś uzupełnić.
Każdy lubi czasem przeczytać coś niezbowiązującego, wcale nie ambitnego, tak czysto dla rozrywki. Na pewno się kiedyś zapoznam.
Ooo, tak, heh.
O proszę, tego się nie spodziewałam :) ale wiesz, co mam na myśli w takim razie.
UsuńTak, na pewno nie chciała streszczać, ale po prostu odniosłam wrażenie, że chyba jednak można było skomentować wszystko nieco dokładniej. Nie czytałam jednak dalszych rozdziałów, więc może faktycznie się nie dało, tu nie będę się mocno sprzeczać.
Zgadzam się też, że oceniająca nie jest betą, niemniej jednak takie błędy raz, że powinna wyłapać, a dwa, że nie może popełniać ich sama. No bo co można sobie pomyśleć o oceniającej, która pisze z błędami gramatycznymi?
Widziałam Twoje komentarze, więc oczywiście dobrze, że będzie mogła coś uzupełnić, ja tylko bazowałam na tym, co napisała do tej pory w ocenie. :)
Wiem, wiem.
UsuńKażdy ma też inne sposób oceniania, prawda? Ja też nie lubię lać wody. Na treści skupiam się głównie w podsumowaniu.
Cześć :) Boże, zaglądam tutaj po całkiem długiej przerwie... Jednak ciekawość wygrała i choć minęło trochę czasu, to wiedz, że nie zapominałam. W czasie wolnym, więc pewnie dosyć rzadko, ale będę tu nadal zaglądać i czytać. Bo uważam, że jest jak najbardziej warto.
OdpowiedzUsuńW każdym razie, widzę, że mam przed sobą dużo lektury — co lubię, bo nie muszę na nic czekać! :D
Pozdrawiam! ;)
Cześć. Jak się cieszę. Och, rozumiem, nie spiesz się. Czytaj w swoim tempie.
UsuńTakże pozdrawiam.
Mai? A więc dałaś na imię koleżance głównej bohaterki tak samo jak i twoja koleżanka ma na imię? Czy głównej bohaterce też nadałaś kilka swoich cech, a może także imię? Gdzieś przeczytałem, że także nie masz głowy do imion i nazwisk, zwłaszcza tych zagranicznych.
OdpowiedzUsuńJakim cudem Maja i siostra głównej bohaterki są w tym dziwnym wymiarze? Czy zostały tam jakoś przeniesione przez Ty'ego, czy może także umarły. Pewnie źle odmieniłem Ty'ego, ale ja także nie mam głowy do zagranicznych imion i tym bardziej ich odmianie przez przypadki :)
Przyjaciółka Leny ma wprawdzie imię mojej przyjaciółki, ale tak miało być, nim ta przyjaciółka stała się moją przyjaciółką. Zbieg okoliczności. Główna bohaterka ma całkiem sporo moich cech, ale nie przesadzam, bo wiem, dokąd prowadzi tworzenie swojego alter ego... Tak, nie mam pamięci, zupełnie, postacie książkowe zlewają się w jedno i je zapominam.
UsuńNic im się nie stało. Ty je tam przeniósł dla ich bezpieczeństwa. Odmienia się Ty'a na przyszłość.
Na resztę komentarzy odpowiem później. :)
Dobra, końcówka była niesamowita! Lubię horror, nawet uwielbiam i świetnie mi się czytało, chociaż mówiłam, że trochę jestem niekumata w tej fabule i się gubię :(
OdpowiedzUsuńWeny, czasu i sprawnego kompa
Pozdrawiam
Rolaka z
http://granica-olimpu.blogspot.com
To pytaj, pytaj, śmiało. I nie Ty niekumata, bo wiele osób się gubi przez moje dziwne podejście do tłumaczeń i zabawę w symbolikę, ukryte znaczenia i tak dalej.
UsuńAwww, awww, wielkie dzięki za kolejny odzew. :)