28 maja 2016

6. Gołębie

     Puszczam znacząco oczko do wszystkich, którzy zrozumieją sens tytułu szóstki.
............................................

† † †
Nerwowo drapię się po głowie, niemal do krwi. Można powiedzieć, że wyssałam ten tik wraz z mlekiem matki, która, odkąd pamięta, gdy jest poddenerwowana, mimowolnie powtarza ten ruch. Siedzę na schodach prowadzących na kolejne piętro i bez wyraźnego celu pogrążam się w myślach. A może najzwyczajniej w świecie uciekam od rzeczywistości?
Wymijają mnie zaledwie pojedyncze jednostki. Na palcach jednej ręki policzyłabym osoby, które zachowują się jak myślące i czujące istoty a nie roboty. Owe statystyki nie napawają mnie entuzjazmem. Spode łba taksuję wzrokiem tych, którzy się uśmiechają. Uśmiechający się ludzie, zwłaszcza szczerze, zawsze są na mojej liście podejrzanych. Oprócz Ikera, ale anioł znajduje się poza wszelkimi rankingami.

Cały czas przed oczami mam staruszka, który wciska mi w dłoń fiolkę z trucizną i bez ogródek, prosto z mostu oznajmia: jesteś samobójcą. To było jak wylanie kubła zimnej wody, brutalne przywrócenie do rzeczywistości. Mężczyzna nie dodawał nic od siebie, w przeciwieństwie do Ty'a, nie wspominał o wręcz zbawiennej funkcji testu. W żadnym stopniu nie dał mi nawet odczuć, że cała rozmowa stanowi nieodzowną jego część, pierwsze zadanie. Także nie oceniał, patrząc z góry. Stwierdził jedynie beznamiętnie fakt, przez który znalazłam się w ów przedziale. Podał suchą informację, jakby sprawa dotyczyła banalnych problemów przeciętnego zjadacza chleba. Ta niepewność zbija mnie z nóg, nie mogę przestać o tym wszystkim myśleć. Nie pomagam nikomu w ten sposób, ale i nie potrafię przestać. Pamięć z pewnością da się przywrócić. I mi, i mojemu Aniołowi Stróżowi. Musi się dać. Tylko już sama nie wiem, czy czasem lepiej nie wiedzieć. Staruszek z pewnością w pewnym stopniu ma rację. Nieumiejętnie bawimy się w filozofów, chcąc poznać zagadki własnego umysłu, a często nie potrafimy odpowiedzieć na banalne pytania dotyczące naszych cech czy poglądów. Od tego trzeba zacząć, a potem cierpliwie czekać.
— Niespodzianka! — wykrzykuje entuzjastycznie mój opiekun, teleportując się tu nagle i przyprawiając mnie o zawał serca. Długo nie pociągnę w takim towarzystwie. — Wiem, wiem. Nie lubisz niespodzianek, ale ta na pewno ci się spodoba. Uwierz mi. Kto cię zna lepiej ode mnie? No nikt. Chyba nie masz co do tego żadnych wątpliwości, co?
Spoglądam na niego z niedowierzaniem, nie przerywając tajemniczego słowotoku. Nie mam na to siły, na bezsensowne sprzeciwy także. Wstaję więc i niechętnie uczepiam się ramienia Artificema, który zamierza nas teleportować. W duchu modlę się, byśmy trafili od razu na miejsce, a nie na zupełnie inny obszar przez złośliwość magicznego sposobu komunikacji. Mam również nadzieję, że tym razem nie zwymiotuję. Zaciskam zęby i zamykam oczy, by łatwiej odgonić fale mdłości. Lądujemy niedaleko recepcji, jakoś udaje mi się utrzymać na nogach. Zakrywam dłonią usta, czując na języku posmak żółci. Jeszcze zanim unoszę powieki, czuję obejmujące mnie w pasie drobne dłonie.
Stella przytula się z zaangażowaniem, jej łzy kapią na moją bluzę. Gdy nachylam się, w oczy rzuca mi się jej turkusowy płaszczyk. Chowam twarz w złocistych lokach, które upięto w warkocz na bok. Wciągam przez nozdrza zapach owocowego szamponu do włosów. Oniemiała przyciągam siostrę jeszcze bliżej. Chcę czuć, że jest blisko. Właśnie tego potrzebuję. Wciąż milczę, bojąc się spytać, dlaczego płacze. I w moich oczach szklą się łzy. Akurat Stelli się w ośrodku nie spodziewałam. Głaszcząc dziewczynkę po głowie, szukam Ty'a. Stróż wyskakuje zza zakrętu, a za nim idzie moja najlepsza przyjaciółka, Maja. Zdejmuje ona wysokie buty na szpilkach, po czym spogląda na mnie z bezapelacyjnym przerażeniem. Platynowe, krótkie włosy Hozierewicz są w nieładzie, do którego wielbicielka mody, perfekcjonistka w tych sprawach, mnie nie przyzwyczaiła.
— Będę rzygać — zapowiada z cichym jękiem i na oślep otwiera pierwsze drzwi, na które trafia. Zatrzaskuje je za sobą. Chyba tylko ja wyjątkowo długo przyswajam panujące w przedziale, deprymujące zasady.
— Potrzymać ci włosy, piękna? — proponuje niezrażony opiekun, a odpowiada mu głośne warknięcie. Cała ona. — Czyli nie? — dopytuje się, a Maja reaguje identycznie, może nawet ostrzej. — Dobra, dobra, rozumiem. Nie musimy się spieszyć, mamy czas.
Nawet nie staram się zrozumieć jego trajkotania. Z wariatami nie wygrasz, w dużej mierze przez ich absurdalne pojęcie zwycięstwa. Biorę siostrę na ręce, która zarzuca mi swoje na szyję i powoli zaczyna się uspokajać. Jej ciepły oddech łaskocze mój kark. Pewna część mnie raduje się i ma ochotę dziękować za sprowadzenie bliskich, ale zamierzam słuchać głosu rozsądku.
— Dlaczego to zrobiłeś...? — szepczę, oczekując wyjaśnień. Mam ochotę porządnie go zrugać.
— Co? — bąka zaskoczony, zbyt głośno. Czuję, jak sześciolatka znów się napina, słysząc podniesiony ton chłopaka. — Nie rozumiem, o co ci chodzi.
Składam na czubku głowy Stelli subtelny pocałunek. Nie wiem, jak inaczej okazać jej moje wsparcie. Nie jestem przyzwyczajona do takich sytuacji.
— Po co przeprowadziłeś je do tak strasznego miejsca? Mało wycierpiały? Naprawdę sądziłeś, że się ucieszę? — wyrzucam z siebie wszystko, rozmawiając z, tak na mnie działającym, Stróżem.
Parska nerwowym śmiechem.
— Słuchaj, to dla nich najlepsze. W trakcie wojny są narażone na niebezpieczeństwo. Przez bycie twoją słabością...
— Mam ją opatrzyć? — Niemal podskakuję, słysząc głos Ikera, którego nie spodziewałam się zobaczyć jeszcze przez co najmniej kilka dni.
Jego oczy są opuchnięte i podkrążone, a włosy nieułożone. Wygląda, jakby dopiero wstał z łóżka, w którym spędził więcej czasu, niż to naturalne i wskazane. Na ramieniu zapiął grubą, czarną opaskę. Na znak żałoby? Kim była osoba, z którą związał się poprzez Przysięgę Krwi?
Zdumiewam się jeszcze bardziej, gdy dociera do mnie znaczenie jego słów. Odwracam siostrę plecami do siebie i dopiero wtedy zauważam krwawiące przecięcie na jej nodze. Nie jest głębokie, ale szkarłatna ciecz zdążyła już poplamić moje, nowo założone spodnie. Perfekcyjnie.
— Boże, co się stało? Kochanie, dlaczego nie powiedziałaś? — pytam, zanim gryzę się w język i zbliżam się ze Stellą do Arcany. Widzę w nim pediatrę i ratownika medycznego w jednym. Ojca.
— Czekaj, jeszcze muszę ci przedstawić kilka osób, bo... — protestuje Ty, łapiąc mnie za ramię.
— To poczeka. — Nie jestem w stanie racjonalnie myśleć, gdy małej coś grozi.
Już nie taka mała  zdaję sobie sprawę. I nie taka naiwna, jakbym chciała.

† † †
Czekam w dość pokaźnym gabinecie, nie spuszczając wzroku z drzemiącej na kolanach Ikera, odpoczywającej siostry. Czuję, że obecność Stróża działa uspokajająco, więc nie protestuje, gdy ten proponuje, że ją potrzyma. Nie mam jednak zamiaru ufać mu bezgranicznie, bo życie Stelli to zbyt wysoka cena. Wyobrażam sobie jej funkcjonowanie po moim odejściu i enigmatycznym zniknięciu rodziców. Brzemię, które nosiła samotnie, przekroczyłoby możliwości niejednej dojrzałej jednostki. Martwię się o Maję, która podobno poszła się położyć przez natłok emocji. Widok przyjaciółki, która teoretycznie nie żyje, musiał być szokujący.  Jeszcze powrócę do myślenia, że ich przebywanie w ośrodku przyniesie nieszczęście.
Odwracam się w kierunku drzwi, trochę ospale. Za Ty'em do środka wchodzą trzy osoby. Z zaciekawieniem przyglądam się każdemu, tylko to mi pozostaje. Wysoka kobieta o ciemnych, ściągniętych w kucyk włosach i groźnym wyrazie twarzy, który podkreśla bojowy, czarny strój, dumnie kroczy przodem. Jej prawy policzek przecina wyblakła blizna. Za nią podąża wątła, piegowata Queerini z jasnoróżowymi włosami i niezwykle hipnotyzującymi, nieproporcjonalnie wielkimi oczyma, w których czai się niepewność. Ostatni jest młody chłopak w skórzanej kurtce. Ma bardzo interesującą, nietypową twarz czternastowiecznego truciciela. O bladej cerze, wyraźnie odznaczonych kościach policzkowych i widocznych gdzieniegdzie, niebieskich żyłach.
— Mamy trzech członków Cordragon do pomocy — objaśnia mój opiekun, mierzwiąc włosy Ikera, jakby chciał odrzec: dobrze, że wróciłeś, brachu. Jest w tym coś pokrzepiającego. Byle i drugi anioł się ze mną zgadzał. — Kolejno. Mika Montero, Celico Lindsey i Milan Montero.
Zapowiada się istna katorga dla umysłu, nigdy nie miałam pamięci do imion i nazwisk. Z tymi zagranicznymi dopiero będzie problem. Kolejne pytające spojrzenia z mojej strony, stają się elementem codzienności. Przypominam sobie afisz wiszący na korytarzu, którego tytuł przetłumaczyłam dosłownie naSerce smoka. Co symbolizuje ponury kosiarz, słynne uosobienie śmierci i strachu z nią związanego?
— Z mojego brata taki członek Cordragon jak z samej Vivere. Trafiło się ślepej kurze ziarno, więc zachciało jej się jeszcze więcej — odzywa się nieprzyjemna szatynka, a drugi Montero ignoruje ją zawzięcie. Analizuje każdy centymetr pomieszczenia, jakby szukał zagubionej rzeczy bądź bawił się w Sherlocka Holmesa. Takie obserwacje potrafią zająć zbłąkaną duszę. Wiem o tym aż za dobrze. — Dla opóźnionych, to organizacja walcząca dla Lux i zrzeszająca potencjalnych sojuszników.
— Iker... — jęczy błagalnie Ty, kucając przed wspomnianym. — Obiecuję, że to ostatni raz, gdy poczujesz się jak ofiara krwiożerczego wampira.
Przypominam sobie, że osoba spoza ośrodka musi wypić krew pacjenta, by móc zostać w środku dłużej niż godzinę. Wizyta trójki zapowiada się na długą, jeszcze nie znam jej dokładnego celu.
— Ktoś może przecież napić się mojej — przypominam, nie mogąc patrzeć na obojętność anioła, który wyciąga machinalnie nadgarstek, jakby było mu wszystko jedno. Poddaje się. To zły znak. Jak mawiała Luelle: gdy zabiorą ci smutek, zostajesz z niczym. — To całkiem niezły sposób, by sprawdzić, czy, choć czynności życiowe nie zanikają, potrafię się uleczać, prawda?
Mika Montero prycha, urażona moją propozycją, a ja, nic tradycyjnie nie pojmując, przenoszę błagalny wzrok na Stróża. Artificem wzrusza ramionami, więc ów sugestia chociaż jemu wydaje się logiczna.
— Nie wypiję twojej krwi — obrusza się dziewczyna i krzyżuje ręce na piersiach. — Przy pierwszej okazji zaatakuję z kłami jednego z tych umarlaków plączących się po korytarzach. Im to żadnej różnicy nie zrobi.
— O co ci znowu chodzi? — irytuje się Ty. — Jestem pewien, że krew Leny jest słodka jak miód. Komary żywią do niej platoniczne i niezniszczalne, choć nieodwzajemnione, uczucia.
Brat szatynki wymownie wywraca oczami i podchodzi do mnie. Wydaje się zupełnie nieobecny, jakby myślami był zupełnie gdzie indziej. Ma w sobie coś z tych katatonicznych pacjentów, którzy są jedną, wielką niewiadomą. Wyciągam z kieszeni bluzy scyzoryk od Ty'a, po czym zaciskam usta i nieznacznie nacinam skórę trochę powyżej nadgarstka. Pieczenie da się wytrzymać, więc całkiem prawdopodobne, że stałam się bardziej odporna na ból. Z kolei przysuwam rękę do ust młodzieńca, czując się co najmniej niepewnie. Przyciska wargi do rany i spija niewielką ilość krwi, krzywiąc się z obrzydzeniem. Odrywa je z ulgą i wyciera rękawem kurtki.
— Dziękuję — wyznaje i odchodzi, zostawiając miejsce dla swojej towarzyszki.
— Proszę? Nie ma za co? — szepczę pod nosem, podsuwając rękę do dziewczyny z rzucającymi się w oczy, długimi włosami w odcieniu pudrowego różu. Patrzy ona na mnie niepewnie, jakby nie była pewna, czy jest godna.

† † †
— O nic się nie martw — zapewnia Ty. Chyba po raz tysięczny, jak mantrę, by i sobie dodać otuchy. Nerwowo ugniata w dłoniach dół swojej koszuli, jakby nie miał co zrobić z rękoma, niczym występujący pierwszoklasista. — Będziemy szukać sojuszników w innych przedziałach, ale to jutro. Jeszcze się zastanawiamy, kto z kim i gdzie się uda. Wiem, słońce, że jesteś zmęczona, ale możemy już dziś załatwić choć część kolejnego zadania testu.
— Nie mogę nie martwić się o Stellę — tłumaczę, znów drapiąc się po głowie i wbijając wzrok w zamknięte drzwi przed sobą. — Nie wiem nawet, czy wersja, którą mi sprzedaliście, nie mija się czasem z prawdą. W ogóle to mało wiem...
— W co drugiej wypowiedzi robisz dramatyczne pauzy jak Iker — stwierdza idiotyczny fakt. — Wyluzuj. Koniec użalania się nad sobą. Bierzemy się w garść, okej? I, uwierz, z głowy twojej siostry nie spadnie nawet włos, bo nic by to nam nie dało.
— A gdyby dało? Zrobilibyście jej coś? — Jeśli istnieje coś takiego jak siostrzany instynkt, właśnie się u mnie włącza.
— Nie my jesteśmy złoczyńcami w tym przedstawieniu — zaprzecza, udając głęboko zranionego, jakbym oskarżyła go przynajmniej o ukamienowanie uciążliwego psa sąsiadów. — Aniele, rozłóż skrzydła i fruń do chmur! — Popycha mnie tak ostro do przodu, że przez mój opóźniony refleks prawie uderzam o klamkę.
Otwieram drzwi i wchodzę do środka, a już po chwili zostaję poderwana do góry. Czuję się jak bezradna marionetka. Podmuchy wiatru smagają moje policzki. Zakrywam oczy, instynktownie je chroniąc. Mam wrażenie, że zaraz spadnę i w najlepszym wypadku mocno się poobijam. Ląduję jednak na obu nogach, cudem utrzymując równowagę. Kaszlę i charczę, czując ucisk w gardle. Nagle odczuwam silnie pragnienie. Unoszę powieki i wzdrygam się, widząc pochmurne niebo, które dodatkowo szpecą kłęby dymu. W powietrzu unosi się przyprawiający o mdłości, bliżej niezidentyfikowany zapach.
      Słyszę trzask, więc spoglądam w dół. Podskakuję machinalnie, gdy mój mózg łączy fakty. Stąpam po zwłokach w różnym stadium rozkładu. Pokryte pajęczyną, stare szkielety i oblepione robactwem, oderwane kończyny świeższych ciał przyprawiają mnie o zawroty głowy. Wyścielają one rozległe pole bitewne. Wyobrażenia o rozgrywającej się tu, krwawej masakrze atakują mój umysł. Robi mi się niedobrze, ale nie mogę oderwać wzroku od ludzkich stosów. Jak od ciała nieboszczyka na pogrzebie bądź ofiary wypadku. Gdy widzisz po raz pierwszy martwe ciało, coś się w tobie zmienia, już na zawsze.
Czuję krew dudniącą w skroniach, to nieznośne pulsowanie. Biorę się w garść, przypominając sobie prawdziwy cel mojego znalezienia się w tak potwornym miejscu. Robię krok do przodu, a do moich uszu dociera chrzęst łamanych kości. Czuję przypływ wdzięczności skierowany do Ty'a, który dostarczył mi postawne, mocne buty. Brodzę pomiędzy truposzami jak w wodzie, wysoko unosząc nogi i ślamazarnie posuwając się do przodu. Próbuję oderwać się od warunków i otoczenia. Myślę o Mai, Stelli i rodzicach. Szczęśliwych wspomnień przypominam sobie jak na lekarstwo. W pewnym momencie potykam się o coś twardego i ląduję na brzuchu, nie zdążywszy w porę wysunąć rąk. Twarzą uderzam o zmasakrowane ciało, moje nozdrza wypełnia odór krwi. 
Na swoje nieszczęście miałam rozchylone usta. Jęczę, podrywając się i z furią ocierając usta, czując metaliczny posmak niezaschniętej mazi i zgnilizny. Wymiotuję obok, łapiąc się za brzuch przez skręcające się wnętrzności. Nie mam okazji dojść do siebie, bo czuję, jak coś łapie mnie za kostkę i ciągnie w dół. Rejestruję kościstą dłoń o długich szponach i mogę tylko wrzeszczeć najgłośniej, jak potrafię, z ponurą świadomością, że i tak nikt mnie nie usłyszy.

26 komentarzy:

  1. Na początek literówka:„odkąd pamięta(m)”.
    „Nieumiejętnie bawimy się w filozofów, chcąc poznać zagadki własnego umysłu, a często nie potrafimy odpowiedzieć na banalne pytania dotyczące naszych cech czy poglądów” – to świetne, ok? *zaklepuje miejsce pierwszego czytelnika, który cytuje Kota*
    (Chwała mi) wreszcie zrozumiałam niezadowolenie Leny. I właściwie nawet je po trochu podzielam. Szkoda mi jedynie Ty'a, bo przecież chciał dobrze i faktycznie może im coś grozić, skoro trwa wojna.
    „Ma bardzo interesującą, nietypową twarz czternastowiecznego truciciela” – aha. Nie pytam, skąd Lena to wie. Zupełnie nie pytam. Tak czy tak, niewiele mija się z rzeczywistością, prawda?
    A propos, Milan jest jak kostka lodu w tym rozdziale, nawet przy swoim „dziękuję”. A może zwłaszcza. Dymiąca kostka lodu.
    Tymczasem Ty zachowuje się jak nadpobudliwy pięciolatek. Czyli jak zwykle. Nie to, żebym mi to przeszkadzało. Dawno zdobył moje serce, tak łatwo się mnie nie pozbędzie. Ale za bardzo się skupiłam na Ikerze, żeby wylać potok słów co do tej miłości. Jestem jak: IKER, KOCHANY ANIOŁKU. Jak możesz go tak katować? Co on Ci takiego zrobił?
    PS Na ile starcza ta krew, hę? Chyba nie będą urządzać wieczerzy co godzinę...
    PS2 Nie zabiję Cię tylko dlatego, że pamiętam, co może być dalej. No chyba że coś pozmieniałaś. Wtedy... cóż.
    PS3 Jako że czytam to drugi raz, komentarz nie jest zbyt obszerny i wychwalający ponad niebiosa. Ale wiesz, że piszesz wspaniale, więc właściwie to niepotrzebne, nie?
    PS4 Wczoraj w nocy byłam jeszcze bardziej jak: IKER. Mam ochotę go przytulić.
    PS5 Lubię pisać PS i tylko dlatego nie napiszę tego wszystkiego normalnie. Nic... to tylko ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziło o mamę Leny, a nie samą Lenę, ale może tak rzeczywiście lepiej. Skąd wiesz, że jesteś pierwsza, hah? To taki typ twarzy, który masz przed oczami non stop, jeśli czytujesz kryminały. Oj tak. Dymiąca kostka lodu? Hah. Krew starcza tak jakby na wieczność, hah. Iker taki przytulaśny.

      Usuń
  2. Szkoda mi Ikera, bo bardzo go polubiłam (zresztą jak można by było go nie lubić? Choć na pierwszym miejscu i tak wciąż nieodwołalnie stoi Ty). Spodobało mi się to zdanie o zabraniu smutku. Jest w tym dużo prawdy. Z jednej strony widok smutnego Ikera z pewnością również nie należałby do przyjemnych, ale ta martwa obojętność jest jeszcze gorsza.
    Nie dziwię się, że Lena była zła, że najbliżsi dla niej ludzie znaleźli się w tak nieprzyjemnym miejscu, ale Ty ma sporo racji - teraz kiedy Maja i Stella są blisko, mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś spróbuje zrobić im krzywdę. Zresztą Lena przynajmniej ma teraz wsparcie i na pewno będzie się czuła lepiej pod względem psychicznym, mając przy sobie siostrę i przyjaciółkę, za którymi nie musi już dłużej tęsknić. No i dla nich pod tym względem to też jest o wiele lepsza sytuacja. Już nie wspominając o tym, że sądziły, że Lena jest martwa i nigdy jej już nie zobaczą.

    Pozdrawiam
    j-majkowska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście jeszcze nie spotkałam się z osobą, która nie lubi Ikera, ale, wiadomo, na pewno by się taka znalazła. Cieszę się, że czytelnicy spoglądają na to w ten sposób. Widzą zarówno rację Leny, jak i Ty'a, a to podstawa do stworzenia autentycznego ,,sporu''.
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  3. Piksel nadchodzi bo jutro nie idzie na wuef i idzie do szkoły dwie godziny potem. Nie nie zwracam uwagi na to ze jest koniec roku i nauczyciele chcą nas dobić. W ogóle. Ani trochę. Cholernie.
    Tik drapania się w głowę ? A to ciekawe. Ja gdy się denerwuje obgryzam paznokcie. Mam nadzieję ze polonistka mi kiedyś wybaczy, moje zamyslanie się na polskim. Mam wtedy odruch patrzenia w niebo; kocham patrzeć w ten błękit. Gdybyś patrzyla na niego codziennie po jakimś czasie zobaczylabys ze każdego dnia jest inny. Mówiłam już ze z okna z sali od polskiego jest genialny widok?
    Istnieją różne rodzaje uśmiechu. Kocham ironiczne uśmiechy, te "półgębki" cudowne. Mijasz się z kimś o włos, patrzysz przez ramię i obdarzasz osobke takim uśmiechem. Ach.
    "Suche" odpowiedzi sa najgorsze. Nienawidzę ich. Kiedy z kimś rozmawiam chce widzieć. Czy mnie lubi, czy jest na mnie zły, czy temat rozmowa jest ważny. W monologach potrzebuje emocji, jak pieprzonego tlenu do oddychania (!)
    Ten fragment: " nieumiejetnie bawimy się w filozofow chcąc poznać zagadki własnego umysłu a często nie potrafimy odpowiedzieć na banalne pytania dotyczące naszych cech czy poglądów" - naprawdę czułam potrzebę napisania tego w całości. Informacja - dodane do szufladki w głowie pt. "Ulubione cytaty". Chyba założę zeszyt z nagłówkiem "Cytaty Corteen"
    Nie wiem jak to jest mieć młodsze rodzeństwo ale naprawdę kocham małe dzieci. Próbuje się postawić w roli Leny. Maja musiała naprawdę to przeżyć. Posunięcie Ty'a dotyczące sprowadzenia ich tam było jednocześnie mądre i głupie.
    Mam dziwne wrażenie ze gdyby nie obecność paru osób w pokoju to między Lena a Mika byłaby "lekka" wymiana zdań chociaż nie zauważyłam jeszcze u Leny takich...zagrywek ?
    To może idiotycznie opóźniony zapłon, wiem ze jestem mało spotrzegawcza i zapominam co było w poprzednim rozdziale Po 5 minutach (naprawdę nie specjalnie) ale czyżby coś w Lenie się zmieniło ? Wreszcie przy rozkladajacych się trupach zwlokach itd. Zachowuje się po LUDZKU. Czyli nie mówi jakie to fuj i ble i idzie dalej, tylko mówi jakie to fuj i ble i rzyga - wiem, wiem, wiem jak zabrzmiało to zdanie. Przepraszam.
    I nie. Dopóki nie ogarne symboliki Golebi nie ogarne o co chodzi. Coś mi dzwoni tylko nie wiem w którym kościele. Możliwe ze wiem o co chodzi tylko jakoś nie moge tego z siebie wykrztusic heh.
    Pikseeeel ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cytaty Corteen, haha. Ja mam interesujące widoki z sali chemicznej... Masz pewną słuszność co do Leny i Miki. Po ludzki, tak ma być. To myśl, myśl. :)

      Usuń
  4. Cudo!
    Lecę dalej :)
    Mega się wciągnęłam ^^

    Vicky ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Byłam, zobaczyłam i polubiłam :) Jestem zmęczona, więc wybacz, że tak krótko ale uważam, że chociaż tak wypada powiadomić autora, że tym, że się czyta ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorki za błędy, ale one tylko potwierdzają to, co napisałam :D

      Usuń
    2. Nie ma sprawy, dziękuję za odzew. :)

      Usuń
  6. Ten rozdział póki co jest moim ulubionym :3
    Zaskoczyło mnie, że siostra Leny i jej przyjaciółka znalazły się w przedziale u Leny. Myślałam, że one również popełniły samobójstwo. Później jednak okazało się, że to Ty je sprowadził. I przyznam szczerze, że nie do końca dobrze zrozumiałam czy Stella i Maja żyją czy są martwe. Więc jeśli mogę to proszę o wytłumaczenie :)
    No chyba, że w następbym rozdziale się dowiem więcej. I mam jeszcze takie pytanie: czy Iker jest Stróżem Leny czy Stelli? Bo jak dobrze pamiętam z 3-go rozdziału to chyba Stelii...

    Bardzo spodobało mi się to zdanie: ,,gdy zabiorą ci smutek zostajesz z niczym" - jest bardzo głębokie w znaczeniu i dość życiowie :) dołączam je do listy pięknych cyatatów, które spisuje z książek ;)
    Końcówka rozdziału, że tak powiem, bardzo w moim guście ;}
    Czułam ten dreszyk emocji związany z ,,spacerowaniem" pośród trupów. Nie to że lubie trupy czy coś XD po prostu uwielbiam horrory XD A ta scena zachęciła mnie jeszcze bardziej do dalszego czytania. Co się stanie? Czemu ona przełazi przez polanę trupów? Po co to wszystko? Itd. Także jeszcze dziś wieczorem przybędę czytać kolejny rozdział ;3
    Coś ten komentarz nie wyszedł tak jak chciałam :/ ale mniej więcej napisałam to co czułam(?) XD
    Pozdrawiam i weny jak zawsze :P

    anielskie-dusze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się. Żyją, jak najbardziej. Byłam pewna, że to jasno wynika z tekstu. Skoro nie, muszę go przejrzeć.

      Iker jest Stróżem Stelli. Leny jest Ty.

      Jak mi miło. :)

      Wyszedł cudnie. Kolejny raz z całego serca dziękuję za komentarz.

      Miłego dnia i dużo weny. :)

      Usuń
  7. Więc oczko to nie do mnie, bo ja niedomyślna zupełnie nie wiem, czemu gołąbki w tytule zawitały :( Myślałam, kombinowałam i dalej nico. Pustka w mej głowie aż dołująca troszkę jest. No, ale nic kiedyś może to rozgryzę. W końcu uparte stworzenie ze mnie jest.
    Przyznaję punkt Lenie. Też myślę, że czasami lepiej jest nie wiedzieć. To takie oszukiwanie samego siebie w dużej mierze, ale w niektórych momentach tego naszego zakręconego życia bardzo potrzebne. Iwona z mojego opowiadania tego wniosku nie podziela, ale o tym kiedy indziej :D
    Ty jest genialny i dochodzę do tego wniosku już po raz nie wiem który. Uwielbiam wszelkie gaduły w opowiadaniach, oczywiście o ile nie smucą trzy po trzy. Ty jest taki ekscentryczny, ale przez to właśnie taki ciekawy. Mam mieszane uczucia, co do jego pomysłu sprowadzenia siostry i koleżanki Leny do tego dziwnego świata. No, ale dostrzegam też powody, dla których się na to zdecydował.
    Niepokoi mnie stan, w jakim znajduje się Iker. Nie jest z nim ciekawie, ale mam nadzieję, że to przejściowe i minie. Za bardzo się do niego przywiązałam i ta jego obojętność aż boli.
    Poznajemy nowe postaci i cóż... póki co nie mam wyrobione o nich zdania, ale to nic dziwnego. Dopiero co je przedstawiłaś. O ile do Celico i Milana raczej się przyzwyczaję, o tyle Mika jednak wydaje mi się trudną osobistością. Wydaje mi się, że ona i Lena raczej najlepszymi przyjaciółkami nie zostaną.
    Kolejna część testu... Oj, to było drastyczne. Tylko co się wydarzy potem? Koniec czy raczej szykujesz dla niej coś jeszcze?
    Lecę do kolejnego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczko było głównie do tych, co czytali poprzednią wersję. Im o wiele łatwiej się domyśleć, jeśli akurat o to chodzi.

      Trzeba i pisać o postaciach, z którymi się nie zgadzamy, prawda? Ja akurat wybrałam Lenę, bardzo do mnie podobną. Ty masz z Iwoną chyba cięższy orzech do zgryzienia.

      Mieszane uczucia... tak, tak. Starałam się tak to przedstawić, by część racji miał zarówno Ty jak i Lena. Gdy opisujesz kłótnie, lepiej nie bądź bardziej po żadnej ze stron, powiadają.

      Lena i Mika to trochę jak ogień i woda.

      Lena nie będzie mieć łatwą, muszę przyznać. :)

      Dziękuję za komentarz. :) Miłego.

      Usuń
  8. Yyy, chciałam skomentować post o Twojej ocenie, ale nie mogę, bo nie działa "Opublikuj", więc wrzucę to tutaj:
    Widziałam ocenę oraz Twoje komentarze. Chyba powiem tylko, że spodziewałam się podobnego rezultatu, gdy wspomniałaś, że czekasz na ocenę Leny, i nie mówię tylko o błędach w samej ocenie.
    A najbardziej to się zgadzam z tym, że wcale nie tak łatwo interpretować te Twoje tytuły. Próbowałam z kukułką, wiem, co mówię. :)
    W samej ocenie zgodzę się chyba tylko z tym, że czasem wstawiasz zupełnie niepotrzebne przecinki. Niemniej jednak uważam, że sama ocena za wiele Ci nie dała.

    Co do samego rozdziału - trochę krótki. :) Ale za to ostatnia scena zupełnie mi to wynagradza, turpizm i naturalizm to chyba moje ulubione ostatnimi czasy nurty w literaturze.

    Coś mam wrażenie, że Lena dobrze przeczuwa, że intencje Ty'a wcale nie są aż tak czyste, jakby się to mogło wydawać. On mi trochę na takiego wygląda, że walczy po dobrej stronie, ale jeśli będzie trzeba kogoś poświęcić, to zrobi to. Może nie bez wahania, ale zrobi, podczas gdy Iker niekoniecznie. Nie wyprowadzaj mnie tutaj z ewentualnego błędu, taki headcanon sobie tworzę. :)

    Cordragon (w sensie organizacja) przypomina mi trochę "Szarańczę" Kossakowskiej. Nie wiem, czy czytałaś jej "Siewcę wiatru", zakładam, że tak. To już nie są grzeczne aniołki, tylko osoby do wykonywania brudnej roboty. Tym bardziej mnie cieszy, że Milan będzie miał swoje własne kroniki.

    Jeśli uda Ci się coś zrobić z komentarzami pod tym postem o ocenie, to daj znać, chętnie tam na ten temat podyskutuję.

    Pozdrawiam i mam nadzieję, że szkoła nie daje się za bardzo we znaki. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry.
      Czekam jeszcze na nowy szablon. Przez ten często robi się tak, że nie można komentować.
      Symboliki często są niejednoznaczne... Oj, tak.
      Dlaczego uważasz, że ocena za wiele mi nie dała?
      Nie zamierzam wyprowadzać. Psuć zabawy ani gratulować intuicji czy coś takiego. Cudownie, że masz swoje przypuszczenia.
      A jednak nie czytałam. Choć książkę tę kojarzę oczywiście.
      Może po prostu skomentujesz ocenę na WS?.
      Dziękuję za odzew. Nie daje się. Tylko jestem nieprzyzwyczajona i trochę rozleniwiona.
      Trzymaj się.

      Usuń
    2. Okej, to wszystko wyjaśnia, w takim razie będę robić to tutaj.
      Na WS raczej nie mam zamiaru komentować; nie lubię panującego tam klimatu, że tak to ujmę.
      Dlaczego tak uważam? Zacznę chyba od tego, że niektóre rozdziały zostały podsumowane jednym, dwoma zdaniami, a na pewno dało się na ten temat napisać więcej. Zresztą sama niemożność, nie wiem, zrozumienia, o co chodzi z Lux i Tenebris, choć przecież było to wyjaśnione naprawdę dokładnie, powoduje, że mam pewne wątpliwości, czy Lena w ogóle wczytała się w tekst. Zwykłych błędów też zresztą nie pokazała (jak na przykład z tym "ów" w którymś z pierwszych rozdziałów; w tym ten błąd też się pojawił, jak chociażby "ów sugestia" - "owa"). Momentami zresztą ocena przypominała mi nieco rozentuzjazmowany komentarz niż cokolwiek innego.
      Jeśli oczywiście uważasz, że ta ocena jest dla Ciebie pomocna - to super, ale ja jakoś wielu porad poza "opisuj bohaterów i pomieszczenia" nie zauważyłam.
      W takim razie - przeczytaj. :) Może nie powiem, że polecam, bo to żadna wybitna literatura nie jest, ale momentami jest okej. Prędzej poleciłabym Wiliamsa i jego "Brudne ulice nieba" i "Szczęśliwą godzinę w piekle". Tam też jest pierwszoosobowa narracja, więc chyba przypadnie Ci do gustu.
      No tak, niby tylko dwa miesiące przerwy, a potem się człowiek próbuje ogarnąć przez pół roku. :D

      Usuń
    3. Oceniam tam ostatnio jako Fenoloftaleina, heh. Ale wiadomo, jak to bywa. Ja na przykład nie lubię atmosfery na Pomackamy.
      Pewnie autorka oceny nie chciała niepotrzebnie streszczać fabuły. Pisała tylko o tym, co mogła jakoś skomentować. Co do Stron, wielu osobom to się wciąż myli, choć czytają Kota od dawna i aktywnie komentują. Oceniająca nie jest betą, nie musiała wskazywać wszystkich błędów. Dziękuję o przypomnieniu o tym (ów), będę pamiętała podczas poprawiania rozdziałów.
      Skomentowałam w kilku postach tę ocenę. Zadałam kilka pytań o konkrety; kto zasłużył na swoje pięć minut, czego opisu brakowało i tak dalej. Jeszcze Lena może coś uzupełnić.
      Każdy lubi czasem przeczytać coś niezbowiązującego, wcale nie ambitnego, tak czysto dla rozrywki. Na pewno się kiedyś zapoznam.
      Ooo, tak, heh.

      Usuń
    4. O proszę, tego się nie spodziewałam :) ale wiesz, co mam na myśli w takim razie.
      Tak, na pewno nie chciała streszczać, ale po prostu odniosłam wrażenie, że chyba jednak można było skomentować wszystko nieco dokładniej. Nie czytałam jednak dalszych rozdziałów, więc może faktycznie się nie dało, tu nie będę się mocno sprzeczać.
      Zgadzam się też, że oceniająca nie jest betą, niemniej jednak takie błędy raz, że powinna wyłapać, a dwa, że nie może popełniać ich sama. No bo co można sobie pomyśleć o oceniającej, która pisze z błędami gramatycznymi?
      Widziałam Twoje komentarze, więc oczywiście dobrze, że będzie mogła coś uzupełnić, ja tylko bazowałam na tym, co napisała do tej pory w ocenie. :)

      Usuń
    5. Wiem, wiem.
      Każdy ma też inne sposób oceniania, prawda? Ja też nie lubię lać wody. Na treści skupiam się głównie w podsumowaniu.

      Usuń
  9. Cześć :) Boże, zaglądam tutaj po całkiem długiej przerwie... Jednak ciekawość wygrała i choć minęło trochę czasu, to wiedz, że nie zapominałam. W czasie wolnym, więc pewnie dosyć rzadko, ale będę tu nadal zaglądać i czytać. Bo uważam, że jest jak najbardziej warto.
    W każdym razie, widzę, że mam przed sobą dużo lektury — co lubię, bo nie muszę na nic czekać! :D
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć. Jak się cieszę. Och, rozumiem, nie spiesz się. Czytaj w swoim tempie.
      Także pozdrawiam.

      Usuń
  10. Mai? A więc dałaś na imię koleżance głównej bohaterki tak samo jak i twoja koleżanka ma na imię? Czy głównej bohaterce też nadałaś kilka swoich cech, a może także imię? Gdzieś przeczytałem, że także nie masz głowy do imion i nazwisk, zwłaszcza tych zagranicznych.
    Jakim cudem Maja i siostra głównej bohaterki są w tym dziwnym wymiarze? Czy zostały tam jakoś przeniesione przez Ty'ego, czy może także umarły. Pewnie źle odmieniłem Ty'ego, ale ja także nie mam głowy do zagranicznych imion i tym bardziej ich odmianie przez przypadki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjaciółka Leny ma wprawdzie imię mojej przyjaciółki, ale tak miało być, nim ta przyjaciółka stała się moją przyjaciółką. Zbieg okoliczności. Główna bohaterka ma całkiem sporo moich cech, ale nie przesadzam, bo wiem, dokąd prowadzi tworzenie swojego alter ego... Tak, nie mam pamięci, zupełnie, postacie książkowe zlewają się w jedno i je zapominam.
      Nic im się nie stało. Ty je tam przeniósł dla ich bezpieczeństwa. Odmienia się Ty'a na przyszłość.
      Na resztę komentarzy odpowiem później. :)

      Usuń
  11. Dobra, końcówka była niesamowita! Lubię horror, nawet uwielbiam i świetnie mi się czytało, chociaż mówiłam, że trochę jestem niekumata w tej fabule i się gubię :(
    Weny, czasu i sprawnego kompa
    Pozdrawiam
    Rolaka z
    http://granica-olimpu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pytaj, pytaj, śmiało. I nie Ty niekumata, bo wiele osób się gubi przez moje dziwne podejście do tłumaczeń i zabawę w symbolikę, ukryte znaczenia i tak dalej.
      Awww, awww, wielkie dzięki za kolejny odzew. :)

      Usuń

Komć – głask dla psa. :)

Archiwum bloga

Obserwatorzy

Kaolia Sidereum Graphics
Kredyty Grafika
Obrazek