19 maja 2016

3. Papugi

    Taka moja logika: piszę, że poczekacie sobie dłużej, a dodaję rozdział za dwa dni. Cóż, rozchorowałam się, a jeśli  już spędzać całe dnie w swoim pokoju, to tylko produktywnie. A jest coś, czego nienawidzę. Przetrzymywanie gotowych rozdziałów, więc o to i trochę przegadana trójeczka. A jeśli chodzi o błędy, literówki, powtórzenia i wszelkie smaczki, reklamację proszę składać do mojej choroby.
..................................


† † †
Kiedy przetrząsam salę operacyjną, szukając przede wszystkim bandaży, rozlega się seria trzasków. W pierwszych momentach mam ochotę po prostu uciec jak najdalej, ale przypomina mi się obietnica, jako tako złożona Ikerowi. Czułabym się okropnie po wystawieniu chłopaka, który wydawał się być niezwykle zaangażowany w pomaganie mi. Jeśli kłamał, to wyjątkowo przekonująco. Wracam do pokoju obok — niepewna, co zastanę.
Z szybu wentylacyjnego zrzucono sporo przedmiotów. Ogarniając je przelotnie wzrokiem, rozpoznaję łudząco podobną do mojej, burgundową bluzę z kapturem, postawne glany, cienką książkę i gwizdek.


— Na owsiankę proboszcza! Iker, ty idioto! Nawet nie starasz się mnie nie kopać! — Słyszę młody, męski głos, trochę skrzeczący.
— Nie zachowujesz bezpiecznej odległości — broni się spokojnie wyzywany, po czym wyskakuje z szybu, lądując z gracją atlety. — Zaczekałaś —  zauważa z ulgą, a ja nie potrafię się nie uśmiechnąć.
Za nim wchodzi, a raczej się stacza, około osiemnastoletni chłopak o śniadej cerze, brąz czuprynie, zadartym nosie i ostro zarysowanej szczęce. Ubrany jest w całości na biało. Ma na sobie koszulę, marynarkę, spodnie i tenisówki. Wywraca się na plecy, ale udaje mu się podeprzeć rękoma. Wybucha niekontrolowanym śmiechem, zabawnym rechotem, więc ze znakiem zapytania wymalowanym na twarzy spoglądam na Arcanę. Ten tylko nakazuje mi cierpliwość.
Gdy szatyn doprowadza siebie do porządku, podchodzi bliżej i szarmancko całuje moją, nieumyślnie wyciągniętą, dłoń. Zachowuje się teatralnie, niczym przerysowana postać.
— Mogłabyś się umyć — żartuje, bo, choć skrzywia się z niesmakiem, nie wyczuwam w jego tonie ani krzty złośliwości. — Uszanowanie, mademoiselle. Jam Ty Artificem z rodu... Artificemów?
— Lena...
— Ach, daj spokój. Po co te ceregiele? Znam cię lepiej niż ty sama, taka dola Anioła Stróża. — Rozciąga szerokie usta w diabolicznym uśmiechu i przeciąga się leniwie, ziewając. Przez nastolatka i ja muszę tłamsić ziewnięcie. — To do roboty? — proponuje, porozumiewawczo wymieniając spojrzenia z Ikerem.
Nie czekając na odzew, maszeruje do przodu, dumnie jak paw. Na jego marynarce i koszuli zauważam dwa pionowe wycięcia, przypominające literę V. Na skrzydła?
— Anioł Stróż? Poważnie? — szepczę do Arcany piskliwym głosem.
Młodzieniec zbiera przyniesione rzeczy, o których niejaki Ty Artificem nawet nie pomyślał.
— Wszystkiego dowiesz się już niedługo — obiecuje, po czym podaje mi znajomą bluzę i buty. — To chyba dla ciebie. Ty ma osobliwe poczucie humoru, pewnie specjalnie nie wziął spodni. Może znajdziemy coś potem, choć będzie trudno... Najwyżej się utopisz. — Taksuje wzrokiem moje wątłe ciało.
Zakładam ulubione nakrycie, wciągając nozdrzami kojarzący się z bezpiecznym domem, słodkawy zapach. Czuję przyjemne ciepło rozchodzące się po górnych partiach. Wolę nie wiedzieć, skąd anioł ma moją własność. Wciągam glany na bose stopy, wyobrażając sobie obtarcia, których z pewnością się nabawię.
— Mam totalnie żałosną siłę przebicia... — psioczę pod nosem i ruszam za niespieszącym się specjalnie Arcaną. — Nie mógł się tu... teleportować? — pytam, skorzystawszy z odległości, która dzieli nas od Artificema. — Anioły tak potrafią? Ty też nim jesteś?
— Tak, potrafią i tak, jestem, nawet Stróżem, a raczej byłem. Przez blokadę teleportacja jest możliwa tylko na terenie ośrodka. Poza tym, często robi psikusy. Myślisz o sali operacyjnej, a lądujesz na końcu drugiego skrzydła. Dziś mieliśmy szczęście, wyrzuciło nas tylko trochę w bok. Jednak, jak ma się czas, lepiej wszędzie chodzić pieszo. To miejsce ciekawie funkcjonuje. Na ogół pierwsze drzwi, które otwierasz, prowadzą do twojego pokoju. To trochę mylące, ale idzie przywyknąć. Na dodatek, osoba z zewnątrz może tu być jedynie godzinę, jeśli nie napije się krwi pacjenta.
Pokazuje ślad na nadgarstku, już ledwo widoczny. Goi się nienaturalnie szybko na moich oczach. Odnoszę wrażenie, że zapamiętam Ty'a jako uciążliwą pijawkę z sardonicznym uśmiechem. Pierwszy raz zaczynam myśleć o Ikerze-samobójcy. To zupełnie do niego nie pasuje, ale pozory mylą. Próbuję ułożyć sobie w głowie te wszystkie informacje. Naciągam rękawy bluzy, chcąc ogrzać zdrętwiałe, lodowate dłonie.
Wchodzę z chłopakami do niewielkiej sali. W środku stoi pojedyncze łóżko, komoda i półka z książkami. Ściany pomalowano na kojącą, jasną zieleń. Zwisająca z sufitu, skromna lampa sączy żółtawe światło. Za oknem rozciąga się widok na niewyobrażalnie wysoki, kamienny mur. Wyglądam przez nie zaciekawiona, ale nie dostrzegam nic więcej, co byłoby warte uwagi. Gdy przez uchyloną część wyciągam dłoń, napotykam niewidzialną barierę.
Ty rzuca się na łóżko, przypominające raczej kozetkę, które skrzypi ostrzegawczo pod jego ciężarem. Chłopak zadziera wysoko nogi i opiera się nonszalancko o poduszkę, trzymając ręce na karku. Iker karci go za brak dobrego wychowania, i to spojrzeniem godnym szanowanego mentora.
— No co? — dziwi się Artificem. — Ty tu jesteś dobrym policjantem z marchewką, więc mnie pozostaje złapać za kij. Równowaga musi być zachowana. Co jesteście tacy sztywni? Nikt się nie śmieje? Halo, sztywni? Martwi? Kapujecie?
Słowa anioła przywodzą mi na myśl stwierdzenie kosiarza bez kosy: Równowaga? To brednie dla głupców, idealistów, którzy nawet w złu chcą widzieć pożytek. Nie umiem się z nim zgodzić. Świat bez zła i cierpienia nie byłby światem.
— To kiedy zaczynamy? — odzywa się beztrosko mój Anioł Stróż, znowu. — Po minie Leny wnioskuję, że nic nie wie. Iker, leniu, coś ty robił? Romansowałeś z jednym z tych czarnych ninja? Przyjemności po pracy, casanovo.
— To nie moja rola, opiekunie spod ciemnej gwiazdy. Choć z waszej dwójki chyba nie ona bardziej potrzebuje opieki. — Ostatnie zdanie dopowiada szeptem. — Poza tym, umm... Nie są w moim typie.
Siadam po turecku na podłodze, nie ściągając torby z ramienia, by jej nie zgubić ani nigdzie nie zostawić. Będę pilnować jedynej własności jak cennego skarbu. Próbuję mentalnie przygotować się do długiej i skomplikowanej opowieści. Fantasmagoryczne obrazy tworzą się w mojej głowie, wspierając równie szalone i niebywałe teorie o miejscu, w którym się znalazłam. Przykładam dłoń do serca, które nadal bije, i to jak oszalałe, co z pozoru nic nie znaczy, ale dodaje mi otuchy.
— Moja polonistka z akademii miała totalnego fioła na punkcie tej ballady i jej złożonych interpretacji. Przez nią znienawidziłem wszelkie humanistyczne przedmioty, przy których nie da się porzucić indywidualności i nie wystarczy wykuć się po prostu czegoś na pamięć czy zrozumieć sposobu obliczania — wzdycha Ty. — Zacznij.
Arcana siada naprzeciwko mnie, po czym opiera się o krawędź łóżka. Dostaje od kolegi po fachu z poduszki, ale tylko rozszerza pociesznie nozdrza z irytacji i odrzuca ją w bok.
— Legenda głosi, że dawno, dawno temu po pewnej małej mieścinie każdego wieczoru spacerował tajemniczy starzec. — Opowiadana przez Ikera opowieść, choć nie zawierająca na początku ani grama głębszych emocji, sprawia, że nie jestem w stanie myśleć o niczym innym. Tkwię jak w transie, oddychając względnie miarowo przez rozchylone usta. — Jego wychudzone, zsiniałe ciało przykrywała długa, czarna peleryna, spod której wystawała jedynie koścista ręka, wysunięta stale i sztywna, jakby była zrobiona z metalu. Chodził schylony, podpierając się starą, lekko skrzypiącą laską. Wszystko dookoła nagle milkło, na świecie pozostawał tylko on sam, ballada oraz wierni, urzeczeni słuchacze. Przechodząc pod zamieszkiwanymi domami, niby od niechcenia, niby przypadkiem, śpiewał niskim, melodyjnym głosem tę samą balladę...
— Bez dramatycznych pauz, amigo — narzeka Ty, psując nastrój pełen grozy i niepewności. Mam ochotę go udusić bądź przynajmniej starannie zakneblować.
— W dużym skrócie, opowiada ona o dwóch młodzieńcach, Luksie i Tenebrisie. — Spoglądam na swoją plakietkę. Kwitnie nadzieja, że zaraz dowiem się, o co chodzi ze Stroną. — W pewnym królestwie od tygodni szalały burze, nieustannie lało jak z cebra. Wszystko zmieniło się, gdy królowa Allamenda powiła syna, na niebie od razu pojawiło się słońce i odgoniło złe chmury. Dlatego nazwała go Lux, był jej światłością, nadzieją. Zresztą nie tylko jej, setek ludzi, którym nagle zaczęło dopisywać niebywałe wręcz szczęście. Natomiast w położonej niedaleko mieścinie, znanej z ubóstwa, kradzieży i wielu zbrodni, urodziło się kolejne dziecko. Także chłopiec. Lecz tym razem było zupełnie na odwrót. Wraz z jego pojawieniem się na świecie, doszło do wielu nieszczęść. Organizowano łupieżcze wyprawy, mordowano, gwałcono kobiety i dzieci. Matka nadała synowi na imię Tenebris, gdyż okolicę spowiła ciemność i nastał chaos. Kobieta była wieszczką...
Wizja jej na zawsze tajemnicą pozostała, gdy kilka dni później życie sobie odebrała... — wtrąca mój opiekun, starając się dodać do wypowiedzi dramaturgię i patos. — Sorry, mów dalej.
— Dziękuję za pozwolenie — żartuje Arcana, uśmiechając się. Jego cierpliwość zasługuje na pochwałę. — Spotkali się kilkanaście lat później, jak to bywa, przez zupełny przypadek. W końcu poczuli do siebie coś więcej, niż było uważane za poprawne w przypadku przyszłego króla i ubogiego łowcy, tym bardziej mężczyzn. Wielokrotnie starali się zapomnieć o tym, co ich łączyło, co mogliby stworzyć, ale, wiadomo, serce nie sługa. Gdy rodzice Luxa dowiedzieli się o całym romansie, wpadli w szał.
— A potem to już jedna wielka drama — dorzuca swoje trzy grosze Artificem, wykonując rękoma dziwne półkola. Gdyby nie jego wcześniejsze słowa, odniosłabym wrażenie, że nie nienawidzi tego utworu, tylko jest nim niezwykle zafascynowany. — Ogarnięci uczuciami i nienawiścią do świata, sporządzili przysięgę, nie zdając sobie sprawy, jaką stwarzają potęgę. Nieświadomie złączyli  swoje serca, potem dusze i wieszając się na drzewie, zakończyli te katusze. Król i królowa, zrozpaczeni i żałobą ogarnięci, mieszkańcom wioski życzyli strasznej śmierci.
Rozlega się jego szatański rechot, śmieje się godnie, jak disneyowski złoczyńca. Aż przechodzą mnie ciarki, z pewnością osobliwa natura anioła nie sprawia, że czuję się bezpieczna.
— Skoro jesteś tak wyrywny i zaangażowany, może się zamienimy? Chętnie posłucham — odzywa się Iker, jeszcze bardziej przypominając mi profesora niż wcześniej. — Nie? To, proszę, słuchaj i siedź cicho jak mysz kościelna pod miotłą. No więc, na czym to skończyłem? Raczej Ty skończył... Ach, tak, samobójstwo i rozpacz oraz wściekłość rodziców. Para królewska zwróciła się o pomoc do miejscowego Queera, którego Bóg obdarzył niezwykłą mocą.
Nie pytam, jakimi istotami są Queerzy, uważnie słuchając i zostawiając pytania na później. Artificem także milknie, ale po jego minie wnioskuję, że ma naprawdę wiele do powiedzenia i uraczy nas kolejnym komentarzem już niedługo.
— Uczeni twierdzą, że, jeśli istnieli naprawdę, nie byli do końca zdrowi na umyśle. Ogarnęła ich chęć potwornej zemsty, królestwo pogrążyło się w chaosie, a tamta wioska zaczęła się odradzać, niebywale szybko i owocnie. Wtedy zauważyli pewną zależność, chcieli się jej za wszelką cenę pozbyć i pomścić syna. Chcieli sprawiedliwości, raczej chorego zakończenia. Nie zdawali sobie sprawy, co robią, spiskując w furii i przygotowując niezwykle skomplikowany, ryzykowny czar. W ich mniemaniu tamci ludzie nie zasługiwali na życie, na ich świat, więc zaczęli tworzyć odpowiedników.
Podają mi cienką książkę, którą wzięli za sobą. Automatycznie otwieram ją drżącymi rękami na pierwszej stronie, którą zdobi piękna ilustracja. Przedstawia dwóch młodzieńców stojących do siebie plecami i idących w swoje strony. Wyglądają podobnie, ale dostrzegam różnice w stroju, przyjętej pozycji czy wyrazie twarzy. Anioł i demon. Dobro i zło. Niebo i piekło. On i on.
— Wszystko opierało się na przeciwnościach. Tworzyli czyjeś lepsze lub gorsze wersje, przeciwne. Królewska para chciała otworzyć nowy wymiar, wysłać do niego wszystkich gorszych, a w swoim świecie zostawić tych, którzy zasługują na ziemię, po której stąpało ich dziecko. Wszystko poszło nie tak, gdy pojawili się także ich odpowiednicy, dobrzy i miłosierni. Wtedy rodzice Luxa trafili na drugą Stronę, nazwaną Tenebris po przeklętym chłopcu, który przyniósł im zgubę.
I wkrótce po Lux pamięć wszystkim śmiertelnym wymazano, by już nigdy po tej Stronie o przeklętej Tenebris nie wspomniano. — Pierwsze wtrącenie Artificema, za które jestem wdzięczna, gdyż stanowi idealne zakończenie. — Zabawili się w Boga i sami zostali osądzeni. Z pewnością nie tak, jak chcieli. Potem wszystko stopniowo się względnie wyrównywało. Rodziły się dzieci. Raz złe po Lux, raz dobre i tak dalej, a automatycznie po drugiej Stronie pojawiały się ich przeciwieństwa. Mimo wszystko, życie po Tenebris to katorga. Raz byłem. Powiedzmy, że w celach turystycznych. Z czystym sumieniem nie polecam.
Podzielenie świata na dwie Strony przez nieszczęśliwą, homoseksualną miłość? Na ogół wszystko okazywało się mniej dziwne, niż przypuszczałam, a nie bardziej. Przez chwilę myślę, że żartują i zaraz dowiem się prawdy, ale nastaje krępująca cisza, jakby czekali, aż się odezwę. Wbijam wzrok w książkę na kolanach, wciągając nozdrzami cudowny zapach pożółkłych stron. Wydrukowane słowa ballady majaczą mi przed oczami, zlewają się ze sobą, zamieniają miejscami, tworząc niezrozumiały bełkot. Mrugam i przewracam kartkę, myślę, co powiedzieć. Z ryciny spogląda na mnie młody chłopiec z wybałuszonymi, ciemnymi oczami. Ma na sobie podartą koszulę i krótkie spodenki. Po jego zapadniętych policzkach płyną pojedyncze łzy. Na rękach trzyma zwłoki kota — wykrzywione pod tak nienaturalnym kątem, że człowiek wbrew woli zaczyna zastanawiać się, co wyrabiał z nim wyjątkowy zwyrodnialec. Wyobrażam sobie zgrzyt skręconego karku i wrzask dziecka.
Tyle pytań mam na końcu języka, o mnie, przydział, balladę, rodzinę, Queerów, a dukam jedynie:
— Co ma piernik do wiatraka?


† † †
Nie ma odwrotu. Nie da się cofnąć czasu — cokolwiek zdecyduję, cokolwiek uczynię, przyniesie to nieodwracalne konsekwencje. Skupienie w tych warunkach? Marzenie ściętej głowy. Krzykliwa kobieta z desperacją uderza głową o ścianę, raniąc się dotkliwie, jednak widocznie nie czuje bólu. Szlocha przeraźliwie, wrzeszcząc, że nie chce drugiej szansy, dalszego życia. To miał być koniec, mówią jej przekrwione oczy, kiedy krzyżuje ze mną wzrok i z bezradnością osuwa się na podłogę. Skomle nieludzko, te eksklamacje będą przewijać się w moich koszmarach. Jeden z funkcjonariuszy niedbale przerzuca kobietę przez ramię, jak worek z ziemniakami, a po kilku machnięciach ręką, delikwentka traci przytomność. Wynoszą ją w milczeniu, nikt nie pyta, nie przejmuje się jej losem. Jakby nie była warta czyjejkolwiek uwagi. Dzięki temu miejscu człowiek dostaje drugą szansę. Pamiętam słowa Ikera, ale nie potrafię ich urzeczywistnić. Nie widzę wiary w otaczających mnie, ponurych jednostkach, których nie umiem nawet nazwać ludźmi. Widocznie człowieczeństwo i uczucia zostawili na ziemi. Przy bliskich.
Anioł Stróż w mojej głowie tłumaczy wszystko od początku. Wolniej, zrozumialej. To test. Jego przejście gwarantuje powrót do normalności, jakby nigdy nic się nie zdarzyło. Zaciskam scyzoryk w dłoni i zamykam oczy, by odgonić napływające do nich łzy. Nie będę kłamał, że jest banalny i wszystko będzie dobrze, ale zawsze warto spróbować, prawda? Potrzebujemy cię. Wojna Stron przynosi zniszczenie nie tylko światu istot nadprzyrodzonych, będzie jeszcze gorzej. Armia Vivere jest silna i bezwzględna, nie wyznacza sobie żadnych granic. Jako jej odpowiedniczka, silnie z nią związana, możesz nam pomóc, a skoro twój przeciwnik żyje, masz drugą szansę. Możesz znów żyć, znów pomagać i naprawić wszystkie błędy. Nie wiem, co się wydarzyło. Mnie też wymazali pamięć, nie tylko ty nie pamiętasz swojej śmierci. W mojej pamięci pozostało tylko twoje ciało leżące w parku, przeszyty brzuch i łzawy pogrzeb. To wszystko owiane jest większą tajemnicą. Nie myśl o sobie jako tchórzu, to nie pomaga. Zastanów się, jak możesz wpłynąć na przyszłość, a nie roztrząsasz przeszłość..
Czuję ciepły oddech Ty'a na karku, niecierpliwi się. Odpowiednicy są ze sobą naprawdę silnie związani, więc dzięki tobie może uda nam się poznać prawdziwe pobudki Vivere i wojowników Tenebris. Przez wojnę zmniejszono ochronę w ośrodku i naprawdę na wiele pozwalają, ale praca tu jest ryzykowna i nie nadaje się na dłuższą metę. Twoi rodzice zniknęli w tajemniczych okolicznościach, ale nie martw się, zadbam o wszystko, także o Stellę. Twojej siostrze nic się nie stanie. Wyciągam drugą rękę. Czuję ostrze balansujące na cienkiej granicy, gdy przesuwam scyzoryk po skórze. Trochę zaufania. Krople szkarłatnej krwi spływają po kartce, zgoda zostaje przypieczętowana. Długo nie myślę o tym, co mnie czeka i jakie słabości będę musiała przezwyciężyć, by zasłużyć na zmartwychwstanie. Do moich uszu dociera zduszony skowyt Ikera, a gdy machinalnie się odwracam, widzę, jak upada na kolana, drżącą dłoń trzymając przy sercu.

32 komentarze:

  1. Ojeeej!! *.* cudnie piszesz misia.! Oby tak dalej 👍👍 mogłabyś mnie informować o wszelkich nowościach? ;)

    Chciałabym cie zaprosic na swojego bloga o Fransie (chłopaku z Eurowizji ) 💖
    Mam wielką nadzieję że wpadniesz do mnie i ocenisz swoim okiem ;) z góry dzięki

    www.sweden-and-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Oczywiście, nie ma problemu. Na pewno zerknę. :)

      Usuń
  2. „Na owsiankę proboszcza!” - Ty, aniołku, jak ja za Tobą tęskniłam! *ściska go przez szyb wentylacyjny* To jedziemy! *hamuje z piskiem* Myślnik zjadłaś przed „Zaczekałaś”. *jedzie dalej*
    Wytrzeszczyłam oczy przy fragmencie o krwi i Ty’u jako pijawce, i to z diabolicznym uśmiechem. Alternatywna rzeczywistość? Anioł z uśmiechem diabła. Najlepsze, że to jeszcze nie koniec zaskoczeń. Artificem wydaje się dwa razy bardziej zarysowaną postacią niż… powinnam przestać porównywać tę wersję do tamtej? Tak czy tak, uwielbiam go mocniej. Szczerzę się do ekranu.
    Iker jako casanova. Flirtujący z mundurowymi. A oni mają policyjne pałki. I domyślam się ich wykorzystania, gdyby… cholera jasna, Ty mnie demoralizuje. „A potem to już jedna wielka”… karuzela śmiechu.
    Muszę Ci zwrócić uwagę, że raz piszesz Luks, a raz Lux, przynajmniej przy odmianie. Tak to… tak bardzo wciągnęłam się w tę opowiastkę, że nie zauważyłam żadnych innych błędów. Kiedy karuzela śmiechu się skończyła, popadłam w zachwyt nad treścią i nie mogłam się oderwać, żeby coś skomentować.
    Rany, jak dobrze, że jest kolejny, bo zabiłabym Cię z niewiedzy, co z tym kochanym Arcaną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy tęsknili za Ty'em. Ludzie będą pisać ff ,,Kota z masłem'', to AU o Ty'u-pijawce... You made my day! Możesz porównywać, naprawdę, to nawet dobrze. A Ty mnie demoralizujesz... Nigdy nie ogarniałam odmiany zagranicznych słów, w jakimś tam wypadkach ,,c'' zmienia się na ,,k'', a ,,x'' na ,,ks'', ale nigdy nie mogę zapamiętać. Trzeba się dokształcić...

      Usuń
  3. "Co ma piernik do wiatraka?" xDD Lena mnie tym rozwaliła, bo naprawdę wciągnęłam się w opowiadaną historię. I coraz bardziej mi się to podoba. Jestem pod wielkim wrażeniem twojego stylu - groza i humor jednocześnie - no powiem ci, że świetnie się to czyta. A postacie przez ciebie wykreowane to majstersztyk. Nie mogę się doczekać, czym zaskoczysz mnie w kolejnym rozdziale :v

    OdpowiedzUsuń
  4. Na owsianke proboszcza !
    Przez to jest powiedzenie tygodnia !(Aż mi się przypomniało jak raz na plastyce przez dziesięć minut przekonywalam moja koleżankę ze sensem życia jest klej z mojego piornika)
    Ale naprawdę to powiedzenie jest genialne xd
    Nie wiem czy powinnam porownywac i prawdopodobnie to zdanie Ci się nie spodoba ale:
    Ta wersja podoba mi się bardziej. Nie wiem jakoś wszystko szybciej łatwiej się dzieje. I postacie o ile jak widać w ogóle się dało sa jeszcze bardziej nakreslone. No wiesz..
    "Co ma piernik do wiatraka ?" Lena nie mogła tego lepiej podsumować. To jak chwila gdy mija u mnie 3/4 matematyki Pani pyta czy wszystko jasne i wtedy pada "nie rozumiem" - no bezcenne.
    Wiesz ze nie jestem inteligentna i chwała Ci za tą wersję. Wreszcie kobieto powiedziałeś raz o co im się tam rozchodzi chociaż napewno nie do końca Bo to by za proste było. Heh.
    Pikseel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klej, czyli Newt z ,,Trylogii labiryntu!". Dlaczego miałoby mi się nie spodobać? To jakby stwierdzenie, że wraz ze mną rozwija się historia. Heh.

      Usuń
  5. Co raz bardziej się w to wkręcam!
    Nawet zaczynam coś rozumieć :)
    Po prostu cudo!
    Lecę dalej kochana ^^

    Vicky ❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurcze, lubię Ty'a! Ogólnie coś się wyjaśnia, aczkolwiek druga część na początku wydawała mi sie troche chaotyczna. W sumien cała ta historia, o miłości skazanej na nieszczęście bardzo mi sie podobała. Zgrabnie wymyślona i pokazana - oczywiście wstawki Anioła Stróża the best ;)
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy lubią Ty'a, hah. Jeszcze muszę popracować, bo często mi się zdarza niepotrzebnie komplikować.

      Dziękuję za komentarz. Miłego dnia. :)

      Usuń
  7. Owsianka proboszcza, trzymajcie mnie :D
    Coraz bardziej lubię Lenę, a twój humor po prostu ubóstwiam!
    Lecę dalej, może zdążę dziś parę rozdziałów nadrobić :) Nie będę się rozpisywać zbytnio, treściwszy komentarz zamieszczę, gdy będę na bieżąco!
    Pozdrawiam, Dellirah

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah. Nie musisz pisać nie wiadomo jak długich komentarzy, liczy się, że tu jesteś i dajesz o sobie znać.
      Dziękuję bardzo za odzew i życzę miłego dnia. :)

      Usuń
  8. Końcówka dramaryczna...
    I widzę, że również lubisz Łacinę ;)
    U mnie również się pojawia dużo twrminów z tego języka m.in. Mrok - Tenebris
    Lux to światło z tego co pamiętam ;)
    Ciekawa opowieść, jak wywnioskiwałam jest o Piekle i Niebie i ich stworzeniu. Bardzo ciekawe i tu aż cię pochwalę za tę himoseksualną miłość przy tworzeniu Stron.
    Rozdział bardzo ciekawy :3
    Pozdrawiam i weny c:

    anielskie-dusze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba jakoś zachęcić do czytania dalej, heh. Tak, tak, dobrze pamiętasz. Dziękuję za miłe słowa i komentarz. Wzajemnie, dużo, dużo weny.

      Usuń
  9. No to komentuję dalej :D
    Anioł Stróż Leny to mega interesująca postać, taka charyzmatyczna, zabawna... Lubię takie osobistości i Ty'a też polubiłam wręcz od pierwszego wejrzenia :)
    Spodobała mi się ta opowieść. Rzuciła trochę więcej światła na całą sprawę, choć wiele kwestii wciąż pozostaje niejasnych. A więc Lux i Tenebris - dwie strony, całkowicie od siebie różne, a jednak w tej opowieści coś ich połączyło, coś co nie zostało zrozumiane przez otoczenie i ten brak zrozumienia doprowadził ich do tak drastycznego czynu. Ich śmierć przyniosła katastrofalne skutki. Ah, zemsta nigdy nie niesie za sobą nic dobrego. W tym wypadku nie było inaczej. Queerzy, odpowiedniki, zabawa w Boga - to wszystko jest fascynujące i podziwiam cię, że wymyśliłaś coś tak dobrego.
    A ta końcówka? Wstrząsająca. Co to się przydarzyło Ikerowi? Co się z nim stanie? Umiesz trzymać czytelnika w napięciu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty'a lubię na razie wszyscy. Teraz tylko czekać, aż się komuś narazi.

      Dziękuję za tyle miłych słów i komentarz. :)

      Usuń
  10. Znowu ja :)
    Nie będę odstawać od reszty i przyznam, że Ty stał się w tym momencie moim ulubionym bohaterem w Twoim opowiadaniu. Jego komentarze, gdy Iker opowiadał tę legendę (bardzo ciekawą, swoją drogą), wywoływały u mnie salwy śmiechu, naprawdę. Powiem tylko jedno: więcej! :)
    Więc Iker jednak zwykłym petentem nie był. W sumie faktycznie na takiego nie wyglądał, ale nie wiem, dlaczego ustawił się wtedy za Leną w kolejce, zamiast zaczekać na nią gdzieś z boku. No ale to aż takie ważne nie jest.
    Czyli, z tego co rozumiem, Lena jest odpowiedniczką Vivere, tylko że po Stonie Światła? No, to na pewno będzie ciekawe.
    I jeszcze dziękuję za tę łacinę. Uczyłam się jej przez dwa semestry, cieszę się, że w końcu mi się do czegoś to przyda. ;)
    Pozdrawiam serdecznie, wieczorem postaram się jeszcze zajrzeć do kolejnych rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło. :)
      Ty z Ikerem królują i królują. Ciekawe, jak długo się to utrzyma. On nie czekał za nią w kolejce... a tak zabrzmiało? Tylko ją przytulił, jak stała w kolejce i stali koło siebie... Potem zerknę na ten fragment, ale poprawię kiedy indziej, bo Lena z WS właśnie pisze ocenę mojego bloga i nie mogę.
      Ehem. Też chcę łacinę, heh.
      Niezmiernie się cieszę. Dziękuję za komentarze, miłego.

      Usuń
    2. Tam było coś takiego:
      Przede mną ustawiła się wysoka, smukła dziewczyna o długich, blond lokach. Uparcie wpatruje się w swoje nadgarstki. Stoję tak blisko, że widzę świeże blizny na nich. Myślę o napisie na drzwiach. Naprawdę zaczynam się lękać o to, co może oznaczać. Czuję czyjąś dłoń na ramieniu, więc instynktownie odwracam się.
      Jakoś tak z automatu założyłam, że skoro Lena się odwróciła, to Iker stał za nią, dlatego uznałam, że też jest w kolejce.
      Łacina jest niezła, ale tylko wtedy, gdy masz dobrą pamięć. W innym wypadku jej nauka może być dość męcząca ;)

      Usuń
    3. Niefortunnie to ujęłam. Może i oceniająca zauważyła. Na pewno potem zmienię. Nie mam głowy do języków, ale chyba łacina byłaby wyjątkiem.

      Usuń
  11. Hej :)
    Jak już pisałam wcześniej, bardzo mnie zainteresował Twój blog. Muszę też przyznać, że masz bardzo przyjemny i lekki styl pisania, rozdziały nie za długie, nie za krótkie - takie w sam raz :)
    Na razie mój czas pozwolił dotrzeć tutaj, ale obiecuję, że dotrę do końca :)
    Podoba mi się to, że piszesz w pierwszej osobie i jesteś oczami, uszami i wszelkimi emocjami Leny. A naprawdę pokazujesz bardzo wyraziście jej uczucia. Bardzo ciekawi mnie to, że dość często używasz porównań do różnych książek czy serialów... :)
    Ok, ale dość o bzdetach...
    Jestem to ciekawa, dlaczego nasza bohaterka popełniła Samobójstwo... To musi być naprawdę denerwujące, że nie wie się, dlaczego tak się stało. Dlaczego musiała podjąć się do tego czynu. Mam nadzieję, że wyjaśni się wszystko, jak będę czytała dalej :)
    Historia Lux'a i Tenebrisa bardzo mnie zafascynowała - każdy z chłopaków reprezentował ze sobą przeciwieństwo, a mimo to się połączyli. I taki smutny koniec ich miłości... ach, ta dyskryminacja!

    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć.
      Rozumiem, każdy ma jakieś tam swoje obowiązki, inne pasje, a tu nie chodzi o bycie na bieżąco. Lena to totalny fandomowiec, więc... Trochę poczekasz, będzie jakoś w drugiej księdze. O tak, dyskryminacja...
      Dziękuję za komentarz, wzajemnie.

      Usuń
  12. Sama wymyśliłaś tą legendę o Luxie i Tenebrisie? O ile to w ogóle można nazwać to legendą. W każdym razie bardzo mi się podobała. Najbardziej to o tworzeniu kopii ludzi i umieszczaniu ich w równoległym świecie. I to, że w końcu nawet twórcy wpadli w swoje sidła. Super!
    Chociaż to podzielenie świata na dwie Strony przez nieszczęśliwą, homoseksualną miłość… - brr, aż mną wzdrygło.
    Przynajmniej już rozumiem, dlaczego Lena nic nie pamięta. Wymazali jej pamięć. I to w sumie jedna z nielicznych rzeczy, jakie tu rozumiem xD Chyba trochę jeszcze minie zanim się w tym wszystkim odnajdę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy chwalą tę balladę, a ja nadal twierdzę, że mogłaby być lepsza. Coś wciąż mi w niej nie gra.
      Groteska rządzi się swoimi prawami. Trochę to śmieszne, trochę tragiczne.
      Tak, to zrozumiałe. Lena będzie się coraz więcej dowiadywać, a czytelnik razem z nią.
      Jeszcze raz dziękuję, miłego.

      Usuń
  13. Mega spodobała mi się legenda. :D
    A Ty i Iker są aktualnie moimi ulubionymi postaciami. Poza tym, dzięki temu, że piszesz to opowiadanie w pierwszej osobie, łatwiej jest mi się wczuć w sytuację Leny. Fakt, że wymazali jej pamięć dość zaskakujący, zresztą tak samo jak pomysł na podzielenie świata na dwie strony. Widać, że masz pomysł na to opowiadanie i podoba mi się jak go realizujesz. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę dziwię się, że tyle osób lubi Ikera. Ja gościa wielbię całym swoim serduszkiem, ale to taka postać, która może się wydać mdła i nudna. Coś jeszcze z nim będzie, ale mimo to... Och, dziękuję. I za komentarz także. xx

      Usuń
  14. Podobała mi się legenda, aczkolwiek jestem bardzo mocno nietolerancyjny jeśli chodzi o homoseksualizm. Dla mnie to nie jest normalne i nie będzie, a moda na to jaka się ostatnio zrobiła mnie osobiście brzydzi. Jednak gdzieś tam w swoim opowiadaniu też miałem geja, a nawet dwóch i biseksualistka mi się przytrafiła, więc... akceptuję twój pomysł takim jakim jest i nigdzie nie uciekam.
    Kot, ten obrazek, czyżby ktoś posmarował mu grzbiet masłem, przyczepił do niego kanapkę i zrobił na nim test o jakim mowa w tym słynnym paradoksie. Zwierzak nie obrócił się w locie tak by spać na cztery łapy, bo kanapka zawsze upada masłem w dół (ponoć nie zawsze, ale przyjmijmy, że zawsze), więc kot też upadł masłem w dół i mu się wszystkie kręgi połamały?
    Ciekawi mnie to tajemnicze samobójstwo, jak ostatnie dni życia dziewczyny. I dlaczego tu wszyscy mają takie imiona? Nawet jej nadano inne, albo nadano jej jej prawdziwe imię i tu mój pomysł z adopcją może okazać się być trafiony.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest miejsce na takie dyskusje, więc cieszę się, że po prostu wyrażasz swoją opinię, nikogo nie obrażając i nie próbując udowodnić, że masz rację, a ja pójdę do piekła czy coś, bo to chore i tak dalej...
      Takie obrazki są świetne. Prawie tak bardzo jak niepoważne paradoksy.
      O imiona też często pytają... Są imiona ziemskie, normalnie polskie np. Lena Mikler i te prawdziwe np. Angeli Vivere. To jedna i ta sama osoba. Dane ziemskie i prawdziwe.
      Także pozdrawiam.

      Usuń
  15. Dobra, będę szczera. Naprawdę dziwnie czyta mi się to opowiadanie. Masz cholernie charakterystyczny styl pisania i o ile na początku mi się podobał, coraz bardziej zaczyna mnie męczyć - mam nadzieję, ze to tylko chwilowe uczucie. Bardzo mi się podobała ogólnie opowieść, fajnie napisana, choć nie lubię związków homo, choć zarazem nic do nich nie mam.
    Chyba tyle (kolejny rozdział do przodu, może w końcu kiedyś będę na bieżąco!)
    Weny, czasu i sprawnego kompa
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć. Rozumiem, jest ono specyficzne, nie dla wszystkich. I tak, słyszałam już, że mam bardzo charakterystyczny styl i jednym się on podoba, a inni go nienawidzą.
      Hehe, dziękuję za komentarz i wzajemnie. :)

      Usuń

Komć – głask dla psa. :)

Archiwum bloga

Obserwatorzy

Kaolia Sidereum Graphics
Kredyty Grafika
Obrazek