Przepraszam, że tak późno (jak na mnie).
Miałam sporo na głowie. Tłumacz się, Kasiu, tłumacz i usprawiedliwiaj, czym
popadnie. Oficjalna wersja jest taka, że musiałam dopieścić finał. I tak
nieszczególnie mi się podoba, czegoś mu brakuje. Ocenę pozostawiam Wam. Przy pisaniu bardzo mi pomogło Thirteen
Thirtyfive. I tradycyjnie Sleeping at last. Ryan O'Neal śpiewa głosem
mojego pisarskiego ja.
PS Mam nadzieję, że nie będziecie czytać Kruków z kamiennym wyrazem twarzy.
............................................
† † †
Ostatni raz spoglądam na Celico, wiedząc, że
nie należy już do tego świata, a do śmierci. Zastanawiam się, czy ją także
poprowadzi Anioł bądź Anielica Śmierci w zatrważającej postaci upiornego
ekscentryka. Mam nadzieję, że Queerini dopisze więcej szczęścia niż mnie. Już
za życia musiała się nieustannie użerać z nieprzyjemną Miką —
koleżanką kosiarza bez kosy po fachu.
Zdaję sobie sprawę, że nadal kurczowo ściskam
w dłoni medalion. Zaczynam wpatrywać się w tajemnicze inicjały, bezowocnie
szukając odpowiedzi na odwieczne pytanie: do kogo należą? Usprawiedliwiam
ponowne znalezienie naszyjnika naturą Stelli — mała wszystko gubi i nawet
nie zdaje sobie z tego sprawy. Żałuję, że taki ze mnie poliglota jak
neurochirurg. Nigdy nie miałam głowy do języków — skomplikowanej gramatyki
i słówek od groma, nie wspominając już o nauce odpowiedniego akcentu. Być może
do końca życia nie-życia nie dowiem się, co oznaczają ostatnie słowa wieszczki.
Nawet nie pamiętam ich dokładnie przez stres i zduszony głos Celico. Lepane?
Lipane? Is to... — Próbuję odtworzyć tę scenę w pamięci, ale
gubię się i mam niemal pewność, że wszystko przekręcam.
Ty! — wołam opiekuna,
używając telepatii.
Idę przed siebie, nie rozumiejąc nic.
Ośrodek, będący oazą spokoju i skupiskiem obojętności, zmienił się w
pobojowisko. Cokolwiek działo się w przedziale podczas mojej nieobecności,
skończyło się, nim wróciłam. Słychać tylko pojedyncze trzaski, wszystko powoli
wraca do normy, ale widoczne są efekty krótkotrwałej zmiany.
Na szczęście nie dostrzegam więcej martwych ciał.
Ogarnia mnie ulga, ale wiem, że można skazać na los gorszy od śmierci.
Pod ścianą leży plik kartek. Ktoś wyraźnie czegoś szukał. Pozostaje pytanie, czy to
znalazł i jak wszystko wpłynie na życie dusz w przedziale. Zostaję
prześcignięta przez funkcjonariusza. Jego czarny uniform jest postrzępiony, a
mężczyzna ma przecięty łuk brwiowy. Idzie dalej, nie zwracając uwagi na
moją osobę, jakbym nie zasługiwała na zainteresowanie albo była
niewidzialna.
Recepcjonistka biegnie z kilkoma teczkami pod
pachą, rzucając mi spode łba tajemnicze spojrzenie. W jej magnetyzujących
oczach o pomarańczowych tęczówkach zauważam przede wszystkim zdziwienie.
Zatrzymuję się w pół kroku. Mam pewność, że coś jeszcze nie gra. Rozglądam się
dookoła, marszcząc brwi i drapiąc się po głowie. Zaskakująco szybko dociera do
mnie, co jest tak niepokojące.
— Gdzie podziali się wszyscy
samobójcy? — mruczę do siebie, jako jedyna zawieszona pomiędzy życiem a
śmiercią dusza, która znajduje się w pobliżu. — Halo?! — wołam z nadzieją, że
ktoś mnie usłyszy i zareaguje.
Ty, vær så snill... — Nadal próbuję
skontaktować się ze Stróżem, przeklinając język norweski. Robię niewielkie kroki
i czujnie się rozglądam. Wszystkie dusze nie mogły przecież po prostu
zniknąć.
— Stella! Maja! — nawołuję, nie cierpiąc
bezradności i bezczynności. — Iker! Ty! Luelle!
Krzyk odbiera mi resztki sił. Najchętniej
położyłabym się na podłodze i zaczęła płakać, przeklinając cały świat. Przez
chwilę myślę nawet, że tak właśnie zrobię, skoro i tak nic nie skutkuje. Nie
bądź tchórzem. Nie bądź tchórzem, który zasługuje na przedział SAMOBÓJSTWO, bo
zbyt łatwo się poddaje. Odgarniam grzywkę z czoła i biorę głęboki wdech,
potem wydech. Spotykam jeszcze zabiegane recepcjonistki i kilku ochroniarzy.
Natykam się na martwe ciało
funkcjonariusza, jakby śmierć mnie nawoływała. Stróżowi prawa poderżnięto gardło od ucha do
ucha. Mogę jedynie zamknąć nieboszczykowi oczy i wyszeptać: Dobry Jezu, a nasz
Panie, daj mu wieczne spoczywanie. Myślę o nim tylko jak o ofierze. Nikim
więcej. To wygodna obojętność.
Przyglądam się tępo
mężczyźnie. Na pewno walczył, ma podrapane ręce i połamane paznokcie. Był
zdesperowany, walczył o życie do ostatniego tchu. Czuję, że nie zasłużył na tak
marny los. Z czystej ciekawości wkładam dłoń do kieszeni ochroniarza i
zaskoczona wyjmuję pistolet. Obchodzę się z nim ostrożnie, znając moje
szczęście. Jestem z tych ludzi, co trzymając broń, przez przypadek
wystrzeliwują akurat w tętnicę udową. Nie wiem nawet, jak odbezpieczyć
rewolwer, otworzyć magazynek. Odsuwam więc pistolet daleko od siebie i wpatruję
się w niego.
Dlaczego ochroniarz nie użył broni, a
oprawca nie zabrał jej po wszystkim? Może przyczyną śmierci nie było poderżnięcie
gardła, ale coś bardziej magicznego? Ochroniarz nie jest Queerem, kim więc?
Śmiertelnikiem lub nefilim czy aniołem, który się odrodzi? Może, choć i tak nie
użyję pistoletu, zabiorę go i gdzieś schowam, by nikt inny się nim nie
posłużył? Ośrodek musi nadal specyficznie działać. Szybko trafię do pokoju i
znajdę torbę, którą spakowałam podczas pierwszego dnia pobytu. Tylko gdzie jest
reszta i dlaczego nie mogę ich znaleźć, skoro tak się staram, a to zawsze w
przedziale gwarantowało sukces?
† † †
Torba przyjemnie ciąży
na moim ramieniu. Mam wodę, chusteczki, trochę opatrunków, chirurgiczne maski
ochronne, adidasy, kilka chwilowo niepotrzebnych rzeczy i oczywiście rewolwer.
Czuję się trochę jak zbieg-kryminalista, ale ma to akurat w tej sytuacji najmniejsze
znaczenie. Najchętniej przeklinałabym po norwesku, jak tylko się da, chociaż
niemal nigdy nie zdarza mi się robić tego na głos.
Zatrzymuję się nagle,
zdumiona i uradowana.
— Lena! — Słyszę głos Ikera, jestem tego
pewna.
— Her! — odkrzykuję, zaczynając biec przed siebie.
Niech to będzie
prawdziwe. Niech to będzie prawdziwe — chcę powtarzać,
trzymając dłoń przy sercu. — Niech to nie będzie tylko
złudzenie. Znów słyszę
nawoływanie. Czuję, że jestem blisko, już niedaleko. Nogi same mnie niosą,
do przodu i do przodu. Wierzę, iż się uda. Dopiero teraz w pełni rozumiem ludzi
szukających bliskich po krwawej bitwie. Smutne spojrzenia, czujne rozglądanie
się, gnanie do przodu, niepewność i strach zaciskający
więzy, coraz ciaśniej i ciaśniej.
Zauważam Arcanę i mam
ochotę rzucić mu się na szyję. Solidaryzowanie
się samobójców. Lecz tylko stoję z uniesioną głową i
półprzymkniętymi oczami, w których szklą
się łzy. Nie wiem już czy szczęścia, czy ulgi, czy niepewności, czy niepokoju. Z kolei anioł szybko skraca dzielącą nas odległość. Gdy
stoi wystarczająco blisko, czuję jego oddech na skórze. To niemożliwe.
— Ikke...
Iker myśli dłużej,
zapewne zastanawiając się, co zrobić, bym cokolwiek zrozumiała. Podejrzewam, że i on mówi innym
językiem. Co tym razem? Chiński?
— Ce n`est pas possible, mais... — zaczyna francuszczyzną. To jeden z naprawdę niewielu akcentów,
który potrafię rozpoznać. —
Vivere, armée... Je voudrais... Stella... Je dois... Moriaty, Artur... — duka, krzywiąc się.
— Hva?
Zaczynam poważnie bać się o Stellę. Iker utracił z nią kontakt
telepatyczny jak ja z Ty'em? Biorąc pod uwagę ich osłabioną więź, to prawdopodobne. Wszystko dodatkowo utrudnione,
świetnie. Przecieram oczy i wzdycham z wyczerpania. Pomyśleć, że kiedyś bardzo lubiłam przypowieść o
Wieży Babel.
Nie potrafię tego
wytłumaczyć, ale nagle ogarnia mnie chęć pójścia
dalej i przy najbliższym rozwidleniu
skręcenia w lewo. Widzę tę scenę przed oczami, skrzyżowanie dwóch prostopadłych
do siebie korytarzy. Czuję, że
powinnam tak zrobić. Biorę skonfundowanego Ikera pod ramię, przykładając
wskazujący palec do ust, by milczał. Cieszę się, iż to on, a nie na przykład
Maja, która najpierw oczekiwałaby wyjaśnień —
choćby po norwesku, zupełnie dla niej niezrozumiałych. A ty? A ty gdzie jesteś? Ze Stellą?
Ty'em? Którymś Montero? Byle nie z Celico...
Przyspieszam, nie
mam na to żadnego wpływu. Idę coraz szybciej i szybciej, nogi same mnie
niosą. Mam nadzieję, że nie
wpadniemy w żadną pułapkę. Przyciągam anioła jeszcze bliżej
siebie, wręcz uwieszając się na
jego ramieniu. Ten uparcie milczy, postanawiając mi zaufać. Pozostaje tylko
wierzyć, by nie żałował tej decyzji.
Słyszę krzyk i zaczynam
biec, pociągając Ikera za sobą. O
mój Boże. To Ty. Drżę,
wyobrażając sobie najgorsze. Zaciskam dłonie w pięści i próbuję się uspokoić,
podążając w kierunku, z którego dobiegł wrzask.
— Qu’est-ce que c’est? — pyta Iker, zapewne zapominając o tym,
że trudno nam się będzie dogadać. Vivere
musi mieć ciekawe poczucie humoru. —
Pourquoi? — wzdycha, poddając
się i nie dodając już nic więcej.
Idę plecami do ściany,
by nikt nie zaszedł mnie od tyłu. Staram się nie dyszeć głośno i nie stukać
butami o kafelki. Stróż wyplątuje rękę i zaciska dłoń na moim nadgarstku.
Nie pytam, dlaczego to robi. Uparcie myślę i próbuję być najciszej, jak tylko możliwe. Ściska mnie w gardle, najchętniej przełknęłabym głośno
ślinę. Powoli przesuwamy się do przodu. Iker także czuje, że coś się święci.
Jestem tego pewna. Już blisko.
Naprawdę blisko. Wykańcza
mnie długie oczekiwanie w
porażającej niepewności. Słyszę tykanie, choć nigdzie nie widzę zegara. Tik, tak, tik, tak. Zbliżamy się do sali operacyjnej i oszklonego
pomieszczenia przed nią — dla
bliskich pacjentów. Tik, tak, tik, tak. Tik, tak.
Wszystko widzę w zwolnionym tempie. Zamykam oczy i zasłaniam twarz, gdy
szyba eksploduje pod naporem czyjegoś ciała —
rzuconego, jakby było szmacianą lalką. Unoszę powieki i spomiędzy rozchylonych
palców dostrzegam biały garnitur. Tylko
nie on. Niech to będzie inny Anioł Stróż. Nie mój. Nie Ty. Rejestruję,
jak opiekun niemal uderza w ścianę — teleportuje się w ostatniej chwili i
ląduje przede mną na klęczkach. A
jednak on.
— Miluji vás — charczy Artificem, kładąc głowę
na moich kolanach i dysząc ciężko.
— Gud... — szepczę, wpatrując się w jego rany.
Całe ciało anioła
pokrywają zadrapania i siniaki — nic dziwnego, że krzyczał. Wiodę po
nich drżącymi rękoma, nie mogąc się powstrzymać. Boję się, że sprawiam chłopakowi
jeszcze większy ból, więc odrywam dłonie jak porażona.
— Maja... — jęczy Ty, pokazując ręką na salę
operacyjną. — Rychle.
Wysyłam Ikerowi
przerażone spojrzenie, podrywając się na nogi i próbując pomóc opiekunowi wstać.
Mój stróż pokazuje ręką, że da sobie radę. Kiwam głową, nie
będąc wstanie nic powiedzieć. Na wiotkich nogach podążam we wskazanym kierunku. Oglądam
się za chłopakami, nie chcąc być sama — zbyt
boję się tego, co mogę zobaczyć. Aniołowie szybko mnie wyprzedzają, mimo że mój
opiekun kuleje i nie może się w pełni wyprostować. Anielska wytrzymałość i odporność
poza Ordinarią. Bogu niech będą dzięki.
Kładę dłoń na ramieniu
Ikera — potrzebuję czegoś. Może po prostu opieki. Byle Maja nie potrzebowała. Zauważam ją wkrótce i omal się nie
przewracam. Mam ochotę odwrócić wzrok, jednak wbijam go uparcie w bezwładne
ciało przyjaciółki. Przy jej głowie rozlewa się plama krwi. Zatrzymuję się
gwałtownie i podpieram ściany.
Tyle razy uczestniczyłam w kursach pierwszej pomocy, szkoleniach liderów zdrowia. Potrafię wszystko zrobić poprawnie,
reanimować, zatamować krwawienie. Jednak tylko stoję i czekam, aż ktoś mnie wyręczy.
Iker klęka przy Mai i
sprawdza jej puls. Kiedy kiwa głową i uśmiecha się nieśmiało, zalewa mnie fala
ulgi. Ty próbuje ostrożnie wybudzić dziewczynę.
— Majka. Majka, sluníčko... —
szepcze kojąco, gładząc jej zapadłe policzki.
— Sykehus —
obwieszczam, gestykulując, by domyślili się, że chodzi o szpital.
Biorę ich obu za rękę, z
nadzieją, że pomyślą o teleportacji.
— Dla niej nie jest
jeszcze za późno. — Instynktownie wstaję, słysząc głos, mimo że go
rozpoznaję. — Dla niej nie.
Podchodzę do Luelle i
biorę dziewczynkę na ręce, sprawdzając, czy nikt jej nie zranił. Jako jedyna
wciąż mówi po polsku. To tylko
dziecko. Niewinne. Wątpię, by
o to chodziło Vivere, ale nie mam czasu na myślenie.
— Celico dała Stelli
kalie. Pogrzebowe — tłumaczy Casillas, zarzucając drobne ręce na moją
szyję. — Przykro mi. Moja mama na pewną się nimi obiema zaopiekuje.
Obiecuję.
To gorsze od wylania kubła zimnej krwi na głowę. Nie muszę widzieć Ty'a i
Ikera, by wiedzieć, że wymieniają porozumiewawcze spojrzenia. Któryś z nich
zaciska dłonie na moim nadgarstku, a drugi się oddala. Nic nie rozumiem, póki
nie czuję, jak podnoszę się do góry. Ląduję na środku szpitala, pełnego
przepychających się i krzyczących ludzi. Nie dziwi ich teleportacja. Orientuję się, że zostałam tylko z Arcaną oraz Luelle na rękach. Dziewczynka szybko wyswobadza się z moich objęć, ale nigdzie nie odchodzi, tylko rozgląda się niepewnie dookoła.
— Gdzie... — zaczynam. — Nareszcie, mam dość norweskiego, czeskiego, francuskiego i wszystkich innych języków do końca świata.
— Słuchaj — prosi Iker. — Nie wiem, gdzie jest Stella, ale czuję ją. Żyje, tego jestem pewien. Ty pewnie rozmawia właśnie ze znajomym lekarzem w sprawie Mai. Mika powinna tu zaraz być. Tylko mamy problem z kontaktowaniem się z Milanem. Znajdziemy wszystkich i jeszcze dziś przeniesiemy się na drugą Stronę. Błagam, nie pytaj dlaczego, bo nie ma na to czasu. — Niechętnie kiwam głową. — A teraz tu czekaj, nigdzie się nie ruszaj. Muszę znaleźć Moriatego... i Artura. W innych przedziałach pewnie zdarzyło się coś podobnego. Wszyscy jakby ożyli, zbuntowali się, uciekli...
Zanim mam okazję powiedzieć cokolwiek, już go nie ma. Siadam na wolnym krześle i proszę o to samo małą towarzyszkę. Powoli dociera do mnie znaczenie wszystkich jej słów, ale nic nie zmienia faktu, że w nie nie wierzę. Albo próbuję przekonać siebie, że tak właśnie jest.
— Wiem, co znaczy dostanie kalii od wieszczki — zapewnia Luelle, posłusznie dostosowując się do prośby. — Może i teraz żyje, ale już niedługo...
— Nie mów tak — przerywam, zasłaniając dłońmi uszy. Czuję gulę w gardle i gromadzące się w oczach łzy. — Alicjo, proszę — dodaję wolno, kuląc się z zimna i poddenerwowania.
† † †
— Proszę, patrz na
mnie — powtarza Ty.
Stoję tyłem do portalu,
nie będąc w stanie go przekroczyć. Mijają mnie dziesiątki ludzi, wyraźnie się
spieszą. Słońce powoli chowa się za widnokręgiem, niedługo zapadnie noc. Wieje porywisty wiatr. Jest
zimno, nie czuję palców u rąk i nóg. Ciężka torba zsuwa mi się z ramienia. Znów trzymam na rękach Luelle, czując ulgę,
gdy słyszę równomierne bicie jej serca. Poprawiam marynarkę Stróża, którą się
opatuliłam, i uparcie patrzę towarzyszowi prosto w oczy.
— Dlaczego? Dlaczego nas
tu nagle teleportowałeś? — pytam po raz kolejny. — Mieliśmy czekać w
tym szpitalu. Co się stało, Ty? Proszę, powiedz mi, co się stało.
— Spokojnie. Oddychaj,
oddychaj — mówi Ty, widząc, jak spazmatycznie biorę kolejne hausty
powietrza i drżę niemiłosiernie. — Musisz przenieść się na drugą Stronę
już dzisiaj. Portal otwiera się raz na trzy dni, wolimy nie ryzykować.
Kręcę głową,
przytulając mocniej Luelle. Dziewczynka milczy i się nie rusza, jak mało kiedy.
Kładzie głowę na moim ramieniu, po czym zupełnie nieruchomieje.
— Gdzie o n e są? —
cedzę przez zęby.
— Stan Majki jest
stabilny. Nawet bardziej niż stabilny. Musi jeszcze tylko zostać kilka dni na
obserwacji. Mikołaj... lekarz powiedział, że jej nic poważnego się nie stało,
ale... ale straciła dziecko — tłumaczy Ty, unikając mojego spojrzenia.
— Dziecko? Jakie
dziecko? — mówię bardziej do siebie niż do niego. — Dlaczego nic nie
wiem? Dlaczego nic mi nie powiedziała?
Powracam myślami do
młodzieńczych lat, gdy byliśmy z Mają naprawdę blisko. Mam przed oczami
wszystkie gry i zabawy, nocne rozmowy oraz przekomarzania. Co? Co się
zmieniło? Czy cokolwiek, co było kiedyś, jeszcze w ogóle się liczy? Maja nie mówiła nawet o żadnym chłopaku. Nie jestem już wstanie powstrzymać
łez.
— Proszę, nie płacz...
Czuję się okropnie — wyznaje Ty. — Jakbym zawiódł. Jak najgorszy
Anioł Stróż na świecie. Miałem cię chronić. Ciebie i wszystkich, na których ci
zależy... Ja... przepraszam.
Ocieram mokrą twarz i
pociągam nosem. Czuję w gardle dławiącą gulę. Płaczę cicho, niemal bezgłośnie.
— Co ze Stellą? —
zmieniam temat, chcąc oderwać myśli od Mai. Po minie opiekuna wnioskuję, że trafiłam z deszczu pod rynnę. — Czego mi nie mówisz?
Zauważam, że w jego
oczach także szklą się łzy. Nigdy nie widziałam Ty'a płaczącego, tylko raz
smutnego. Co musiało się
stać? Luelle zeskakuje i staje obok. Czuję, że wie o wiele więcej niż ja.
— Przepraszam —
powtarza Artificem, kładąc ręce na moich ramionach. — Chcę, żebyś wiedziała... żebyś
pamiętała, że jesteś dla mnie bardzo ważna i zrobiłem dla ciebie wszystko, co
mogłem... — zaczyna, ale przerywam mu, nie przejmując się złym zachowaniem
i brakiem wyczucia.
— Nie mów tak... Nie
strasz mnie — proszę, trzęsąc się jeszcze bardziej. Już nie przez niską
temperaturę i zimny wiatr.
— Stella... Iker już jej nie wyczuwa. Wszelki kontakt się urwał... Przykro mi, Lena, naprawdę mi przykro, ale to znaczy tylko jedno — objaśnia, po czym podchodzi, by mnie przytulić. — Ona odeszła.
Czuję, jak moje serce roztrzaskuje się na drobne kawałki. Tracę ostatnie oparcie. Osuwam się w ramiona anioła, nie będąc w stanie stać. Chowam twarz w jego koszuli, łkając bezgłośnie i starając się nie myśleć o niczym. Nie myśl. Nie myśl. Nie poddawaj się.
— Nie rozumiem — mruczy Ty, gładząc mnie po włosach. — Nie martwiłem się specjalnie o nią i robiłem niewiele, bo byłem pewien, że Vivere nie zrobi jej krzywdy. Jesteście ze sobą związane. Skoro ty tak bardzo kochałaś Stellę, i Vivere nie była ona obojętna. Niezależnie od tego, jak twoja odpowiedniczka jest egoistyczna i nieczuła. Nie wiem... nie mam pojęcia, co się stało. Nic nie rozumiem.
— Co powiem rodzicom? Przepraszam? To nie moja wina? — szepczę niewyraźnie, szlochając i nie mogąc przestać. — Miały być bezpieczne. A ja? Dawno powinnam być martwa, a czuję się najlepiej... To niesprawiedliwe.
Czuję,
że Stróż się odsuwa, więc i ja wykonuję krok w tył.
Zaciskam dłoń na naszyjniku. Zauważam Mikę Montero, która zaczyna nas nietaktownie pospieszać.
—
Już czas — oznajmia Ty. — Przejdziesz dziś z Miką i Luelle. Reszta
dołączy za trzy dni. Milan zajmie się rodzicami Mai, powie im o wszystkim. Iker
spróbuje odnaleźć... odnajdzie Moriatego i porozmawia z Arturem, bo naprawdę mu na nich zależy.
Mika
pociąga mnie niesubtelnie w stronę portalu.
Luelle drepcze posłusznie, nie oglądając się za siebie. Otępiale wpatruję się w
opiekuna.
—
Nie. Nie mów, że ty też zostajesz. Nie zostawiaj mnie — błagam, patrząc na
niego z coraz większym przerażeniem.
—
Iker jest moim starym przyjacielem. Muszę dopilnować, by wyszedł z tego cało i
zjawił się tu za trzy dni. Nie mogę go zostawić.
—
A mnie możesz? — jęczę, nim gryzę się w język i opanowuję.
—
Nie zostawiam cię. Cały czas będę przy tobie, jak zawsze. Możesz się ze mną
skontaktować za pomocą telepatii, umożliwię ci przeglądanie moich wspomnień.
—
To nie to samo — żacham się. Zaschnięte łzy pieczą, ale ich nie ocieram. —
Boję się. Tak bardzo się boję.
Ty
podbiega na chwilę, ujmuję moją twarz w dłonie i składa na czubku głowy słodki
pocałunek. Zanim odchodzi, szepcze na pożegnanie:
—
Kocham cię.
KONIEC KSIĘGI I
I ta euforia, kiedy jako pierwsza dorywasz się do pola z komentarzami XD
OdpowiedzUsuńWięc tak:
Rozdział był cudowny. Bardzo się w niego wczułam, gdyż doskonale wiedziałam co czuła Lena, może to nie miejsce, aby pisać takie rzeczy, ale dobrze wiem co znaczy stracić młodszą siostrę i co się czuje nie widząc jej przed śmiercią. Także dosłownie weszłam, wcieliłam się w ten rozdział :)
Słowa Ty'a na końcu rozdziału. Czyżby moja skrywana w głębi teoria sprawdziła się i zwiąże się on ze swą podopieczną? Czy to zwyczajna miłość Anioła Stróża? Czy może miłość romantyczna?
Bardzo mnie urzekło to, kiedy Lena zamknęła oczy funkcjonariuszowi: ,,Myślę o nim tylko jak o ofierze. Nikim więcej. To wygodna obojętność.'' - to takie realistyczne się wydało. Nie wiem jak to powiedzieć... Nie przejmowała się nim, nie martwiła co się mu stało. Po prostu odprawiła pożegnanie, podobnie jak w Darach Anioła tyle, że tam było Ave atque vale ;) i poszła dalej.
Coraz bardziej ją lubię a to naprawdę nigdy mi się nie zdarza, kiedy czytam opowiadanie w 1os. narracji. Jest moim jednym z dwóch ulubionych bohaterów. Tym pierwszym jest Iker :3 Ty'a też lubię, ale tacy ulubieńcy z ulubieńców to Lenka i Iker.
Swoją drogą wiele przekazujesz przez swą powieść i wiele mogłabym wyciągnąć z niej wartościowych cytatów :)
Życzę szczęścia w wydaniu książki :3
Jak tylko zobaczyłam tytuł, a Lena szukała i zastanawiała się co ze Stellą domyśliłam się, iż ona zmarła. Kruki - odwieczny symbol śmierci...
Emocjonujący rozdział (dla mnie podwójnie), czuło się ten dreszczyk emocji czytając. Końcówka była jednocześnie pełna napięcia i słodka.
Znalazłam kilka literówek, chyba ze trzy, ale nie wypiszę ich, gdyż po prostu nie ma to wielkiego znaczenia :) (a mój leń, który czepił się mnie dzisiaj wcale nie ma nic do tego, wcale hehe)
Czekam niecierpliwie na kolejną księgę. Prowadzi ją Milan, prawda?
Pozdrawiam serdecznie i mnóstwa weny życzę :)
anielskie-dusze.blogspot.com
A! I miałam już wcześniej powiedzieć, ale wyleciało mi z głowy. W zakładce Akta link do R9 prowadzi na stronę główną.
UsuńTak mówię, bo pewnie chciałabyś wiedzieć ;)
Zacznę od końca. Dziękuję za informację. Jak tylko dorwę się do komputera, to poprawię.
UsuńNie spodziewałam się, że do kogoś trafię tak bardzo. Opisałam stratę Leny, ale nie potrafiłabym wyobrazić sobie, co czułaś, to zbyt wiele.
Jak obiecałam, już wkrótce rozwiną się wątki miłosne. Nic więc nie zdradzam.
Urocza ta Twoja ulubiona dwójka. Znajoma pisała, że Lena i Iker to byłaby najsłodsza para ever.
Dziękuję. Za wszystko.
Tak, tak, Milan.
Wzajemnie, kochana.
O, kruki. Symbol praktycznie wszystkiego, co najgorsze. Jak fajnie, moja sadystyczna dusza się cieszy. Mam teraz humor na śmierć. Jeżeli będę się uśmiechać w złych momentach, to wybacz.
OdpowiedzUsuńAlbo ja jestem pusta od środka, albo w pierwszym fragmencie całkiem dobrze oddałaś klimat po bitwie. Podoba mi się. Lekko się czyta. W końcu wisząca w powietrzu śmierć nie potrzebuje zawiłych zdań. To by tylko zepsuło, tak myślę. Są idealnie wyważone opisy.
Mam nadzieję, że martwy funkcjonariusz to nie ninja od Ikera, to by było bardzo smutne…
Zdaje mi się, czy nie wyjaśniłaś, kim jest nefil… cholerka, nie wiem, jak to odmienić. Tak czy siak, czuję się lekko zdezorientowana. Wspominałaś o nich kiedyś i to ja nie pamiętam?
Przeklinanie po norwesku musi być interesujące. Fajnie byłoby chociaż umieć przeklinać w kilku językach… Ee, nieważne.
Iker, nic mu nie jest. Jak dobrze. Francuski? Jak miło, może poduczę się trochę, zanim pójdę na pierwszą lekcję tego języka w szkole. *próbuje rozkminić zdanie bez tłumacza, z kontekstu i znajomości angielskiego* To nie możliwe? Ee... Dobra, poddaję się.
Wieża Babel… ale za co, ech? Raczej nikt z naszych dobrych towarzyszy się nie wywyższał ani nic takiego. Kto w ogóle ma taką moc, by pomieszać języki? Angeli? Ale skąd?
„Tik, tak.” Scena z Ty’em uderzającym przez szybę, a potem opierającym głowę na kolanach Leny jest... fajna. To chyba przez to, co wymamrotał w międzyczasie. To słowo akurat znałam. Napisałabym, że uroczy moment, gdyby nie fakt, że… dzieje się nieciekawie. A raczej ciekawie.
Czyżby to był jakiś czar rzucony na ośrodek, skoro w szpitalu już mówią normalnie? Tak myślę.
Stella i tak umrze. Na pewno. Hehe. Wybacz sadyzm… ja nie lubię dzieci. Klimat jest okej, gdybym nie była tak nieczuła, to zrobiłoby mi się szkoda bohaterów. Naprawdę dobrze Ci to wyszło. Po prostu mnie nic nie rusza. Musiałabyś wbić mi te słowa do głowy za pomocą młotka, żeby mnie dotknęły.
No dobra, przy wypowiedzi Ty’a, przy jego przeprosinach mnie trochę wzięło. A potem te jego wytłumaczenia. Dobra, mocno mnie wzięło. Cofam to, że potrzebny jest młotek. Uśmiecham się teraz najbardziej smutnym uśmiechem, jaki mam w zanadrzu. I te słowa Leny, że powinna być dawno martwa, a one bezpieczne i… Ja przecież już widziałam to wszystko, to jest, czytałam. A jednak teraz jakoś mocniej mnie to ruszyło. To wszystko, co powiedzieli sobie, to chyba przez to. I ten napis „KONIEC KSIĘGI I”. Ech.
To było świetne. Musiało być, skoro popękało moje kamienne serce. Nie wiem, co więcej napisać. Zabiłaś mnie tym trochę. To właśnie ten niepowtarzalny moment, kiedy ma się wrażenie, że historia tak właśnie miała się zakończyć (nawet jeżeli to jeden z czterech końców, a nie ostateczny). Uwielbiam to uczucie.
Pozwól, że pozostanę w klimacie „cotusięstałojeju” i nie uporządkuję tego komentarza. To Twoja wina. Twoje pisanie tak bardzo mnie porywa, że mam wrażenie, iż nawet gdyby pojawił się jakiś rażący błąd, to bym go pominęła.
Au revoir!
Wybaczam. Twój uśmiech ostatnio cenny, nie? Nawet taki psychodeliczny.
UsuńPostanowiłam na minimalizm. Tyle emocji Leny, długie opisy, nie wiadomo o czym, raczej niewskazane.
Luelle jest nefilim. Ale nie wiem, czy tłumaczyłam... Cofnę się. Dzięki za informację.
Dużo pytań, nie? Heh. Będzie wytłumaczone. W końcu narracja Milana nadchodzi, wojna częściowo z obu stron. O tak, idealnie ujęte. Lena ta Strona, Milan pół na pół, a Puer druga.
Ale się cieszę. Miał być uroczy.
Nadal zostaję przy tym, że dzieci są bardziej urocze niż złe.
W Cordragon było (według mnie) za małą emocjonalnie. Nie czułam tego. Teraz chyba wyszło lepiej. Trochę.
Oj, ja też uwielbiam.
Tam jest na pewno pełno rażących błędów. Przy korekcie mózg mi siadł.
Au revoir!
Więc moja dusza się raduje. Tyle komentarzy ♡ Obiecałam, że dodam komentarz i dodam. Nie... Kompletnie nie patrz na godzinę. Nie zmrużyłam jeszcze oka mordko. Dokładnie. Właśnie Twój Piksel zaklepuje sobie miejsce. Konkretniejszy komentarz, dodam za kilka godzin. Zaraz zobaczę w linka, który dawałaś na początku. Bo Asleep oczywiście znam.
OdpowiedzUsuńSłodkich mordko, bo na pewno śpisz c:
Jak widać nie. Nie usnęłam i pewnie już nie usnę. Widzę uśmierciłaś tu sporo osób. Generalnie na pół wiem jak to jest tracić przyjaciela. U mnie różnica jest tylko taka, że go widzę. I tyle. Z tego co wiem siostra głównej bohaterki właśnie nie była jakoś bardzo ważna czy nawet wręcz zauważalna. Była i znikała. Nie wnosiła dużo, poza uczuciami głównej bohaterki. Od razu mi się skojarzyło przy jej śmierci jak czytali wtedy razem na łóżku ? No i Luelle oczywiście dalej mnie intryguje. Coś mam wrazenie, że któregoś z chłopaków nie znajdą. No i cóż....robisz przerwę między I a II księga ?
UsuńI dziwi mnie, dlaczego nagle byli w stanie się porozumieć? Coś przeoczyłam?
I bezapelacyjnie czekam na dokładniejsze wyjaśnienia co tam się w sumie stało ;)
Prawie zawsze komentujesz pierwsza, a tu Cię wyprzedzili, hah.
UsuńO tej godzinie chyba nikt jeszcze nie dodał u mnie komentarza. Nie dość, że nie spałaś, to jeszcze byłaś w stanie myśleć.
Miałam rozwinąć wątek Stelli, ale doszłam do wniosku, że nie warto, bo, jak zauważyłaś, pierwsze skrzypce gra żałoba Leny, a nie sama śmierć małej.
Żadnej przerwy, szesnastka już rozpoczęta.
Mówili w innych językach tylko w ośrodku.
Będą, będą.
Dziękuję ślicznie za komentarz, mordko.
Pierwszy komentarz o takiej porze? Czuje się taka dowartosciowana ♡
UsuńDopiero teraz? Ja Cię za wszystko chwalę.
UsuńKoniec księgi pierwszej?! KONIEC KSIĘGI PIERWSZEJ?! Mam nadzieję, że nie będę musiała czekać sto lat na kolejną część. Chociaż właściwie to tak się śpieszyłam, że skomentować najnowszy rozdział, że słabo przeczytałam tamte. Jejku, zakochałam się w tym szablonie, naprawdę! Taka miłość nieodwzajemniona, chociaż, kto wie?
OdpowiedzUsuńBardzo nie lubię spamować pod rozdziałem, ale nie mam wyjścia, bo bardzo chciałabym usłyszeć twoją opinię, a nie znalazłam odpowiedniej zakładki do tego. :'(
Na ulice Londynu powraca morderca wszystko wskazuje na to, że to ten sam, który uprowadził Mackenzie dwa lata temu. Jej brat wysłał ją do zamkniętego szpitala psychiatrycznego, teraz wróciła. Nie jest już tą samą osobą. Policjant prosi ją o rozmowę, dziewczyna jest jedynym świadkiem, jednak ona nie widziała nic w czasie porwania. Pamięta jedynie urywki zdarzeń i to, że było ich dwóch, jeden z nich był dobry, drugi z nich był zły. Czy to wystarczy Travis'owi, który za wszelką cenę chce złapać mordercę?
http://true-niall-luke.blogspot.com
Mam nadzieje, że choć odrobinkę Ci się spodoba,
pozdrawiam,
Bertie.
Nie będzie żadnej przerwy przed księgą II.
UsuńDo spamu jest zakładka Mapa Huncwotów, ale wybaczam, heh. Na pewno zerknę i zostawię po sobie ślad.
Dziękuję za komentarz. Także pozdrawiam. :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa ogólnie jestem trochę taki wewnętrzny płaczek, także do mnie rozdział przemówił. Właśnie chyba dzięki temu, że nie był przesycony opisami, że tu komuś łza spłynęła z oka i inny ktoś ją otarł i ona poczuła motylki w brzuchu, ale też ból po stracie i takie tam... Wypadło tak naturalnie.
UsuńStella tak po prostu umarła? No ale jak to! Polubiłam, była całkiem urocza.
Trzy wątki miłosne i taakie zakończenie (tak, komentuję posty nie w tą stronę, tak wyszło)? Czy to w ogóle dozwolone, żeby ona z nim była?
Bałam się o przesadzenie. Wolałam już, by wyszło chłodno niż zbyt patetycznie i sztucznie.
UsuńŻeby ona z nim była, hm...?
Przez ten tytuł wiadome było, że ktoś umrze. Szkoda tylko, że padło na Stelle. Mała niby nie miała jakiegoś większego wkładu w fabułę, ale wiele znaczyla dla Leny i aż wolę nie wyobrażać sobie, co dziewczyna czuła po stracie siostry. Zazwyczaj nie histeryzuje za bardzo jeśli w opowiadaniach umiera jakiś drugoplanowy bohater, ale śmierć dziecka zawsze porusza odrobinę tę niewielką część mojego serca, która odpowiada za uczucia.
OdpowiedzUsuńJeszcze jedna rzecz poruszyła mnie w tym rozdziale, a mianowicie końcowe słowa Ty'a. O matko, matko! Czemu urwalas w tym momencie? ;o Mogłaś dać nam chociaż jakiś mały opisik uczuć Leny, a teraz mogę się tylko domyślać jakie emocje się wtedy w niej obudziły.
Eh, mam nadzieję, że nie kazesz nam czekać zbyt długo na kolejną część.
Pozderki
pisujesobie.blogspot.com
Raz dałam coś łatwiejszego, heh, bo mało kto zna symbolikę np. takich kukułek.
UsuńW młodzieżowych książkach rzadko giną dzieci... Już kiedyś to stwierdziłam. Nawet gdy ogólnie powieść krwawa, to dzieci raczej mają szczęście. Wiadome dlaczego.
Niedługo, naprawdę, już mam naprawdę dużo napisane.
Dziękuję ślicznie za komentarz. Miłego dnia. :)
Że to koniec? Koniec księgi pierwszej? A przepraszam, gdzie podziały się moje zaległości? Teraz będę musiała czekać na nowe rozdziały cierpliwie, jak reszta śmiertelników? Przecież to takie niesprawiedliwe :(
OdpowiedzUsuńNo, ale dość. Przejdźmy do rozdziału, bo z tego co widzę to zaczęłaś publikować już księgę drugą, więc jeszcze mam co czytać i na żale pójdzie czas potem. Więc...
Nie do końca wiem, co zaszło w przedziale, gdy Leny w nim nie było. Nie staram się tego ogarnąć. Nie próbuję. Ale wiem jedno - genialnie to opisałaś. Dało się wyczuć szok, niepewność i ciągły strach.
Zdziwiło mnie, że przestali mówić w obcych językach. Pyk i już powrócili do standardowych ustawień. Co się wydarzyło? Chyba tego nie wychwyciłam, ale dobrze się stało, bo dłużej bym chyba nie wytrzymała jako że ze mnie żadna poliglotka.
Nie wiem, co było większym szokiem - to, że Majka była w ciąży, to, że poroniła, czy to, że zginęła Stella. Jakoś tak do ostatniej chwili miałam nadzieję, że to ostatnie nie nastąpi... Biedna Stella, biedna Lena, biedny i smutny Ty, biedni oni wszyscy. Też niczego nie rozumiem podobnie jak Ty. Pobudki, dla których ktoś uśmiercił Stellę są niezrozumiałe... Ciekawe, co ich czeka po przejściu na drugą stronę.
Aj, to zakończenie! Przez nie mam jeszcze większy mętlik w głowie, bo to wyznanie było bardzo wieloznaczne i już zacieram łapki, aby dowiedzieć się więcej na ten temat.
Miłego!
Jeszcze są dwa rozdziały księgi II. Nie tak źle. Nie wiesz, co się stało, bo Lena nie wie. I tak powinno na razie pozostać. Przestali mówić w różnych językach, gdy opuścili przedział. Trochę trzeba poczekać na nowe informacje o śmierci Stelli. Pełną historię Mai poznamy wcześniej.
UsuńDziękuję, wzajemnie.
Czy tylko ja jestem trochę zdezorientowana całą tą końcówką Księgi Pierwszej? Muszę przyznać, że trochę się pogubiłam z tymi obcymi zwrotami - norweski, czeski, francuski... można było się trochę pogubić... No i ten dziwny atak. Czyżby Druga Strona podjęła kroki? W ogóle nie mogę dojść, co w ogóle się stało, przeraża mnie fakt, że nie ma Stelli, że ona... ach, nawet nie mogę sobie tego wyobrazić, że Lena mogła stracić siostrę... Wszystko jest takie tajemnicze, ale zapewne dlatego, że Leny nie było, kiedy to się wszystko stało, i teraz to wszystko jest zagadkowe... Cóż, zapewne w następnej Księdze powoli będzie się wyjaśniać, co i jak...
OdpowiedzUsuńDo ponownego spisania, kochana :*
Na pewno nie tylko Ty. :) Chyba za bardzo skupiłaś się na tym, by te zwroty w obcych językach zrozumieć. Nie było to w ogóle potrzebne. Równie dobrze mogłaś być tak zdezorientowana jak Lena. Wiem, było to trochę na granicy groteski, ale mniej niż zwykle. Nikt nie wie, co się stało i, owszem, będzie się powoli rozjaśniać.
UsuńCzekam, groszku. Miłego.
Skąd wie, że jest z tych ludzi co by się postrzelili, skoro nawet nie ie jak odblokować? Wydaje się więc, że nigdy nie miała broni w ręce, a więc tym bardziej, że nigdy się nie postrzeliła.
OdpowiedzUsuńSkoro jej stróż może czytać w jej myślach, wspomnieniach, to czemu nie poczyta w tych przed śmiercią, by się dowiedzieć jak zginęła, dlaczego? Czy jeśli ona tego nie pamięta, to znaczy, że on też nie może tego widzieć?
Wcale się nie dziwię, że tą małą coś złego spotkało. Tak naprawdę nie rozumiem jaki sens było ją ściągać do tego dziwnego wymiaru, gdy siostra jej nie pilnowała, tylko ciągle łaziła na jakieś testy. To było pewne, że w końcu bachorkowi się coś stanie.
Czyje było to dziecko? Czuję, że ten temat jest ważny, w końcu chyba nie poroniłaby bez powodu, tak? Umieściłaś to po coś.
Języki i nawiązanie do wieży Babel - podobało mi się.
Muszę jeszcze ten fragment przejrzeć. Nie znam się na broni, mogła się wkraśc jakaś głupotka.
UsuńMu też wymazano pamięć (i wielu innym osobom), nie ma dostępu do tamtych wspomnień.
Chcieli dobrze, przy zaufanych osobach powinno być najbezpieczniej, a testy dla Leny z pewnoścą przyjemne nie były...
Nawet bardzo ważny.
Hm, hm, hm. Tak jak się można było tego spodziewać, finał pierwszej części stoi na wysokim poziomie.
OdpowiedzUsuńZ tego wszystkiego najbardziej chyba spodobało się to pomieszanie języków, ale to być może odrobinę zboczenie zawodowe. Nie rozumiałam tylko francuskiego, więc nie było aż tak tragicznie. Przypuszczam, że to sprawka Vivere, żeby utrudnić komunikację między nimi? Chyba tylko ona (przynajmniej w tym momencie) ma na tyle mocy, by być w stanie to zrobić. Nie dość, że sam atak na oddział wprowadził sporo zamieszania, to do tego jeszcze takie problemy z komunikacją. Dobrze, że przynajmniej mogli ze sobą normalnie rozmawiać.
Śmierć Stelli, podobnie w sumie jak w przypadku Celico, nie ruszyła mnie jakoś mocno. W obu sytuacjach po prostu trochę za słabo znałam je obie, żeby faktycznie miało mnie to zmartwić. Ostatnia scena za to, przy tym portalu, bardzo mnie urzekła. Ty niby taki śmieszek, ale jak przyjdzie co do czego, to widać, że on też się martwi.
Tak mnie zastanawia jeszcze jego wyznanie na sam koniec, ale nie pasuje mi trochę, żeby to było wyznanie romantyczne. Relacje między nim a Leną bardziej mi przypominały bratersko-siostrzane, i chyba liczę na to, że tak właśnie zostanie. Mam tylko nadzieję, że on i Iker wyjdą cało z tego zamieszania. Im chyba kibicuję najbardziej.
Pozdrawiam serdecznie, jutro postaram się zacząć drugą część. :)
Obiecuję, że następna śmierć choć trochę zaboli. :)
UsuńWiele osób doszukuje się w tym wyznaniu objawu miłości romantycznej. W sumie nie wiem dlaczego.
Także pozdrawiam i dziękuję za wszystkie komentarze. Miło. :)
Podobał mi się opis uczuć Leny, gdy martwiła się o życie bliskich osób. Natomiast brakowało mi tła w tym fragmencie po ataku. Napomknęłaś coś o recepcjonistce, ochroniarzu z podciętym gardłem, Ty’u i Ikerze, ale to trochę mało. Brakowało mi opisu co dzieje się z innymi ludźmi, jak się zachowują, jak wygląda otoczenie i co tam się mogło stać.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie, co to za dziecko i z kim Maja zaszła w ciąże. No i dlaczego do tej pory nic nie mówiła. Może sama nie wiedziała?
Koniec I części, a ja nadal mam więcej pytań niż odpowiedzi xD
Myślę, że masz rację... Mogłam więcej napisać, więcej reakcji i innych dusz. Postaram się na przyszłość bardziej myśleć o takich sprawach.
UsuńKlasycznie.