Kanon skulił się i
schował pod miotłą ninji, wysławszy ostatnie, przepraszające spojrzenie.
..................................
† † †
Iker nie czuje się ani
źle, ani nawet dziwnie. Nie jest też szczególnie przestraszony, a w tym
przypadku to właśnie brak strachu oznacza, że należy się bać. Nowe otoczenie,
potencjalna okazja do nawiązania znajomości i rozszerzenia kręgu zainteresowań.
Nadzieja na przeżycie największej przygody życia... choć chyba to określenie
nie jest już na miejscu. Ograniczenia w zasadzie też nie.
Anioła ogarnia jedynie
paraliżujące przeczucie, że zapomniał o czymś bardzo ważnym. Że coś, co było
najistotniejsze, magicznym sposobem wyleciało mu z głowy. Testament napisany? Oczywiście,
proszę pana. A list napisany? Oczywiście, proszę pana. Chłopak zagina kolejny palec po
powiedzeniu o każdym nowym obowiązku. Pierwszy raz matematyka wydaje się
Stróżowi głupia. Stella uspokojona?
Śpi słodko jak niemowlę, proszę pana. Nowy opiekun wyznaczony? I to najlepszy,
proszę pana. I Artur pocałowany? Przełyka głośno ślinę. To
akurat niemożliwe, proszę pana.
Wdech, wydech. Wszystko
mechaniczne, wyćwiczone dzięki wielokrotnym powtórzeniom. Usta rozciągnięte w
szerokim uśmiechu. Czas odgonić burzowe chmury. Znowu to samo, nic się nie
zmienia. Wdech, wydech. Dobrze,
chłopcze, dobrze. Wszystko w porządku.
Arcana próbuje się
skupić. Na ogół nie ma z tym najmniejszego problemu, ale że, wiadomo, sytuacja
niecodzienna, i to z trudem przychodzi. Może jednak chłopak czuje się trochę
dziwnie? Ale tylko trochę, bo czułby się jeszcze dziwnie, nie czując się
dziwnie wcale. Już sam nie wie, co mu w duszy gra i dlaczego.
Iker po raz kolejny
poprawia niebieską koszulkę. Jednak, aniołowie, jest mu w niej dziwnie wygodnie
i normalnie. Dobrze, chłopcze.
Kolejny podpunkt do odhaczenia.
Tym razem gładzi
spodnie do kompletu. Jego wzrok zatrzymuje się na stopach. Są bose, ale chłopak
już nie czuje zimna. Stróż wpatruje się w nie przez chwilę i dochodzi do
wniosku, że nie pasują do całości. Dodałby miłe, puszyste kapcie ze
świńskimi łebkami. Prezentowałyby się godnie i nie byłaby już potrzebna
pasiasta, biało-czerwona piżama oraz kubek z zieloną herbatą. Wyjątkowo
niewygodne rozmyślenia... Zielonej herbaty to mu akurat będzie wyjątkowo
brakować.
Iker wraca do
żyw... martwych, opuściwszy świat myśli. Kolejny raz rozgląda się dookoła,
jakby mógł dostrzec coś, czego wcześniej nie potrafił. Czuje ciepło rozchodzące
się po klatce piersiowej. Przykłada do niej dłoń, rozkoszując się
nienaturalnym, ale ekscytującym życiem po śmierci. To go dziwnie pociąga.
Niebijące już serce. Niepracujące płuca. Nauka. Magia. Życie.
Arcana uśmiecha się
delikatnie, chwaląc w myślach dobór farby, którą pomalowano ściany. Jasny,
subtelny odcień turkusu wydaje się idealny. Chłopak nadal nie może sobie
przypomnieć, czego rzekomo zapomniał, ale czuje się zaskakująco dobrze.
Jak w szpitalu.
Jak w domu.
— Proszę nie sprawiać
problemów i posłusznie ustawić się na końcu kolejki. Ach, te poniedziałki...
Iker odwraca się,
słysząc niski i donośny głos. Jego
oczom ukazuje się wysoka, dobrze zbudowana postać. Arcana przygląda jej się
dokładniej. Okazuje się, że Stróż ma do czynienia z młodym mężczyzną w czarnym
kombinezonie. Brakuje tylko opaski na oczy, by wyglądał jak klasyczny ninja.
— Słucham? — mruczy Arcana, nic nie rozumiejąc.
Oczywiście chwilę później, a nie chwilę wcześniej, wszystko mu się rozjaśnia. — Och, przepraszam najmocniej, jeśli
sprawiłem kłopot. Tylko się zamyśliłem. Nie zamierzam się buntować, nic
takiego. Już się ustawiam. —
Posyła ochroniarzowi jeden ze swoich najbardziej uroczych uśmiechów.
Następnie, próbując nie
rumienić się z zawstydzenia, drepcze grzecznie na koniec kolejki, skinąwszy
mężczyźnie na pożegnanie. Dobre maniery to podstawa — niezależnie od
zaistniałych okoliczności.
Nagle Iker spostrzega,
że znajduje się tuż przy biurku, twarzą w twarz z Queerinią w średnim wieku,
która wygląda, jakby wolała się powiesić niż dłużej być recepcjonistką. Draczne
porównanie.
— Dzień dobry — wita się Arcana, skinąwszy głową.
Kobieta unosi pytająco
dziwnie pomalowane brwi, które przypominają Ikerowi plemniki. Następnie, nawet
nie odpowiedziawszy pacjentowi, przykleja mu plakietkę ze zdjęciem i wypisanymi
danymi osobowymi. Anioł domyśla się, że nie powinien niepotrzebnie wszystkiego
przedłużać, więc odsuwa się, przepuszczając kolejne osoby.
— Ach, te
poniedziałki... — Słyszy ledwo.
Już wie, że powinien po
prostu iść dalej, a sam trafi. Wszystko dobrze przemyślał, dowiedział się, co i
jak. Jednak stoi jeszcze chwilę, od niechcenia oglądając plakietkę. Nic, czego bym nie wiedział — ocenia i przekręca ją z
powrotem, by nie wisiała niereprezentacyjnie do góry nogami. O tak, wszystko
jest już równe i względnie ułożone. No prawie. Iker przeczesuje dłonią ciemne,
dawno nieprzecinane włosy, po czym dopiero rusza przed siebie, nawet nie
próbując imitować kroku z prawdziwego zdarzenia, który świadczyłby o jego
pewności siebie.
Arcana stara się nie
obserwować innych dusz. Rozumie, że dla nich już za późno i niepotrzebnie
popsuje sobie humor. Dobrze,
chłopcze. Tylko przestań myśleć, że o czymś zapomniałeś. To... to tylko
złudzenie? Znów patrzy na swoje
bose stopy. Nieodczuwanie zimna i wszelkich innych fizycznych niedogodności
wciąż go fascynuje.
Nagle anioł zatrzymuje
się i głośno wciąga powietrze nosem. Tak, ten zapach... Chłopak spogląda w
prawo, a jego wzrok spoczywa na zwykłych, pomalowanych na biało drzwiach. To tutaj. Bierze głęboki wdech i szybko, by
się nie rozmyślić, naciska na klamkę i popycha ją do przodu. Niemal od razu
przekracza próg.
Zdziwiony zauważa
kolejnego mężczyznę w czarnym uniformie, który przypomina mu ninję. Tym razem
pracownik zamiata pomieszczenie, skacząc jak Czerwony Kapturek i podśpiewując
pod nosem: Nocą stare
cmentarzysko zmienia się w obozowisko. Trupie czaszki z okolicy to półmiski tej
dziewicy.
— Dzień dobry —
duka Stróż przez ten dziwny widok. Wcześniej brał ninja za ochroniarzy.
Pokojówek z pewnością się nie spodziewał w miejscu pełnym Queerów z magicznymi
zdolnościami.
— Dzień dobry, dzień
dobry — odpowiada ochroniarz, trochę jak robot. Zatrzymuje się, zaciska
palce na miotle i zupełnie nieruchomieje. — Nigdy nie doszedłem do tego
etapu, dusze się tu nie witają... Ach, te poniedziałki... Jak się czujesz, mój
drogi? Zaklimatyzowałeś się? Zacząłeś myśleć o swoim życiu i konsekwencji
swoich błędów? O wartości tego właśnie życia? O szansie, którą dostałeś? —
Ninja robiący za pokojówkę wzdycha głośno. — Kiedy już stało się jasne, że
próbuję ratować się wykutymi na egzaminy formułkami, lepiej przemilczę, ratując
resztki swojego honoru... i opuszczę to pomieszczenie. Tak, tak... ach, te
poniedziałki.
Iker w milczeniu obserwuje,
jak mężczyzna, zabrawszy ze sobą miotłę, wychodzi, skinąwszy jeszcze głową. Gdy
anioł zostaje sam, wreszcie rozgląda się po pokoju.
Dziękuje Bogu za
turkusowe ściany, które go uspokajają. Kiwa z uznaniem głową, oglądając
skromne, ale nienagannie się prezentujące, meble — wąskie łóżko
z niebieską narzutą, komodę z szufladami, pustą szafkę i małe krzesło. Włącza
lampkę nocną, szybko jednak zostawia ją w spokoju, bo elektryka to nie jego
parafia.
Arcana długo nie cieszy
się samotnością i spokojem, bo oto rozlega się gwałtowne pukanie do drzwi.
Anioł zaczyna iść ku nim, ale nim tam dociera, do środka wparowuje dziewczyna w
bliźniaczej w stosunku do niego szacie, ale o wiele dłuższej i bez spodni do kompletu.
— Cholera, może teraz
się uda — mruczy drobna, blada brunetka, wskakując na łóżko Stróża.
Iker dopiero teraz
zauważa, że jego gość trzyma w ręce gruby sznur. W głowie anioła włącza się
czujka, gdy rejestruje sporej wielkości pętlę. Co tu się dzieje, chłopcze, co tu
się dzieje?
— Przepraszam,
przepraszam, ale co robisz? Proszę się... — zaczyna Arcana, próbując
myśleć trzeźwo. — To nie jest dobry pomysł, to nie wyjście... Proszę
ochłonąć, zejść i spokojnie ze mną porozmawiać, bo będę zmuszony użyć...
— Och, weź się zamknij.
Ja nie żyję. Już się powiesiłam... próbuję jeszcze raz. Widocznie nawet w tym
nie jestem dobra... A ty masz tu niżej hak od żyrandola i dam radę. —
Brunetka zaciera ręce jak bajkowy złoczyńca. — Dam radę...
— To nie wyjście! To
nigdy nie jest wyjście... i, och, to i tak bez sensu... Dostałaś drugą szansę,
powinnaś skorzystać, nie próbować dokończyć... to... umm... och. Boże... —
Iker chowa twarz w dłoniach, czując się bezradny.
Próbuje się uodpornić
na wszelkie bodźce. Wdech, wydech. Dobrze,
chłopcze. Wdech, wydech. Tak, tak. Po chwili łapie towarzyszkę za
nogę, ale nim na okazję wykorzystać drugą rękę, dostaje ze stopy w twarz i
niemal się wywraca. Auć. Mój nos...
Jestem medykiem, nie żołnierzem. Anioł
wzdycha, nie wiedząc, czy obserwować absurdalne poczynania dziewczyny, czy dać
sobie spokój.
Wtem do pokoju wbiega
nie kto inny jak ninja z policyjną pałką policyjną, którą ostrzegawczo
wymachuje. Ikerowi wydaje się, że wszyscy ci ochroniarze wyglądają niemal
identycznie.
— Ach, te
poniedziałki... — jęczy mężczyzna, wyciągając z kieszeni zmietą karteczkę
i rozwijając ją jedną ręką. — Puer... Puello Solo, proszę o przestrzeganie
zasad zawartych w regulaminie i nieutrudnianie życia biednym pracownikom!
— Ja tylko chcę
spróbować... — informuje brunetka, przywiązując sznur do haka od
żyrandolu. — Carpie diem!
— Ach, te
poniedziałki... proszę zejść, bo tylko sobie powisisz, pojęczysz, że się nie
udało i na jedno wyjdzie... a jak teraz się wycofasz, to cały proces
przyśpieszysz... Ja już chcę na przerwę obiadową, Puello!
— Ja już nie mogę jeść,
nic nie czuję! Jaki sens ma to istnienie przedziałów, skoro nie można czerpać
radości z jedzenia?! — wybucha dziewczyna, zakładając pętlę na swoją
szyję.
Iker rusza ku niej, ale
zostaje zatrzymany przez ninję, więc rzuca mu zdumione spojrzenie. Ochroniarz
jest niewiele mniej zaskoczony.
— Co tu robisz, słodki
chłopcze? — pyta.
— Słucham? —
mruczy Arcana, nie rozumiejąc i odruchowo się cofając. Jego plecy napotykają
opór w postaci ściany. Świetnie.
— Nie powinno cię tu
być... czuję to, wiem... — wyjaśnia mężczyzna, podchodząc jeszcze bliżej.
Iker nie ma, dokąd
uciec, więc nieruchomieje i czeka na rozwój wydarzeń. Kątem oka spogląda na
brunetkę, która nie zaprzestaje działań i jest coraz bliżej celu. Co może się stać?
— Dlaczego to
zrobiłeś? — szepcze łagodnie ochroniarz, kciukiem głaszcząc zaczerwieniony
policzek. Stróża. — Dlaczego? Mam... mam ochotę...
Mężczyzna wpatruje się
uparcie w anioła. Oddycha głośno przez usta. Jego niebieskie oczy są pociemniałe i zamglone. Ostre rysy
twarzy wydają się bardziej subtelne niż wcześniej... z czasem niemal dziecięce.
Iker zastyga, czując
miękkie usta na swoich. To jednocześnie tak znajome i tak dalekie. Och, Arturze. Nie ma odwagi, by oddać pocałunek, ale nie ma zamiaru
odepchnąć mężczyzny. Nie reaguje, gdy zostaje przyciśnięty do ściany. Ciepłe
dłonie błądzą po jego talii, a wargi towarzysza nie próżnują. Ninja nie jest
jednak nachalny. To słodkie, niewinne...
Arcana słyszy
sugestywny zgrzyt. Wyobraża sobie wiszące nad jego nowym łóżkiem ciało młodej
dziewczyny. Co ja robię? Co
robisz, chłopcze? Co robisz? Stróż
wyciąga przed siebie dłonie i kładzie je na klatce piersiowej towarzysza.
Następnie odpycha mężczyznę subtelnie.
Ochroniarz odsuwa się
posłusznie, ale nie rezygnuje z kontaktu wzrokowego. Ma rozchylone, zaczerwienione
wargi i niejednoznaczny wyraz twarzy.
— Powiedz mi...
dlaczego? — mówi jeszcze ciszej.
Iker nie jest w stanie
spojrzeć na wisielca nie-wisielca. Wpatruje się w oczy ochroniarza, intensywnie
myśląc. Jakby stracił rozum. Zapomniałeś
o czymś, chłopcze, zapomniałeś. Przypomina
sobie wszystkich ninja, których spotkał, i recepcjonistkę, która widocznie za
dużo z nimi przebywała. Artur....
Wykonuje niewielki krok
do przodu, po czym się nachyla. Jego czoło styka się z czołem młodego, ledwo
znanego mu mężczyzny. Oboje dyszą głośno i są zdezorientowani. Trwają tak
chwilę, póki Iker szepcze:
— Nie lubię
poniedziałków.
Kooocham początek tego tworku. Taki uroczy, roztargniony chłopczyk z Ikera, ahah. Te pytania i odpowiedzi z "proszę pana" to mistrzostwo. Skradły moje serce całkowicie. Mam teraz wielką ochotę napisać fanfika o tym naszym aniołku, ale to raczej w wolnych chwilach i z napadem weny... także nie przewiduję szybko. Plus trochę się boję, że zgubię gdzieś jego wygląd czy charakter. Dlatego mam prośbę, żebyś mi go jakoś w razie nadmiaru czasu przybliżyła.
OdpowiedzUsuń"I Artur pocałowany? Przełyka głośno ślinę. To akurat niemożliwe, proszę pana." Tak mi się rozczulająco smutno tu zrobiło, że nie masz pojęcia. Jeeju. Jak mi tego aniołka szkoda!
Jak zobaczyłam słowo "ninja", od razu wiedziałam, że będzie coś na rzeczy. Ale na ninja z miotłą bym nie wpadła (a Iker wpadł, hehe, śmieszny żart).
Wisielec wprowadził wisielczy humor, sprytnie zamaskowany przez scenę... właśnie, co tu się porobiło? Najszybszy postęp w relacji w historii, lol. Jakoś mnie nie przekonał ten zwrot akcji, wybacz. Iker jak zwykle reagował po swojemu, więc okej, ale ten ninja to jakiś taki... co w ogóle? Gdzie tu miękkie wargi u ochroniarza, o nie, moja wizja się kłóci!
I znowu. Myśli Ikera mnie zabiły. Ten Artur, ech... o nim fanfika też bym napisała, ale za mało go znam i nie wiem, co się z nim w ogóle stało/dzieje.
Ogólnie scena końcowa jest całkiem urocza i dobrze napisana, ale jako że panowie znają się jakieś... kilka minut? Bo kto da mi gwarancję, że koleś z recepcji to ten sam? Potrzebuję więcej uczuć, tak bez się nie da. Potracili rozum oni wszyscy. Przynajmniej wyobrażanie sobie Ikera w takiej sytuacji jest... umm, dobre. Złe? Okej, dobre dla mojego snu dziś, ahah.
Jutro poniedziałek, jej. Zmykam uczyć się francuskiego.
Bonne soire et bonne journe!
PS Ten moment, gdy nie wiesz, czy jest Ci tak słodko po przeczytaniu Ikerowych lotów, czy to dlatego że zjadłeś całą czekoladę (bo jesteś w internacie i nie było dziś kolacji, a masz kanapki tylko na jutro)...
To Iker, jakżeby inaczej, hah? Oczywiście, służę pomocą. Mogę Ci, drogie dziewczę, napisać jego chrakterystykę.XD Szkoda Ci aniołka? Jednak masz uczucia! Jeszcze nie jest za późno. :)
UsuńNo nie wiedziałam, jak to rozwinąć... Skoro miniaturka, więc... Poszło prostu z mostu, hah.
Będzie Artur jeszcze w tej księdze Kotka, spokojna głowa, trochę (czy ja ciągle muszę to powtarzać, hah?) się wyjaśni.
Powiedzmy, że wszyscy powariowali i wszystko pasuje. :)
Hah. Ucz się, ucz, biedny "studencie". Do zobaczenia.