Zjedzenie wszystkich
kursyw w rozdziałach i niekiedy białe tełka związane są z wgraniem nowego-starego szablonu, ale,
spokojnie, ogarnę to.
Stęskniłam się za
nagłówkiem tego cudeńka od Luny. Pamiętam, jak natrafiłam na tę pracę na
deviantart.com i się zakochałam. Pomyślałam sobie, że to nasza Lena. Jak w
mojej głowie po prostu.
Z tym nagłówkiem wiąże
się pewna ciekawa historia. Miałam otwartego bloga i coś na nim sprawdzałam,
gdy do pokoju weszła moja mama. Powiedziała wtedy z całkowitą powagą: Łał, to ty na tym rysunku? To chyba nie do końca był
komplement, ale miałam ochotę się głośno zaśmiać. Teraz więc, patrząc na
szablon Kotka, widzę nie Lenę,
ale siebie. I to bardzo dziwne uczucia, ale naprawdę przyjemne. PS Zalecane czytanie rozdziału po włączeniu trybu: śledczy. PS 2 Byłabym wdzięczna za wskazywanie błędów, bo muszę się przyznać: korekta była robiona po macoszemu. PS 3 Dziękuję ślicznie asinner za pomoc z cytatami, które przydadzą mi się w finale.
............................................
............................................
† † †
Nic, co dobre, nie trwa
wiecznie. Nic, co złe, teoretycznie też nie.
Nadszedł dzień, w którym
przyjdzie mi się zmierzyć z kolejnym zadaniem testu. Wolę o tym nie myśleć,
choć wiem, że powinnam. Powinnam robić wiele rzeczy, ale nie zawsze wszystko
wychodzi tak, jak chcemy — a już na pewno kończy się inaczej, niż pragną inni.
Chyba że wrogowie —
oni mają rację przerażająco często.
Pozostali przyzwyczaili
się już do mojego wiecznego zamyślenia. Nikt prócz Stelli nie reaguje, gdy
stoję w bezruchu, opierając się o ścianę i kontemplując. Pasuje mi taki stan
rzeczy. Nie potrzebuję kolejnych komplikacji i nikomu nie zamierzam się
tłumaczyć. Brzmię trochę jak zbuntowana nastolatka, która myśli, że świat kręci
się wokół niej, ale bez choć krzty egoizmu bym zwariowała. Tsa, usprawiedliwiaj się.
Moja siostra i Luelle
biegają po korytarzu, burząc spokój i ład ośrodka. Śmigają między nieobecnymi,
obojętnymi duszami, niejednokrotnie potrącając którąś z nich. To w pewnym
stopniu zabawne. Jakby do tragedii niepostrzeżenie wdarli się aktorzy
komediowi, niszcząc doszczętnie początkowy zamysł twórców. Rujnując wszystko, co
napotykają na swojej drodze, nie bacząc na konsekwencje.
Dzięki obserwowaniu
dziewczynek zapobiegam upadkowi Stelli. W ostatniej chwili łapię ją, gdy potyka
się o próg między oddziałami. Czyli jednak coś po mnie
odziedziczyła. Nie wiem, jakim cudem zdążyłam na czas.
— Wolniej. Chcesz, by
Iker znów cię zszywał? Nie? To trochę rozwagi — upominam małą i puszczam na
wolność jak uleczonego ptaka, wiedząc, że moje kazania i tak są nieskuteczne.
— Jesteś piękna —
komplementuje Stella, przypatrując mi się błękitnymi oczami przez dłuższą
chwilę, po czym biegnie dalej, nie oglądając się za siebie.
Mała lisica... Może
powinnam być bardziej stanowcza? Trzymać ją na krótszej smyczy? Nie, chyba nie.
Podskakuję, czując
czyjąś dłoń na ramieniu. Ty parska śmiechem, zakrywając usta. Dochodzę
do wniosku, że wszyscy w okolicy — oczywiście prócz mnie — potrafią
poruszać się bezszelestnie i nie omieszkują wykorzystywać tej
umiejętności. Lena przecież i tak nie żyje. Co się jej może stać? Kij z
tym, że oddycha i tak dalej... Zaczynam drapać się po głowie, dając
upust stresowi.
Znów wyczuwam od anioła
zapach cytryn, więc podejrzewam, że jednak nikt nie zaprosił go wczoraj na
lemoniadę. Czyżby nowe perfumy? Cieszę się więc, że jeszcze nie zdążyłam naskoczyć na niego z
wyrzutami. Dlaczego w ogóle bym miała? Zapominam o czymś. Chłopak ma
życie, nie licząc mnie i wojny. Rodzinę. Może dziewczynę. Psa. Swoją oazę
spokoju i cząstkę normalności. Trupa w szafie. Lęki, może nawet fobie.
Wspomnienia, które sprawiają, że nawet on przestaje się uśmiechać.
Myślę o Ikerze —
ostatniej osobie, po której spodziewałabym się targnięcia na własne życie.
Czuję, że już niczego nie mogę być pewna. Chcę krzyczeć, wręcz skowyczeć i
skomleć, patrząc w sufit i wyobrażając sobie, że to gwieździste, zachwycające
niebo. Pora wypowiedzieć wszystkie pominięte słowa i wypłakać przedwcześnie
starte łzy. Zrobić coś, co sprawi, że zobaczę sens w teście i, co
najważniejsze, uwierzę, iż to wszystko ma sens i jeszcze nie jest za późno.
Łaknę niewinności
Stelli, zawziętości Mai, miłości Ikera, radości Ty'a, siły Miki, opanowania
Milana, samokontroli Celico i dalekowzroczności Luelle. Razem możemy naprawdę
wiele. Tylko trzeba pokładać nadzieje we własnych działaniach i nie spoczywać na
laurach, tylko wspinać się coraz wyżej po niestabilnej drabinie, nie zważając
na skrzypiące stopnie.
Przypominam sobie o
Ty'u, który czeka cierpliwie w milczeniu, przyglądając mi się badawczo. Czasem
czuję się jak nowy, interesujący obiekt w ogrodzie zoologicznym.
— Odprowadzisz
mnie? — proponuję, próbując zrobić minę a'la Kot w butach ze Shreka. —
Proszę...
— Jesteś miła tylko
wtedy, gdy mnie potrzebujesz — stwierdza z wyrzutem, ocierając
wyimaginowane, kryształowe łzy z policzka. Otwieram już usta, by się
wytłumaczyć, ale chłopak odzywa się pierwszy. — Daj spokój. Tylko
żartowałem. Jestem ostatnią osobą, która powinna ci prawić morały..
— Dlaczego?
Z niewiadomych powodów
anioł nachyla się do mojego ucha i zaczyna szeptać ochrypłym głosem:
† † †
Ląduję w dość wąskim,
zaskakująco krótkim korytarzu. Króluje minimalizm i stonowana kolorystyka.
Wyjątek stanowią ściany. Wiszą na nich dziesiątki różnorakich, kolorowych
dyplomów. Gdy próbuję przeczytać, co jest napisane na jednym z nich, obraz zamazuje się przed moimi oczami. Nie jest to więc cel przybycia do
tajemniczego miejsca. Ruszam dalej i zupełnie przez przypadek zwracam uwagę na
swój strój. Wraca widocznie mój refleks szachisty w fazie
zaawansowanej. Mam na sobie zwykłą koszulkę w kolorze pudrowego różu,
na której widnieje napis prawdopodobnie nawiązujący do grupy wsparcia. Interesujące.
Idę przed siebie, nie
oglądając się jak Stella kilkanaście minut wcześniej. Na nic by się to nie
zdało. Zaciskam dłonie na materiale bluzki, ponieważ serce bije mi jak oszalałe
i mogłabym zadrapać się do krwi.
— Lena, to ty?! —
Słyszę donośny, męski głos.
Jego właściciel
prawdopodobnie znajduje się w pomieszczeniu na końcu korytarza, do którego
zmierzam. Najchętniej zawróciłabym i poszukała wyjścia z budynku. Jednak to nie
rzeczywistość, tylko test —
muszę więc robić wszystko, co powinnam, a nie co chcę. Moje preferencje nie
mają tu nic to rzeczy.
Wkrótce docieram do
drzwi i widząc, że są otwarte, szybko przekraczam próg, by nie mieć czasu na
przemyślenia. Mam ochotę wybuchnąć nerwowym śmiechem, widząc wielu znajomych
siedzących po turecku w okręgu. Właścicielem tajemniczego głosu okazuje się
archanioł, który pozwolił na mój udział w teście. Mam całkiem dobrą pamięć do
twarzy. Rozpoznaję także Ikera, Ty'a, Milana i Mikę. Ze zgromadzonych w ośrodku
nie widzę jedynie Mai i Celico, jeśli nie liczyć dzieci.
— Dzień dobry? —
dukam nieśmiało, gdy wszyscy jak jeden mąż kierują na mnie swoje ciekawskie
spojrzenia.
— Witamy ciepło Lenę w
naszych skromnych progach! Niech światło nadziei nieustannie rozświetla jej
drogę do wiecznego szczęścia w pokoju z braćmi oraz siostrami, naturą i swoim
jestestwem! — odpowiadają chórem, po czym uśmiechają się szeroko,
wskazując miejsce między Ikerem a Ty'em.
Siadam więc pomiędzy
nimi, jak wszyscy po turecku. Czuję, że powinnam coś powiedzieć. Wyraźnie na to
czekają.
— Ekhem... Dziękuję. —
Gram Spartanina.
Archanioł wyciąga z
torby grubą, kanarkową teczkę, której zawartość cudem mieści się w środku.
Mężczyzna otwiera nietuzinkową aktówkę i wyjmuje z niej pojedynczą, zapisaną
kartkę. Jest cienka, przebijają się więc przez nią wydrukowane litery. Jakaś
lista?
— Nim się, Leno,
przedstawisz i opowiesz o sobie, pozwól, że sprawdzę obecność i przeczytam akta
naszych braci i sióstr — zapowiada i przykłada palec do pierwszego
numeru. — Arcanę Ikera widzę, więc... Artificem...
— Obecny, przygotowany,
ćwiczący! — przerywa mu Ty, podnosząc do góry ręce.
— Także się raduję z
tego powodu. Twoje odejście byłoby stratą wręcz nie do opisania —
stwierdza archanioł, po czym pochyla głowę i przykłada dłoń do serca,
przymknąwszy oczy. Wtóruje mu reszta zgromadzenia. Ledwo dochodzą do siebie i
przyjmują poprzednią pozycję. — Hozierewicz Maja?
Członkowie grupy
wsparcia stają się wyraźnie spięci. Ich niewyraźne miny również nie wróżą
niczego dobrego. Serce podjeżdża mi do gardła, gdy myślę, że zadanie może mieć
coś wspólnego z rzeczywistością.
— Jeszcze pan
pyta? — odzywa się nie kto inny, a mój opiekun. Dlaczego nie
jestem zdziwiona? — Po tym, jak mi wbiła nóż w plecy? Do dziś się nie
chce w pełni zagoić. Idę, a tu łup i ląduję na klęczkach.
Siedzę, próbując nie
wyglądać na zdziwioną. Nic nie rozumiem. Czemu akurat jej się uczepili?
O co w tym wszystkim chodzi? Jak ma to pomóc przejść test i powrócić do żywych?
— Jak Kuba Bogu, tak Bóg
Kubie — komentuje Mika, nawet nie próbując ukryć szatańskiego uśmieszku.
— Ten się śmieje,
kto się śmieje ostatni — syczy Ty, z dumą odwracając głowę. — Co cię
nie zabije, to cię wzmocni.
— I po co się tak
kłócić? Zgoda buduje, niezgoda rujnuje — wzdycha archanioł, spoglądając z litością na kłócącą się
parę. — Kto się czubi, ten się lubi... — dopowiada szeptem, lubieżnie
oblizując usta.
Czuję dreszcze, a Mika i
Ty warczą: po moim trupie,
przez co zostają zmuszeni do pojednawczego podania sobie dłoni.
— Lindsey Celico? —
wyczytuje prowadzący. — Ach, kopnęła w kalendarz. Zapomniałem jej
wykreślić.
Nie wytrzymuję i
pytająco spoglądam na Ikera, żywiąc nadzieję, że przynajmniej on zachowa się
stosunkowo normalnie.
— Pan bardzo nie lubi,
gdy kopią w kalendarz — tłumaczy Arcana, sepleniąc jak przedszkolak i
podwijając koszulę, na której skupia zagubiony wzrok. — Ostatnim razem,
gdy twoja mama kopnęła w kalendarz, podarła się strona z grudniem. Pan bardzo
nie lubi wybrakowanych kalendarzy...
— Niedaleko rośnie jabłoń od jabłka i niedaleko pada jabłko
od jabłoni — mruczy Ty.
Dochodzę do wniosku, że
prawdopodobnie będę potrzebować prawdziwej terapii. To nieuniknione.
— Zapomniał wół, jak
cielęciem był — mówi archanioł łamiącym się głosem, a ja wyczuwam w tej
odpowiedzi nutę tęsknoty za starymi, dobrymi czasami. Pociąga nosem i
kontynuuje. — Montero Miki trudno nie zauważyć. Widzę, że brat także nas zaszczycił swoją obecnością i jeszcze nie uciekł przez okno. Prawdopodobnie
dlatego że wstawiłem kraty, ale i tak wszyscy jesteśmy z ciebie dumni, bracie.
— Wszyscy jesteśmy z
ciebie dumni, bracie — powtarzają chórem, a Milan wstaje i kłania się w
niemej podzięce.
Potrzebuję psychiatry. W
trybie natychmiastowym. Podejrzewany trwały uszczerbek na psychice.
— Przejdźmy więc dalej.
Może zamiast przedstawiać ci historie ich chorób, przeczytam krótką ankietkę,
którą wypełniali niecałe dwa tygodnie temu — oświadcza mężczyzna. —
Artificem Ty. Lubi: jednorożce, alpaki, lody czekoladowe, panią z warzywniaka, Si-wol-ae,
grę w squasha i psa sąsiadów. Nie lubi: stromych schodów, śliskich schodów,
schodów w ogóle, wind.
— Wiedziałem, że o czymś
zapomniałem — jęczy wyczytany, drapiąc się po głowie. — Ach, tak.
Niech pan dopisze w pierwszej kolumnie Metallikę, są w dechę. I jeszcze piosenki z Króla
Lwa. Bóg panu w dzieciach wynagrodzi. — Robi krótką pauzę i
zaczyna nucić pod nosem, przypominając jedną z hien z ów filmu
animowanego. — Tak, świetnie, będziemy mieć chody. Padać mu inni
będą do stóp... Oto plan mój i kłów moich blask. Przyjdzie czaaaas. *
Próbuję się skupić,
wynieść cokolwiek z szybko czytanych, z pozoru nic nie znaczących
informacji. W irytacji zgrzytam zębami, zyskując przez to kilka kuksańców w bok.
— Z tym ninja też? —
niemal wykrzykuje Ty z bezapelacyjnym podziwem i zaczyna klaskać. — Cicha
woda brzegi rwie.
Blade policzki Ikera
pokrywają wyraźne, fiołkowe rumieńce. Chłopak mówi coś bezgłośnie, a z ruchu
jego ust domyślam się, że chodzi o coś pokroju: My. Tylko. Rozmawialiśmy.
Erotomanie. Ty błaga, by mógł
rzucić okiem na listy, które jego kolega ma w kieszeni. Przenoszę wzrok na
podłogę, bojąc się, iż znów mowa o dosłownym znaczeniu. Widoku wyjmowanej gałki ocznej, któremu towarzyszą liczne zgrzyty, wolałabym uniknąć.
Prosím. — Słyszę głos opiekuna w
głowie. Odwracam się w jego stronę i zauważam, że anioł w ogóle nie zwraca na
mnie uwagi. Nic nie rozumiem. Myślę gorączkowo, domyślając się, co znaczy zwrot
w obcym języku. Przeczuwam, że telepatii użył prawdziwy Ty, który znajduje się
w ośrodku. Czuję wyraźny niepokój, gdy zastanawiam się, o co może prosić.
Jeg forstår ikke — odpowiadam,
tłumacząc, że nie rozumiem.
Mam ochotę uderzyć
otwartą dłonią w czoło, słysząc tę norweską wiązankę, skoro użyłam polskiego. Nawet nie umiem norweskiego. Nawet
nie jestem pewna, czy to norweski.
— Umiesz czeski? —
pytam Ty'a, który, w przeciwieństwie do swojej podopiecznej, z rozbawieniem słucha odpowiedzi
Miki Montero. Artificem patrzy na mnie, jakbym zwariowała, więc domyślam się,
że nie zna tego języka.
Nerozumίm — oznajmia opiekun, a ja
znów mam to szczęście, że domyślam się znaczenia.
Hva betyr det? Hva
har skjedd? — przekazuję, choć wiem, że trudno mu będzie się domyślić, że
pytam o przyczynę dziwnego zachowania.
Istnieje szansa, że
wszystko — całe zamieszanie jak z Wieżą Babel — to tylko część testu,
ale nie mogę być pewna. Nerwowo drapię się po głowie, zmartwiona, co musiało
się stać, by Ty musiał używać telepatii. Nie mam kogo spytać, jak w razie
nagłego wypadku wcześniej skończyć zadanie bądź nawet je przerwać. Nie liczę na
racjonalne odpowiedzi ze strony zgromadzonego kręgu.
Rychle — Głowa aż
mnie boli od krzyku Anioła Stróża. Mam
się pospieszyć? O to chodzi? Co się dzieje, do jasnej anielki? Co mogło tam się
stać? Strach paraliżuje moje kończyny, siedzę w bezruchu, próbując
starając się uspokoić galopujące myśli.
Cίtím se špatnĕ. Potřebuji
pomoc. — Z kolejnej wypowiedzi rozumiem tylko jedno słowo. Ostrzegawcza
lampka zapala się w mojej głowie, rażąc ostrym, czerwonym światłem. Pomoc.
Potrzebują pomocy. Machinalnie
wstaję, nie mając jeszcze wybranego następnego ruchu. Zastygam jak lodowa
rzeźba, gdy ktoś wylewa na mnie pełne wiadro krwi. Nie mogę się ruszyć, drgając
z zimna i obrzydzenia. Chcę krzyczeć, lecz nie mogę nawet jęknąć, nie otrząsnąwszy się z szoku. Spoglądam na ubranie, prawie całe pokryte szkarłatną
mazią. Nowa część Carrie?
Czuję wzbierające się w
oczach łzy, więc staram się je odgonić jak najprędzej. Nie możesz pęknąć. Nie możesz
pęknąć. Biorę kilka głębokich
wdechów i odwracam się się na pięcie. Lękam się dogłębnie tego, kogo ujrzę. Widok
klauna wprawia mnie w konsternację. Ma pomalowaną na biało twarz, jego oczy
podkreślają czarne obwódki. Nosi czerwony nos i ogromną perukę tego samego
koloru. Ekscentryczna szata śmieszka mieni się pełną tęczą barw, a buty
przywodzą na myśl skojarzenia ze starymi baśniami. Już dawno przestałam
uważać klauny za zabawne. To złośliwe potworki.
Zaczynam histerycznie
ocierać skórę i ubranie. Nie mogę się powstrzymać. Czuję uporczywe swędzenie —
intensywniejsze tam, gdzie zgromadziło się więcej krwi. Długo nie słyszę
odpowiedzi Ty'a. Jakiejkolwiek. Robię się jeszcze bardziej nerwowa. Jeg
trenger hjelp! — krzyczę, mimo że czuję, iż mnie nawet nie usłyszy, a tym bardziej nie zrozumie.
— Niech mi ktoś pomoże! —
kwiczę, drapiąc się po rękach.
Nie czuję bólu, tylko to
uporczywe swędzenie nie do wytrzymania. Jakby ugryzło mnie w tym samym czasie
kilkadziesiąt komarów albo pająków.
— Lena, spokojnie —
szepcze Iker, tuż przy moim uchu. — To tylko metafora.
— Ma krew na rękach! —
wyśmiewa się Mika, nie omieszkując parsknąć szyderczo. — Jakim trzeba być
imbecylem, by rozumieć to dosłownie?
— TO PRAWDZIWE! —
wyję z nadludzką siłą.
Starsza Montero łapie
się za gardło, z jej ust zaczyna wypływać krew. Potem z oczu, uszu i nosa,
tryska jak fontanna. Anielica Śmierci wije się w konwulsjach, charcząc. Do
dziewczyny dopada Milan. Pierwszy raz okazuje jakiekolwiek uczucia. Nie
rozdrabnia się. Zaczyna od strachu, wręcz przerażenia. Zauważam, że trzymam
dłonie nienaturalnie przed sobą. Przyciągam krew mocą telekinezy. Gdy opuszczam je na dół, mając tradycyjnie złe
przeczucia, Mika pada na podłogę jak szmaciana lalka. Jej martwe oczy wpatrują
się we mnie z niespotykaną u tej Montero obojętnością — zamienia się z
bratem, oddając mu swoje emocje w akcie miłości.
Dostaję się z powrotem
do przedziału. Patrzę w dół. Jestem czysta i mam na sobie znajome ubrania.
Dopiero teraz wszystko jest prawdziwe. Oddycham z ulgą, ale niedługo mogę
się cieszyć. Ośrodek wygląda jak po bitwie. Dookoła walają się przedmioty i
szczątki ubrań. Z jasnym błękitem ścian kontrastuje plama z rozbryzganej krwi
na jednej z nich. Nadeptuję na naszyjnik. Nie wierzę w przypadki, więc podnoszę
go i zaczynam się przyglądać. Szybko rozpoznaje wisiorek z A. V., który powinien znajdować
się przy sercu Stelli.
— Ikke...
Wypatruję leżące
bezwładnie ciało, którego właścicielka ma długie i piękne włosy w kolorze
pudrowego różu. Znam tylko jedną osobę o takiej barwie pasm i tęczówek. Biegnę
w kierunku Celico, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że w ośrodku nie panuje
już stoicki spokój i śmiertelna cisza. Do moich uszu dociera wiele odgłosów z
sąsiednich korytarzy i pomieszczeń. Nie wróży to dobrze.
Kiedy widzę stan
wieszczki, zalewa mnie fala smutku i przerażenia. Dziewczyna jest naga, a jej
nakrapiane piegami, blade i wątłe ciało szpecą liczne świeże siniaki, zadrapania oraz ślady
ugryzień. Wolę nie odtwarzać w głowie wydarzeń, które do tego doprowadziły.
Niestety nie da się o coś po prostu poprosić, choćby nie wiadomo jak
przekonująco, i to dostać. Oczy Celico są całe białe i przekrwawione. Nie
widzę poważniejszych obrażeń, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że uchodzi z
niej życie. Mamy niewiele czasu.
Jest Queerini. Nie może
umrzeć, gdy nie ma Ordinarii czy jakoś tak, prawda? Nie może umrzeć. Biorę jej dłoń i zamykam w swojej,
próbując dodać cierpiącej otuchy. Sama tak bardzo potrzebuję wsparcia. Nie mogę nic zrobić, czuję to po kościach. Śmierć się
zbliża, oddycha tuż za moimi plecami.
— Lipame. Is to
epanidhin — rzecze Celico z nieśmiałym uśmiechem i nieruchomieje na
zawsze.
Przypominam sobie o
zbłąkanych duszach żywiących się bólem, o których opowiadała Luelle. Karmię je,
przypominając sobie Queerini. Pamiętam jej wizję, jakby to zdarzyło się przed
chwilą. Jak ujęła w dłonie moją twarz i zaczęła gładzić policzki, mówiąc o tym,
co zobaczyła. I płacze. Płacze
rzewnie krwawymi łzami. Czuję
ucisk w gardle, z trudem powstrzymuję wybuch płaczu. Nie mogę pozbyć się wspomnienia kwiecistej bandany, na której do dziś widnieje miedziano-brązowa pamiątka z owego wydarzenia. Przyzwyczajaj się, Lena.
Zdejmuję ulubioną bluzę,
ostatni raz chłonąc jej słodkawy, przyjemny zapach. Jakbym wyrzucała perfumy, z
których zawsze korzystała moja mama, skazując dobrze znaną woń na zapomnienie, oddając część siebie. Okrywam
Celico, począwszy od drobnych piersi dziewczyny, czując, że powinnam zrobić
chociaż to. Myślę o ludziach, którzy, mijając ją, nie będą już myśleć o
człowieku, ale tylko o ciele — pustym naczyniu, które nic nie
znaczy.
.............................
* Tak, świetnie,
będziemy mieć chody. Padać mu inni będą do stóp... Oto plan mój i kłów moich
blask. Przyjdzie czaaaas. — Fragment Przyjdzie
czas z Króla Lwa.
* creepypasta —
krótka, fikcyjna historia, której celem jest przestraszenie czytelnika.
* Aokigahara —
japoński las zwany zbiorowym grobem samobójców (Lasem Samobójców).
Zabiłaś ją O.o czekaj, że co ?! Nie no nie wierzę. To normalnie, tak mną wstrząsnęło, że masakra. Dosyć prawdopodobne, że Twój Piksel, nie ma w ogóle trybu "śledczy". Więc nie wiele tu zdziałam. Na miejscu Leny, pewnie obwiniałabym się, że to ja ją zabiłam, że nie żyje przeze mnie. Chociaż test nie jest prawdziwy, podejrzewam, że w jakiś sposób ma powiązania z rzeczywistością. Znaczy ma na pewno, ale wydaje mi się, że ta bitwa, a raczej jej rozmiar, mógł być taki, a nie inny, bo Lena nie mogła, jakby poradzić sobie z zadaniem. I w sumie to zadanie, nie zakończyło się jakoś, tylko bardziej przerwało. Tak odczułam.
OdpowiedzUsuńW momencie wymieniania co kto lubi, a czego nie, szczerze się uśmiałam. I nie dziwię się, że główna bohaterka potrzebuje solidnego psychiatry, bo ja bym tam pięciu minut nie wytrzymała. Po prostu nie lubię, takich sytuacji. A czasami w naszym życiu, takie momenty mają miejsce, oczywiście nie są tak nienaturalne i przesadzone. Po prostu takie coś, wywołuje, bynajmniej u mnie, jakby taki nacisk, na psychikę. Wiesz o co mi chodzi ?
I ten cały archanioł, doprowadzał mnie do szału. Kojarzył z autorką jednego bloga, zapewne wiesz, kogo mam na myśli (czyt. poczułam się tak źle, pisząc to).
Bardzo, bardzo, bardzo czekam na następny rozdział. Po prostu, jeśli już ktoś umiera w opowiadaniu, to zawsze intrygują mnie, te momenty, zaraz po śmierci. Nigdy nikt nie umierał na moich oczach, więc trudno mi to sobie wyobrazić. Chociaż bodajże w II klasie szkoły podstawowej, mojego kolegę potrącił motor. W ostatniej chwili, odciągnęłam koleżankę i pojazd minął ją o centymetry, a mnie może o metr. Do tej pory, jak to sobie przypominam , widzę to w zwolnionym tempie. Wiesz moment, jak motor w niego uderza, jak przewraca się w powietrzu i jak uderza na ziemię. Jak powoli wstaje, cały się trzęsie i szlocha "Ja chcę do mamy", a potem osuwa się w ramiona jakieś kobiety. A ja stoję obok niego i nie potrafię się ruszyć, widzę kantem oka, biegnącą do nas wicedyrektorkę. Nie polecam.
Piksel.
P.S - genialnie się to czytało, słuchając "So Cold" - Ben Cocks
UsuńZacznę od końca. To ja Ci poleciłam tę piosenkę czy znasz ją dzięki innemu źródłu, heh?
UsuńTaka mała zmianka w stosunku do Cordragon, tak mnie naszło na większą dramę. Dobrze odczułam. Śmierć Celico jeszcze, ale wyobraź sobie Lenę, jakby zobaczyła martwą Mikę w kałuży krwi... Wiem, wiem, rozumiem, to był zamieszony efekt.
Chyba wiem, kogo masz na myśli, ale liczę na wiadomość na priv. Bo jeśli myślimy o tej samej osobie, to nie rozumiem tego skojarzenia, bo sama archanioła lubię (nawet wliczając to zadanie).
Tsa... Gdy odcinek serialu kończy się śmiercią istotnej postaci, a Ty musisz czekać na reakcje bliskich, które nieraz są lepsze od samej śmierci...
Nie dziwię się, że nie polecasz... Każdy z nas ma jakieś większe lub mniejsze złe wspomnienia, zwolnione tempo, szlochy, krzyki, bezradność...
Dziękuję ślicznie za komentarz, Mała, jesteś wielka. :)
Wow niesamowity rozdział! Cudownie mi się czytało i zdecydowanie chcę znać ciąg dalszy lepiej. Nadal podtrzymuje, że kiedyś powinnaś napisać książkę. Haha nie mogę z tego chłopaka co lubi jednorożce, alpaki i panią z warzywniaka. :D ten drugi też, wszystko związane z uczuciem. :D
OdpowiedzUsuńFajne rzucenie kilkoma powiedzeniami, brzmiało to jak bitwa na powiedzenia.
Dużo porównań, co bardzo lubię.
Wiesz, że nie jestem mistrzynią pisania opinii o rozdziale (nawet nie recenzuje cienkich książek) bo ciężko mi się wypowiedzieć na coś krótkiego, ale doceniam twą pracę i ogromnie podoba mi mi się jak piszesz.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. :)
Bitwa na powiedzenia, fajnie ujęte. A już myślałam, że napiszesz: przecież ja wcale nie recenzuję książek, by umieć pisać opinie.
UsuńBardzo dziękuję za komentarz.
Miłego dnia. :)
Jak zwykle krótko, ale treściwie. Wielkie dzięki za komentarz i motywację.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. :)
Zapowiada się ciekawie :3
OdpowiedzUsuńprolog dość tajemniczy, ale to dobrze, gdyż bardzo lubię tajemnice.
Przeczytałam również rozdział 14 i bardzo mi się spodobał, tak jak Prolog.
Piszesz bardzo profesjonalnie, według mnie. Opisy nie są zbyt rozbudowane a proste i dokładne, tak że można wyobrazić sobie sceny, które się czyta. Widać, że bardzo się przykładasz do tego co piszesz :) I wychodzi Ci to naprawdę pięknie!
Widzę również, że tematyka nawiązuję do aniołów, dusz itp. Sedno mego gustu czytelniczego hehe.
Przyjemnie i płynnie mi się czytało i zostanę, aby śledzić dalszą historię Leny :)
Nie wiem, jednak, kiedy nadrobię wszystkie rozdziały. Może mi to zająć jakieś 2 tygodnie, mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza ;)
Pozdrawiam serdecznie i weny!
anielskie-dusze.blogspot.com
Bardzo cieszy mnie Twoja pozytywna reakcja.
UsuńMnie spoilery nie przeszkadzają (jak mam okazję, to je czytam, heh), ale jak Ty ich nie lubisz, to z czternastką miałaś pecha, heh.
Dziękuję za miłe słowa. Czytelnik czyta, czytelnik wymaga, hah. Będę czekać z przyjemnością.
Wzajemnie, spokojnej nocy. :) I jeszcze raz dziękuję ślicznie za komentarz.
A mówią, że to 13 pechowa liczba ;P
UsuńSpoilery również mi nie przeszkadzają. Przeczytałam 14 też przez mój błąd bo, nie wiem czemu, pomyślałam, że to jest jakieś jedno strzałowe opowiadanie, czternaste z kolei. Ale nie pożałowałam, że przeczytałam :)
Postaram się w miarę szybko ogarnąć z nadrabianiem, ale nic nie obiecuję, ponieważ czasu mi brak hehe.
Dziękuję i nawzajem :P
Jeden w tę czy w tę, heh. To dobrze, bo gdyby było inaczej, zepsułabyś sobie frajdę z czytania, bo to półfinał księgi I, więc dużo się działo.
UsuńRozumiem, rozumiem. :)
Wow, ale szybko piszesz :D nie skomentowałam trzech ost rozdziałów. Najbardzej podobał mi sie środkowy ;) ten... Początek miał swoetny i podova mi sie, ze używasz kursywy na mysli, ale zadanie było dość... Natloczone. Wydaje mi sie jednak, ze tego typu dialog miał za zadanie celowe zmylenie przeciwnika, wiec to sie udało. No i na koniec przerażający klaun, dobre ;)
OdpowiedzUsuńJakoś wena się mnie ostatnio trzyma. Korzystać trzeba.
UsuńDziękuję bardzo za komentarz i opinię.
Miłego dnia. :)
Teraz mini przerwa?;) ale i tak szacun :D Zapraszam na niezaleznosc-hp.blogspot.com na nowosc
UsuńŻadnej przerwy, tylko musiałam finał księgi dopieścić. Została już tylko korekta.
UsuńWpadnę, wpadnę. Oj, dawno mnie nie było.
Moment wymieniania tego co lubią, a czego nie powalił mnie na łopatki. Dzięki takim rzeczom jeszcze bardziej zakochuje się w twoich bohaterach. Są tacy unikalni, tacy prawdziwi, że aż ci tego zazdroszczę :D A Iker zdecydowanie przesadza w tym rozdziale z byciem uroczym. Rozpływam się :3
OdpowiedzUsuńMy. Tylko. Rozmawialiśmy. Erotomanie.
Eh, tez mam taką koleżankę, co to wyobraża sobie niewiadomo co na wieść, że spotkałam się, żeby pogadać z jakimś kolegą. No ale co zrobisz. No nic nie zrobisz.
Końcówka mega mocna. Ostatnie zdanie to nawet wprawiło mnie w chwilę filozoficznej rozkminy na temat życia, śmierci, wartości człowieka i jego znaczenia w świecie. Dziękuję ci za to. Jesteś naprawdę dobrą pisarką, jeśli potrafisz poruszyć w czytelniku coś więcej. A często ci się to zdarza. :)
Pozdrawiam
Starałam się dopieścić charaktery postaci, więc Twoje słowa przyjemnie łechcą moje ego, heh.
UsuńTsa. Znam to. Bo już nie można mieć według niektórych przyjaciela płci przeciwnej.
Dziękuję za komentarz i miłe słowa. Miłego dnia. :)
Trochę się do tego zbierałam, ale nareszcie jestem. I przeczytałam wszystko!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: nie wierzę, że masz 15 lat. Albo może jestem zazdrosna, że napisałaś coś takiego? xD A tak poważnie, to jest genialne. Dla takich opowiadań chce się żyć w blogosferze! :D
Początkowo ciężko było mi się wczuć (dlatego tak długo mnie tu nie było). Nie wiem, czy to dlatego, że pierwsze rozdziały są zbyt zawiłe i ciężko je ogarnąć (mało wyjaśnień, dużo... wszystkiego innego), czy to ja jestem po prostu lekko głupawa. W każdym razie potem po prostu wchłaniałam te rozdziały, tak mi się spodobały.
Wybrałam sobie już swoją Wielką Trójcę (coby mieć, komu kibicować): Ty, Lena i Milan (następna księga będzie o nim, juhu). Może to mało oryginalne, ale i tak ciężko było wybrać, bo chyba nie ma takiej postaci, której szczerze nie lubię.
Cały ten motyw z próbami to było coś. Fajnie się było pobawić w: co powinna zrobić Lena, żeby zaliczyć? I te wszystkie symbole, którymi rzucasz na lewo i prawo, to też robi wrażenie (jestem na etapie rozgryzania tytułów rozdziałów).
Dużo krwi, ciał, śmierci i to znów jest plus, bo nie ma przesłodzenia, tylko prawdziwa wojna. Gdzieś tam wyczytałam podejrzenia, że Lena umrze dla większego dobra i też mam wrażenie, że do tego to dąży. No ale zobaczymy.
Czekam na więcej!
Łał, szybko poszło.
UsuńCzasem dobrze być młodszym od ogółu, ma się względy i można się tłumaczyć niedoświadczeniem, ha. A tak serio, piszę od dawna. Siedzę nad tą historią od początku podstawówki, kiedyś to był dramat do wystawienia na scenę...
Nie, to na pewno nie Twoja wina. Już sporo osób skarżyło się na zawiłość pierwszych rozdziałów, dlatego potem starałam się lepiej tłumaczyć i nie komplikować czytelnikom życia.
Zaskoczył mnie wybór Leny, bo komentujący raczej się na nią skarżą... jej hipokryzja, czepialstwo... Ja tam też dziewczynę lubię, więc przybijmy mentalną piątkę.
Naprawdę uwielbiam czytać przypuszczenia czytelników, ich tezy... Świetna zabawa dla pisarza.
Dziękuję ślicznie za komentarz. Miłego dnia. :)
Znalazłam literówki - doszczętnie, a nie "doszczędnie"; mogłabym, a nie "moglabym", archanioł - "archaniół", teczkę - "tęczkę"; tłumacząc - "tłumacząć"; :))
OdpowiedzUsuńPłynnie przeszłaś od tej groteskowości w pierwszej części rozdziału (która, swoją drogą, bardzo mi się podobała) do zakończenia utrzymanego już w zupełnie innym klimacie. Nie do końca ogarniam, co się wydarzyło w tym rozdziale i o co z tym wszystkim chodziło, ale może kolejny mi coś rozjaśni.
Pozdrawiam
j-majkowska
Ojej, jakie głupotki. Dzięki za wskazanie. Poprawię.
UsuńMam nadzieję.
Dziękuję za komentarz. Także pozdrawiam.
Czuję się tak bardzo wyróżniona, aww. Okej, nie będę się rozpływać. Zapętlam My Forest Fire i załączam tryb śledczy.
OdpowiedzUsuńKiedy wpada Ty, na moją twarz wpada też uśmiech. Ten bohater wytwarza jakąś magiczną aurę. A właśnie, te cytryny… nie wcisnęłabyś tu tego przypadkowo, prawda? Muszę to zakodować. Poza tym, lubię ten fragment z przemyśleniami Leny na temat Anioła Stróża
Dalej, czytam o tych wszystkich zaletach bohaterów. A sama Lena? Jest kluczem do rozwiązania wszystkiego, główną postacią (co paradoksalnie zwalnia ją z bycia ciekawą, przynajmniej tak się często zdarza), ale nie zapominajmy o tych jej rozmyślaniach i zwracaniu uwagi na szczegóły. Każda drużyna ma swojego myśliciela, czy jakoś tak. Mądrą głowę. Kto ma rozwikłać zagadkę, jak nie ona? O, kolejna zaleta Leny. Pamięć do twarzy. Ile ja bym dała za takie coś… a tak potem dziwię się, skąd ludzie mnie znają.
Przez tryb śledczego mam wrażenie, że Ty naprawdę ma coś wielkiego za paznokciami. Co ten śmieszek mógł nabroić?
Co to za sekta? A nie, czekaj, przecież grupa wsparcia. Tyle że wszyscy chyba naćpali się gazem rozweselającym. Uśmiechnięty Milan? O cholercia, to musi być zadziwiający widok. Przestraszyłabym się. Nie wiem, czy zwrócić uwagę na to, że siadła między Ikerem a Ty’em. Może to tylko coś na zasadzie: oni są jej najbliżsi.
„Twoje odejście byłoby stratą wręcz nie do opisania”? Ty niedobra, dlaczego mam wrażenie, że Artificem mocno ucierpi? Czy może, skoro coś nabroił… nie, to absurdalne. Tak czy siak, nie wróżę mu dobrej przyszłości po tym zdaniu. Zaraz, coś zrobił Maji? Może namieszał coś, ściągając ją tutaj, albo coś takiego. I dlaczego martwa Celico? Może wprost przeciwnie będzie albo… Zaczynam mocno kombinować, było nie pisać o tym trybie śledczego, zabijesz mnie. Nieśmiały, sepleniący Iker dodatkowo zbił mnie z tropu. Już nie wspominając o tym, jak to wszystko wyjaśnił.
„Widzę, że brat także nasz zaszczycił swoją obecnością…” tu masz literówkę, powinno być „nas”. Chyba że chodzi o ich brata. „…i jeszcze nie uciekł przez okno. Prawdopodobnie dlatego że wstawiłem kraty, ale i tak wszyscy jesteśmy z ciebie dumni, bracie.” Emm… zabrakło mi słów. Trochę leżę i płaczę z tego.
To co, wspólna wizyta u psychiatry? Lena, nie martw się, ja też to widzę. Nie jest tak źle zatem. Chyba.
Alpaki, schody, Metallica. Milan ślęczący przed ekranem w nocy, zaczytany w creepypastach podczas drylowania wiśni. Co tu się wyrabia? I jeszcze tańczący w deszczu, może jeszcze w tym Lesie Samobójców, co? I jeszcze Iker. Chodząca przytulanka. Lubi funkcjonariuszy z przedziałów… Tak, romans z ninją! *czyta wypowiedź Ty’a* Przewidziałam przyszłość? Och. Chyba niekontrolowanie parsknęłam śmiechem.
Gawędzą sobie po czesku (albo norwesku, jeju), jak miło. Mam nadzieję, że Lena nie oszaleje od tego. Jej wyjątkowo byłoby mi szkoda, mimo że jest kobietą. Właściwie siebie mi powoli szkoda, bo mój mózg wysiada. Jak ja mam włączyć tryb śledczy w tym momencie, co?
Wiadro krwi. Spoko. Nie może być dziwniej. Na miejscu Leny nigdy nie spojrzałabym już na towarzyszy tak, jak wcześniej.
Okej, więc mamy rzeczywistość i tu też panuje tu bałagan, ale tym razem dosłownie. Pewnie trochę krwi, pewnie krwi małej Stelli, też się pojawi, jak w teście. Nic nie jest przypadkowe, tak? Chwilę, chwilę… czy wydarzenia w teście nie pokrywają się w jakimś stopniu z tym, co działo się naprawdę? Jeżeli tak, to… dlaczego Milan jeszcze nie tańczy w deszczu?
Och. Scena z Celico przywróciła mnie do normalnego stanu. To było… cóż. Ładny jest ostatni fragment z pustym naczyniem, o ile mogę tak napisać. Aczkolwiek to tylko bohater, więc chyba nikt mnie za to nie zruga, że nazywam śmierć ładną. Z tą bluzą też mi się podobało, jak opisałaś.
Jedna rzecz mi się bardzo mocno nie podoba i muszę się za to ochrzanić. Aż nie chce mi się wierzyć, bo w życiu bym nie pomyślała, że to zrobisz. Że skończysz w takim momencie, że w ogóle skończysz jakkolwiek, bo wczułam się już w ten zabójczy, smutny klimat (co dziwne, nie było mi ciężko po tym… tym… tym dziwnym czymś…), a tu nagle bum i koniec. O nie, moja droga, tak nie będzie. Uwielbiam Cię, ale tego Ci nie wybaczę… do czasu ujrzenia piętnastki.
UsuńWyłączam tryb śledczy. I tak na nic się nie zdał, bo rozjechałaś mi mózg Milanem drylującym wiśnie. Podsumowując: ten rozdział sprawił, że śmiałam się jak wariatka, a zaraz później miałam życiową rozkminę o śmierci. Czarujesz słowem. Odmeldowuję się, na razie!
PS Żądam nowego mózgu. Jak zepsułaś, to teraz płać za nowy.
PS2 Ja wciąż się zastanawiam, jak sprawiłaś, że przeskoczyłam tak płynnie z tej całej farsy do zniszczenia i melancholii zarazem. To nieco przerażające, jak mnie zmanipulowałaś poprzez właściwą konstrukcję zdań.
PS3 Nie zmieściło mi się tak z sześćet znaków. Chyba pierwszy raz. To się rozgadałam…
PS4 Próbowałam jakoś uporządkować tę ścianę tekstu, ale chyba nie wyszło?
Nie wiem od czego zacząć, hah.
UsuńMam nadzieję, że mi wybaczysz, bo całkiem prawdopodobne, że dziś wstawię piętnastkę (góra jutro).
Nie strasz tak. Serio się spodziewałam jakiegoś powietrzu.
Ty ma coś za paznokciami... Jakie paznokcie? Toż to pazury!
Powinnam Ci jeszcze zadedykować fragment o nijnach. Ty tknęłaś życie w ten romans nie-romans Ikera.
Pokrywają się, pokrywają. Stopniowo będzie to Lena zauważać.
Rozdział totalnie Anielski *_*
OdpowiedzUsuńTym razem to nie może być bibliotekarka. Chociaż... ,,Cały przedział nie oddał książek, więc musiałam poczęstować wszystkich herbtaką..." Boższ! Ta bibliotekara będzie mnie prześladować :{
Emicjinująco, tajemniczo, creepy...
Czytałam drugi raz rozdział, ale czyję się, po przeczytaniu poprzednich, jakby czytała go pierwszy raz. Wszystko się złaczyło w całość ;)
Śmierc Celico jakoś nie wzbudziła u mnie większych emocji, gdyż nie było o niej wiele, lecz z pewnością musi to mieć znaczenie w całym tym początlu bitwy, jaka nadeszła. Teorii nie mam rzadnej na ten fakt. Być może a raczej z pewbiścią członkowie Tebebris coś zrobili, rozpoczęli atak...
Albo! To nadal część testu... Czyżby? ;)
Kurcze, ależ zrobiłaś mi kogel mogel tym rozdziałem...
Chociaż sądząc po tytule: Sępy - to przychodzą mi na myśl zombie-nie zombie z 12-go
Zagwostka życia! :P
Rozdział jak zawsze ciekawy, intrygujący, tajemniczy, dający do myślenia.
I moja żałoba nastała! :c
Rozdziale 15-sty błagam nadejdź i ukoj me pragnienie i ciekawość!!!
Pozdrawiam i weny :3
anielskie-dusze.blogspot.com
Anielski... Czy może istnieć większy komplement od takiej miłośniczki aniołów jak Ty?
UsuńIle miłych słów i cudownych teorii. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak się cieszę.
Piętnastka prawdopodobnie jutro. Jak już ją ogarnę, przybędę do Ciebie z długo wyczekiwanym komentarzem.
Jeszcze raz dziękuję za komentarze. Życzę spokojnej nocy i pisarskich osiągnięć.
Hehe :P Anielski to moja najwyższa forma zachwytu :3 więc możesz czuć się bardzo skomplementowana (nawet nie wiedziałam, że umiem takie słowa tworzyć XD)
UsuńTAK :D CZASU ŻAŁOBY NADEJDZIE KRES Z UPŁYWEM DNIA JUTRZEJSZEGO !!!
Pisarska noc właśnie się dla mbie zaczęła ;3 dopieszczam właśnie R2cz.2
Dzięki i nawjazem :3
Pozdrawiam ciepło
Ojej, aż się zarumieniłam. Ooo, jeszcze tak wyjdzie, że jak wpadnę do Ciebie, będą już dwa rozdziały.
UsuńMiłego dnia. :) Koniec żałoby już dziś.
Czekam z niecierpliwością na 15 :3
UsuńSpokojnie Hehe kolejny rozdział u mnie dopiero za 2 tygodnie ;)
To mam czas, heh. U mnie jeszcze tylko korekta.
UsuńZaczęło się beztrosko, co już od początku wzbudziło moje podejrzenia, bo zbyt długo trwał podobny stan rzeczy. Co prawda, dopiero zapoznaję się z twoją twórczością, ale zdążyłam wychwycić, że nie lubisz, jak jest za cicho i po każdej takiej ciszy, serwujesz swoim postacią prawdziwą nawałnicę. Może to mylne wrażenie, ale tak mi się coś wydaje. I jeżeli chodzi o tej rozdział, to miałam rację. No, ale po kolei.
OdpowiedzUsuńTy zaczął mnie zastanawiać, wiesz? Do tej pory nie miałam co do niego wątpliwości. Takie pozytywne, wesołe postaci nie budzą podejrzeń, a jednak ten nowy zapach, te słowa, które wypowiedział do Leny... To takie drobnostki, ale wskazują na zmianę, a ona nie zawsze przynosi dobro. Czasami dostarcza zmartwień i to mnie niepokoi.
Ten test (?) który przechodziła Lena tym razem spowodował, że i ja potrzebuję psychoterapeuty. Nie do końca wiedziałam o co chodzi, ale to chyba dobrze, bo mogłam się przynajmniej połączyć w bóli niewiedzy razem z główną bohaterką.
I potem ta zmiana języków. Oszalałam. Zgłupiałam. Nie wiem o co chodzi. Zastanawiałam się, czy to część test, czy raczej nie i w sumie potem otrzymałam odpowiedź. Eh, wolałabym, aby to był test...
Co się stało w ośrodku? Gdzie jest Stella? Co z całą resztą? Aj, mam tyle pytań!
Zabiłaś Celico? W sumie do tej pory nie przywiązywałam do niej zbyt dużej uwagi, ale i tak jest mi jej szkoda. Nie zasłużyła na taki los.
Idę czytać dalej, może w mojej mózgownicy coś zawita.
Czuję się głupio. Nie wiem, dlaczego wcześniej Ci nie odpisałam. Musiałam ten komentarz przeoczyć.
UsuńMasz rację, jak najbardziej.
Nie jesteś pierwszą osobą, która zaczyna podejrzewać o coś Ty'a. Zobaczymy.
Nie tylko Ty byś wolała z pewnością...
Ja ni uważam ani za mądre, ani za dobre zezwolenie dzieciom na takie wygłupy i bieganie po ośrodku. Zakłócają tym cisze i spokój innym, a już potrącanie nawet kogoś kto na to nie reaguje jest zwyczajnie niegrzeczne. Ja raczej zawsze miałem surowe podejście do wychowania potomstwa i uważałem, że dzieci powinny się zachowywać w zgodzie z miejscem, w którym są. Np nigdy nie lubiłem dzieci biegających po marketach, wchodzących na krzesła w poczekalniach u lekarza czy dentysty i szperających po cudzych meblach gdy są w gościach. Bieganina itd to do tego są podwórka, parki, place zabaw. Jednak sytuacja którą przedstawiłaś jest, z przykrością to stwierdzam, autentyczna i coraz więcej rodziców chowa takie małe potworki, bo pewnie mają tok myślenia jak Lena i jednak odrzucają te krótką smycz, podczas gdy ja bym najchętniej złożył taką smycz na pół i tym bezstresowo chowanym gówniarzom po tyłkach nastrzelał.
OdpowiedzUsuńTo spotkanie to było takie jak na jakimś AA :) xD :)
Na filmie o Lesie Samobójców byłem w kinach i to strasznie durne było, ogólnie słaby horror, polecam ci obejrzeć (o ile jeszcze nie widziałaś) i samej ocenić.
Jeśli jednak mógłbym mieć jakieś zastrzeżenia, to to że uśmierciłaś postać mało znaczącą, której straty nie odczułem. Ja wolę jak każdy bohater jest jakoś taki bliższy, że gdy znika, to jednak boli albo cieszy. Tutaj te postacie są takie... często zlewają się w jedną grupę i tak naprawdę to tylko kilkoro z nich kojarzę i z czymś łączę, z jakąś cechą charakteru, pewnym zachowaniem.
Tylko sytuację tu mamy taką a nie inną. Takie zakłócenie spokoju, jakaś normalność, niesubordynacja... jednak niejedna dusza zwróciła na to uwagę, poczuła coś. Ale też, jak widzę niewychowane, biegające i krzyczące dzieciaki, to obiecuję sobie, że moje takie nie będą lub stwierdzę, że nie nadaję się na rodzica.
UsuńNareszcie ktoś skojarzył z AA.xd
Widziałam i uważam, że zmarnowali potencjał tego filmu. Gdyby dodać więcej mroku, przyciemnić wszystko, trochę skrócić, z tak genialnym zakończeniem wyszedłby niezły thriller/dramat psychologiczny.
Rozumiem. Ale też nie wszystkich można nie wiadomo jak rozwinąć, bo wyszłaby memeja o psychologii...
Znowu ja. :)
OdpowiedzUsuńDzieci jak to dzieci, zawsze sobie znajdą jakieś miejsce do zabawy, nie patrząc nawet na okoliczności, w których się znalazły. Trudno wymagać od nich, żeby cały czas siedziały w miejscu i się nie odzywały.
No tak, Ty chyba nie byłby sobą, gdyby w przeszłości nie odwalił jakiegoś numeru. Wygląda to nie jak trup w szafie, ale bez mała cały cmentarz.
Ta sesja terapeutyczna, czy jakby nie nazwać tego środkowego fragmentu - świetnie to wyszło. Urzekła mnie zwłaszcza niechęć Ty'a do schodów w jakiejkolwiek postaci, a także to, że Iker nie znosi oliwek. W tym momencie przybiłam sobie z nim mentalną piąteczkę. :)
Trochę nie wiem, dlaczego właśnie w tym momencie Lena nie zwróciła uwagi na wzmiankę o śmierci Celico? Chyba że nie zna zwrotu "kopnąć w kalendarz", wtedy jest usprawiedliwiona.
Trudno mi było przejąć się śmiercią Celico, ponieważ w gruncie rzeczy nie było jej za wiele w tekście, w związku z czym nie udało mi się poczuć w stosunku do niej jakiejś większej sympatii. Gdyby to był Ty, Iker albo Lena, to pewnie bardziej by to mną wstrząsnęło. Sama scena pod względem technicznym podobała mi się bardzo, zwłaszcza to oddanie bluzy. Taki bardzo ludzki, pełen empatii odruch.
Doczepię się jednej rzeczy: "nie zbaczając na konsekwencje" - nie bacząc. Zbaczać można z drogi albo z tematu, a tym sensie chodzi o zwracanie uwagi.
Pozdrawiam. :)
Witam, witam. :)
UsuńW końcu to dzieci. Nie wszystko można im wytłumaczyć i nawet nie wszystko zrozumieją.
To z cmentarzem mnie rozśmieszyło, choć nie do końca powinno.
Oliwki są okropne, więc też Ci przybiję mentalną piątkę.
Tyle tych rozpraszaczy, nie brała może tego na poważnie?
Dziękuję za wskazani, muszę poprawić.
Także pozdrawiam. :)
Cmentarz był trochę takim czarnym humorem, więc chyba można stwierdzić, że niektórych może rozbawić.
UsuńW sumie też prawda, że mogło jej to umknąć. Dla mnie to była jedna z niewielu rzeczy, która zabrzmiała z nieco większym sensem niż reszta, więc pewnie zatrzymałabym się przy tym na chwilę. Ale skołowanie Leny jest w pełni zrozumiałe. :)
Szkoda tej Celico, ale szczerze powiedziawszy nie odczułam żadnych emocji przy jej śmierci. Może dlatego, że to wszystko stało się dość szybko, a może dlatego, że nie zdążyłam się do niej przyzwyczaić i polubić. Aczkolwiek podobało mi się to zdanie, że ludzie, którzy będą koło niej przechodzić, będą patrzeć jak na ciało, nie człowieka. Świetne nawiązanie do tego, co mówił Milan podczas tego spotkania z czarnokrwistymi zombiakami.
OdpowiedzUsuńWiesz co? Nawet ja nie odczułam. Jakoś ją lubiłam, ale nie była nie wiem... kimś istotnym, kimś, o kim pisałabym i pisała.
Usuń