14 maja 2016

1. Wróble

   Może, nim zaczniecie na mnie psy wieszać za niezdecydowanie, chociaż przeczytacie, hę?
   PS Zdarzył Wam się taki sen ze snem, jak u Stilesa Stilinskiego? Jak tak, strasznie to głupie uczucie, prawda? Miałam taką sytuację i nie dałabym sobie głowy uciąć, że druga część była snem.
   PS 2 Ustawić tu szablon z Cordragon? Pobawić się kolorystyką obecnego? Poszukać czegoś nowego?
    PS 3 Tak, znów trochę pozmieniałam imiona, ale, cóż, kobieta zmienną jest...?
..................................


KSIĘGA I: KRONIKI TCHÓRZA (LENA MIKLER)

„Nie ma losu, nie ma przeznaczenia. Jest tylko to, co weźmiemy od świata i co świat weźmie od nas”.  ~ Ed Dougherty

† † †
Gryzą mnie pokrwawione ubrania, z trudem powstrzymuję się od zerwania ich z siebie jak furiat. Zaczynam kołysać się na krześle, w głowie wciąż gra mi irytująca, ale wpadająca w ucho melodia, nucona nagminnie przez Guliwera. Nocą stare cmentarzysko zmienia się w obozowisko. Trupie czaszki z okolicy to półmiski tej dziewicy. Wystukuję na blacie jej rytm, dygocząc.
Budzę się gwałtownie, jak po mrożącym krew w żyłach koszmarze. Błądząc dłońmi po tułowiu, w wyjątkowo idiotyczny sposób sprawdzam, czy wszystko jest na swoim miejscu. Żadnej krwi. Żadnych dziur. W porządku. To był koszmar, tylko koszmar. Na szczęście ostatnio mi one tak nie dokuczają, zwłaszcza te najgorsze i najbardziej kołujące — ze snem w śnie. Kiedy nigdy tak nie jest się pewnym, co było tylko snem, a co zdarzyło się naprawdę.
Nie myślę o tym dłużej, bo zdaję sobie nagle sprawę z tego, że coś nie gra. Biorąc pod uwagę mój refleks szachisty, względnie szybko dociera do mnie absurdalność sytuacji.
Leżę na lodowatej podłodze, którą wyłożono szarawymi płytkami. Ręce trzymam sztywno wzdłuż tułowia — niczym ułożony w trumnie nieboszczyk. Burzę na chwilę ten ład, próbując znaleźć komórkę. Nic z tego. Wzrok wbijam w sufit, niegdyś zapewne biały, i niemal się nie ruszam. Z zaintrygowaniem marszczę brwi i podkurczam nogi. Z nadzieją spoglądam na swój strój, wierząc, że nieco rozjaśni mi sytuację. Mam na sobie długą prawie do kolan niebieską szatę. Dziwne. Nerwowo sprawdzam, czy włożyłam bieliznę. Znów wszystko w porządku. Pojawiają się skojarzenia ze szpitalem. Szumi mi w uszach, nie trawię tego uczucia. Podpieram się dłońmi o podłoże i zostaję w takiej pozycji. Miałam wypadek i dlatego trafiłam do szpitala? Czy rodzicom i Stelli nic się nie stało?
Rozglądam się dookoła — uderza we mnie pustka. Gdy wstrzymuję oddech, panuje niemal śmiertelna cisza. Przeraża mnie myśl, że jako lunatyk pałętam się po nieczynnych oddziałach. To całkiem logiczne, choć nie brakuje i luk. Z pewnością sekcje z niejednego powodu zamykano na klucz. Lunatykując, nie rozbroiłabym przecież zamka. Nawet z premedytacją i pełną trzeźwością umysłu nie potrafiłabym się nigdzie włamać, choćby uzbrojona w legendarną wsuwkę do włosów. Niewątpliwie przydzielenie mnie w zeszłym roku na Obozie Herosów do domku Hermesa było nielogiczne.
— Jest tu ktoś? — pytam odruchowo, częściowo podnosząc się.
Czuję się naprawdę głupio, ale to jedyne, co przychodzi mi do głowy. Zawsze ze znajomymi naśmiewam się z bohaterów horrorów, którzy zadawają tak infantylne pytania. Jakby morderca miał odkrzyknąć: Tak, jestem Horacy i planuję cię zabić. Właśnie zamawiam pizzę. Chcesz zjeść ze mną swój ostatni posiłek? Nie jestem pewna, czy wolę szukać wyjścia w samotności, czy znaleźć bratnią duszę. Kto wie, na kogo można trafić w takim miejscu? Może lepiej siedzieć cicho i udawać, że się nie istnieje, niczym Harry Potter w ciasnej komórce pod schodami?
Czołgam się w stronę ściany, by podeprzeć się o nią. Tak, bezpieczniej. Lepiej osłaniać plecy. Nie czuję się najlepiej, kręci mi się w głowie. Rozmasowuję pulsujące skronie, w których dudni krew. Nogi mam jak z przysłowiowej waty, ledwo nimi poruszam. Potrącił mnie autobus czy co? Och, Lena, bez patosu.
Wiodę dookoła wzrokiem w poszukiwaniu czegokolwiek, co mogłoby pomóc. Pomalowane jasnoniebieską farbą, obdrapane ściany nic mi nie podpowiadają. Tablice ogłoszeń świecą pustką. Wzdycham pod nosem i decyduję się na pójście w prawo. Jedną ręką nadal podtrzymuję się ściany, tak dla pewności.
— Zgubiłaś coś.
O mój Boże. Niemal podskakuję z zaskoczenia, słysząc cichy pomruk za sobą. Przez chwilę towarzyszy mi myśl, że może lepiej w ogóle się nie oglądać, tylko od razu czmychać, gdzie pieprz rośnie. Jednak odwracam się z zaintrygowaniem, zaciskając mocno zęby. Czuję, że będę żałować.
Przede mną stoi wysoka, zakapturzona postać w długiej, prawie ciągnącej się po ziemi ciemnej pelerynie. Na wychudzoną, trupiobladą twarz padają cienie. Prezentuje się tak upiornie, że odnoszę wrażenie, iż mam do czynienia z wysłannikiem z zaświatów. Dostrzegam pojedyncze kosmyki platynowych włosów, które opadają na wysokie czoło przybysza. Sympatyczne towarzystwo, muszę przyznać.
Przeszywa mnie on niejednoznacznym spojrzeniem przeraźliwie pustych oczu. Jak u nieboszczyka. Wyczuwam wstrętną woń naftaliny, choć zmysł powonienia na ogół na niewiele mi się przydaje przez wieczny katar.
— Zgubiłaś coś — powtarza beznamiętnie, ledwo widocznie poruszając ustami. Wargi ma sine, jakby zamarzał, ale nie trzęsie się ani odrobinę. Tkwi nieruchomo ze splecionymi przed sobą dłońmi o długich, szczupłych palcach, niczym u pianisty albo złodzieja.
— Słucham? — wyduszam z siebie, coś utrzymuje mnie w bezruchu. Nie mogę lub nie chcę się poruszyć.
Wyciąga powoli rękę i wskazuje miejsce za mną. Marszczę odruchowo brwi, lecz podążam za wskazówką i wbijam wzrok w wytypowany fragment podłogi. Dostrzegam niewielki, srebrny łańcuszek. Podnoszę go zaciekawiona, po czym obracam. Na niewielkim trójkącie wygrawerowano A.V.
— To nie moje — tłumaczę, nadal wpatrując się w subtelną ozdobę.
— Twoje — stwierdza z pewnością, a gdy spoglądam na niego, widzę, jak kąciki śliwkowych ust unoszą się nieznacznie. — To inicjały, Leno Mikler. Wiesz czyje, tylko odrzucasz od siebie ten fakt. Taka kapryśna cecha natury człowieka, moja droga.
W mojej głowie automatycznie zapala się ostrzegawcza lampka. Wykonuję niewielki krok w tył. Czuję mrowienie w nogach. Nie jestem pewna, czy podświadomość zaleca mi ucieczkę, czy podsyca zainteresowanie niecodzienną sytuacją. Zaciskam dłoń na naszyjniku, przydługie paznokcie wbijają się boleśnie w skórę na moim nadgarstku.
— Kim... pan jest? Skąd mnie pan zna? Gdzie jesteśmy? Inicjały? V wskazuje na obcokrajowca, nikt nie przychodzi mi do głowy. — Kiedy się stresuję, plotę bzdury i jąkam się niemiłosiernie, gubiąc się we własnych wypowiedziach. Dlatego nie oczekuję nawet, by rozmówca się w nich odnalazł.
— Dużo tego, bardzo dużo. Od zawsze sądziłem, że ludzie tracą mnóstwo czasu na niepotrzebne pytania. Jakby oczekiwali, że odpowiedź przyjdzie sama, od razu, zrozumiała i jasna jak słońce. Ale ty chyba nie jesteś naiwna, prawda?
Rozglądam się dookoła, ale korytarz nadal świeci pustką, a głośny wrzask mimo wszystko jest niewskazany. Próbuję wyczytać coś z twarzy dziwacznie ubranego mężczyzny. Wygląda, jakby urwał się ze spektaklu o Hrabim Draculi. Lubię czarny humor, ale w filmach i książkach, a nie prawdziwym życiu. Takie żarty przyprawiają o dreszcze, a ja dość mam zabawy w zagubioną, chorą Lenę.
— Od pytań wszystko się zaczyna — szepczę pod nosem bez celu, drgając niemiłosiernie. Nie znoszę absurdalnych sytuacji rodem z Alicji w Krainie Czarów, bo popełniam w nich jeszcze bardziej irracjonalne pomyłki. — Pomoże mi pan, czy mam iść dalej? To bardzo... dezorientujące? A pan wszystko komplikuje swoją... aparycją? Oczywiście może pan ubierać się, jak pan chce i tak dalej, rzecz jasna...
— Sugerujesz, młoda damo, że ubrałem się nieadekwatnie do sytuacji? — pyta, taksując wzrokiem swoją pelerynę i niewinnie wzruszając ramionami.
— Może bym odpowiedziała, gdybym... wiedziała, jaka to sytuacja. Panu szkoda życia na pytania, a mnie na rozmowy, które nic nie wnoszą. Pomoże mi pan? Pracuje tu pan, zabawia dzieci w tym... interesującym stroju?
— Przeraża mnie częstotliwość pojawiania się w twoich wypowiedziach słowa pan. To taka odruchowa kurtuazja czy wyglądam aż tak staro?
Kilka razy otwieram i zamykam usta, nadymając się jak ryba. Gdy ekscentryczny nieznajomy spyta z błyskiem w oku: na ile lat wyglądam?, wywieszę białą flagę w geście kapitulacji. Bądź padnę trupem.
Dłonie mi się trzęsą, nerwowo zaciskam je na nieprzyjemnym w dotyku materiale stroju.
— Powiedziałem ci więcej, niż myślisz. Założysz ten naszyjnik, czy mam sobie jeszcze trochę poczekać? Może oczekujesz specjalnego zaproszenia? — Wzdycha teatralnie, marszcząc sugestywnie brwi i patrząc na mnie spode łba.
Nie mam zamiaru powtarzać bez końca, że nie należy do mnie. Po prostu zawieszam łańcuszek na szyi, nie wiedząc właściwie, dlaczego to robię. Doznaję dziwnego uczucia — odnoszę banalne oraz patetyczne wrażenie, że dopiero teraz znajduje się we właściwym miejscu. Blisko mojego serca.
— Współpraca popłaca, moja droga — przypomina karcącym tonem zawiedzionego nauczyciela, który spodziewał się więcej po jednym z uczniów. Jego blada, koścista dłoń nurkuje w ogromnej kieszeni peleryny. Po chwili wyciąga ją z powrotem i wysuwa do mnie. O dziwo, jest pusta. — Mam poprowadzić cię za rękę, młoda damo?
— To... konieczne? Ukryta kamera, hm? Coś takiego?
Wykonuję kolejny krok w tył, sięgając po naszyjnik. Może powinnam go zdjąć? Może należy do niego? Może to jakiś dziwny prezent? Potrząsam głową i wydaję z siebie krótkie westchnięcie.
— Nie rozumiem — niemal szepczę, niespokojnie wiodąc wzrokiem dookoła. Jednak nie myślę o ucieczce, ani przez sekundę, choć wydaje się to absurdalne. Jak cała sytuacja. — Boże, narzekam jak dewotka, ale to nie do zniesienia.
Mężczyzna w oczekiwaniu przysuwa bezkrwistą dłoń jeszcze bliżej mnie. Przeklinając w myślach własną głupotę, biorę tajemniczego nieznajomego za rękę. Czuję się jak naiwne dziecko, które złapało się na sztampowe zaproponowanie podwózki do domu. Przy zetknięciu spodziewam się lodowatej skóry przyprawiającej o dreszcze, ale zostaję mile zaskoczona.
Od dłoni mężczyzny bije przyjemne ciepło, tak kolidujące z groteskową aparycją. Wszakże, nadal niepokoi mnie jego puste spojrzenie, choć nic nie mówi, nie przekazuje, nie odzwierciedla. Chyba właśnie to w tych ciemnych oczach najbardziej mnie przeraża. Wolałabym czystą nienawiść — wiedziałabym przynajmniej, na czym stoję, i zdecydowałabym się na racjonalną ucieczkę lub chociaż wrzask a'la banshee, który czai się od samego zalążka, czekając na chwilę sławy.
— O czym myślisz? — zadaje krótkie, acz wymowne pytanie, ściskając nieznacznie moją dłoń.
Jakaś część mnie nagminnie powtarza komendę: wiej! Jeszcze nie jest za późno — kolejna dodaje swoje trzy grosze. To zupełnie nielogiczne — wtrąca się nawet ta pragmatyczna, odpowiedzialna cząstka.
— Nie jestem pewna — odpowiadam szybko, wiedząc, że zawsze, gdy długo się namyślam, jeszcze bardziej nie wiem, co tak naprawdę uważam. — O wszystkim i o niczym? Chaos i pustka?
— Ciekawy z ciebie rozmówca, młoda damo — stwierdza rzeczowo, kiwając z aprobatą głową. Na demonicznej twarzy kwitnie delikatny, jakby stonowany uśmiech sympatii. — A co widzisz? Tego także nie jesteś pewna? Szala przechyla się w stronę chaosu czy pustki? Równowaga nie istnieje. To brednie dla głupców... idealistów, którzy nawet w złu chcą widzieć pożytek.
Nie muszę chociażby pokrótce rozglądać się po korytarzu. Pamiętam aż nazbyt dobrze wysokie ściany, pojedyncze krzesła i stoliki, gdzieniegdzie tablice ogłoszeń oraz niewielki strumień światła w głębi holu.
— Szpital. Wydaje się zwyczajny, ale coś jest nie tak. Nie chodzi o tę ciszę, opustoszenie i mój stan. Po prostu dałabym sobie uciąć głowę, że coś nie gra i to na poważnie. Gdyby nie to, nie rozmawiałabym z panem, a już na pewno nie założyłabym znalezionego naszyjnika i nie trzymałabym pana za rękę. — Na moment przymykam oczy. Czuję napływające do nich łzy, ściska mnie w gardle. — Wydaje się to jeszcze bardziej niedorzeczne, kiedy wyszło na światło dzienne.
Mogłaby zamknąć oczy, udawać, że wszystko jest w porządku. Wiedziała jednak, że nie da się żyć z zamkniętymi oczami* — obwieszcza, mówiąc jak profesjonalny lektor.
Koniec świata. Nieznajomi w kuriozalnych pelerynach rzucają cytatami z powieści młodzieżowych.
— Jeśli nie przestaniesz mówić tak oficjalnie, oboje zwariujemy. Zamiast dbać o odpowiednie maniery, zwróciłabyś uwagę na drzwi — doradza, zaciskając usta w wąską kreskę.
Nie potrafię odgadnąć, co kryje się za wyrazem tej nieprzeciętnej twarzy. Musi coś wyrażać, jak każda, choć za pozornie nieprzenikalną, starannie tworzoną osłoną.
Zanim pytam: jakie drzwi?, rozglądam się, by nie wyjść na nierozgarniętą. Wzdycham pod nosem z irytacją, gdy dostrzegam rząd drzwi. Ciekawe. Nie było go wcześniej, tego jestem pewna. Odnoszę wrażenie, że wariuję. Tracę zmysły i mam niezrozumiałe halucynacje. Może ekscentryczny nieznajomy to tylko wytwór mojej upośledzonej wyobraźni?
Tłamszę chęć uszczypnięcia się w rękę, ponieważ wiem, że to bez sensu. Wykrzywiam mimowolnie twarz, kierując wzrok ponownie na towarzysza.
— Które wybierasz? — pyta, ręką pokazując na pięcioro drzwi umiejscowionych w niewielkich odległościach przy przeciwległej ścianie. — Śmierć naturalna? Choroba? Wypadek? Samobójstwo? Moderstwo i zabójstwo?
To głoszą pomalowane na biało tablice. Krwistoczerwony kolor napisów przywodzi mi na myśl same przerażające rzeczy. Za dużo myślę o śmierci, powinnam skupić się na życiu. Po co wyodrębnili morderstwo i zabójstwo? Różnica jest spora, ale nie zawsze ma znaczenie.
— Proszę pana, to n a p r a w d ę mnie nie śmieszy — jęczę ochrypłym głosem, jeszcze bardziej zdzierając sobie gardło.
— Mnie także. N a p r a w d ę — deklaruje, wzdychając, jakby ze znużenia. — Wybieraj. Myślę, że pierwsze spokojnie możesz sobie odpuścić.
Złudzenie pęka jak bańka mydlana. Siła, która wcześniej trzymała mnie w ryzach, nie daje już rady. Kręcę głową z niedowierzaniem, nienaturalnie szybko mrugając i bez słowa wyjaśnienia wymijając towarzysza. Próbuję iść szybko, ale kłucie w prawym boku mi to uniemożliwia. Obraz staje się coraz bardziej niewyraźny, głowa mi pęka. Podążam jednak dalej, zacisnąwszy mocno zęby i znalazłszy w sobie resztki ikry, które wcześniej drzemały.
Nic się nie zmienia, korytarz ciągnie się w nieskończoność. Słyszę głos mężczyzny, chyba mnie woła. Myśli, że się cofnę? Niedoczekanie. Wprawdzie nieznajomy nie jest szczególnie nachalny i zacięty, lecz ma w sobie coś przekonującego. Zaciskam dłoń na naszyjniku, mając ochotę zerwać go jak najprędzej. Jednakże nie jestem w stanie pozbyć się ozdoby, bo czuję, że wiele dla mnie znaczyła. Może nieznajomy w pewnym stopniu ma rację? Nie wszystko składa się na horrendalne, potworne kłamstwo?
W zamyśleniu wpadam na... Z moich ust wydobywa się gardłowy wrzask, którego nie zdołałam powstrzymać. Mężczyzna marszczy czoło z politowaniem, a ja nerwowo taksuję otoczenie. W oczy rzuca mi się stojąca w kącie miotła.
— Nawet nie próbuj, tylko zrobisz sobie krzywdę, znając życie — ostrzega, a żal bije od niego nachalnie. — No wiesz, potkniesz się po drodze czy coś. Jak to ty.
Zdumiewa mnie zróżnicowanie jego składni, jakby na osobę zakapturzonego składało się kilka urozmaiconych osobowości. Począwszy od współczesnego nastolatka, a skończywszy na dziewiętnastowiecznym profesorze.
— Jeśli mi pan zaraz nie wytłumaczy, o co chodzi w tym wszystkim, zacznę krzyczeć — zapowiadam drżącym głosem, czując się jak wyjątkowy imbecyl.
— Po pierwsze, tłumaczę. Po drugie, czy masz powód do krzyku? — odbija piłeczkę, uśmiechając się lubieżnie. Przechodzi mnie kolejna fala nieprzyjemnych dreszczy. — Po prostu wybierz drzwi. Możesz próbować po kolei je otwierać, kiedyś trafisz.
Ze zrezygnowaniem podchodzę do drugiej pary, wbijając wzrok w wymowny szyld: CHOROBA. Próbuję uspokoić galopujące myśli, które krążą niebezpiecznie wokół śmierci. Makabrycznych jej odsłon, stosów ciał i nieludzkich eksklamacji.
— Jest pan świadom, o które chodzi, prawda? — pytam, choć jeszcze nie wiem, co przez to rozumiem.
Wierzę w wiele nadnaturalnych zjawisk, duchy, życie pośmiertne, a wszystko łączy się dracznie z zaistniałą sytuacją. Po prostu to czuję, stojąc nieruchomo i myśląc stanowczo zbyt wiele co powinnam uczynić. Gdy spoglądam pokrótce na towarzysza, widzę, jak kiwa głową. Wysyłam mu jednoznaczne spojrzenie: to dlaczego nie może mi pan po prostu powiedzieć i zakończyć ten cyrk?
Nie odzywa się przez dłuższą chwilę, więc naciskam klamkę. Drzwi ani nie drgają, więc próbuję jeszcze raz. Pierwsza opcja wydawała mi się wcześniej całkiem prawdopodobna. Przyłapuję siebie na niedorzecznym myśleniu o tym, że tabliczki dotyczą tego, jak umarłam. Czytam stanowczo za dużo książek fantasy. Przecież oddycham i czuję ból.
Podchodzę do kolejnych drzwi, bez słowa oznaczającego sprzeciw czy zdziwienie. Chcę mieć wszystko jak najprędzej za sobą, porzucić to jak nudną zabawkę. Nie mogę sobie przypomnieć, co robiłam wcześniej, czego dotyczyło moje ostatnie wspomnienie. Wszystkie zlewają się w niezrozumiałą całość, niczego nie jestem pewna.
WYPADEK. Ostatnio często się zdarzają. To muszą być te drzwi, nie ma innej opcji. Błądząc myślami przy rodzinie, próbuję je otworzyć, ale także bezskutecznie. Zawiedziona idę dalej, unikając wzroku towarzysza jak ognia. Czuję się niepewnie — świadoma, że prowadzi bacznie obserwację.
SAMOBÓJSTWO — odczytuję w myślach. Już mam kontynuować marsz, pomijając ten przystanek, ale coś mnie zatrzymuje. Nigdy nie mów nigdy. Nie muszę nawet wyciągać ręki — drzwi samoistnie otwierają się z cichym łoskotem.

.............................
*Cytat autorstwa Cassandry Clare.

49 komentarzy:

  1. Sen ze snem? Zawsze potem jestem jak: dafuq is going on here? I czy w ogóle cokolwiek się dzieje, bo może to sen we śnie we śnie. TA DZIEWCZYNKA z boku. Okej, nie przeciągajmy (tak, jasne).Czas teraźniejszy, yeah! Z jakiegoś powodu on równoważy nadmiar określeń – hipokryzja, wiem. W ogóle jakoś lepiej się czyta.
    „a pod nią jedynie bieliznę” – w poprzedniej wersji o tym nie wspomniałaś i muszę przyznać, że zastanawiałam się, co by było gdyby... no, bardzo niemoralne rzeczy. Tak czy tak, dziękuję, że to zrobiłaś, hah. Moje nerwy są uspokojone.
    Jasne, uwielbiam pizzę. Komórka pod schodami? Leno, czy Ty nie masz klaustrofobii... może tu nie ma? Dalej kończą się pytania (albo wprost przeciwnie) i mam poczucie, że tkwię w horrorze.
    „Na wychodzoną, trupio-bladą twarz” – słodki Jezu, co za despota chodził mu po twarzy?
    „dłońmi o długich, szczupłych pastach” – tu żaden pseudo-zabawny komentarz nie przychodzi mi do głowy. Tylko jedno stwierdzenie: nawet Twoje literówki poprawiają humor.
    „A.V.” – Angeli Vivere! Tylko co ona tam, u diabła, robiła?
    „Jeśli nie przestaniesz mówić tak oficjalnie, oboje zwariujemy” – alert, alert, hipokryta! Oboje są siebie warci.
    „zacznę krzyczeć” – „czy masz powód?”
    Na miejscu Leny zaczęłabym jednak krzyczeć. Ta odpowiedź w jakimś stopniu budzi grozę. A właściwie wzmacnia. I jeszcze te samo-otwierające się drzwi.
    Ta wersja Cordragon wydaje mi się znacznie bardziej mroczna od poprzedniej. Być może chodzi o czas, może o dokładniej zarysowane miejsce akcji albo tę dziwaczną rozmowę... nie jestem pewna. Jedno wiem – lubię horrory. Dark fantasy widocznie też.
    Spostrzeżenie godne Leny z refleksem szachisty: cytat! Trzeba zrobić dogłębną analizę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspomniałam o tym tylko dlatego, że w następnym rozdziale ta bielizna będzie jej potrzebna. Okej, mogło to zabrzmieć dziwnie, ale, o dziwo, będzie normalne. Kurczę, nie połączyłam tego z klaustrofobią. Halo, Lena bez klaustrofobii to nawet nie pół-Lena. Pasty... Jestem totalnym imbecylem. Trzeba, trzeba.

      Usuń
  2. Jezu, nienawidzę Google... Komentarz się nie dodał....
    Zacznę kolejny raz, boziuniu...
    Po pierwsze, skąd ty bierzesz te tytuły? xD Poproszę jednego kota z masłem i szklankę zimnego mleka.
    Ten post jest taki... pełen grozy. Ogólnie rzecz biorąc zadziwia mnie ilośc słów, którymi dysponujesz. To jest naprawdę przerażające. I właśnie za to Cię podziwiam. Czekam, aż akcja rozwinie się dalej, bo zaciekawiło mnie. :3 Jeśli coś dodasz, pisz śmiało, Dziewuszko Kazimiero. Pozdrawiam i liczę na szybkie pojawienie się kolejnego postu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bywa, ech... Hah, w zakładce masz tłumaczenie, o co chodzi z tytułem, jeśli zapomniałaś. Jesteś kolejną osobę mówiącą o zgrozie, więc coś musi w tym być. Dziękuję, wzajemnie.

      Usuń
  3. Corteen twój Piksel oslepia czasem głupota jak Naruto.
    Co to aparacja aparycja (Nie chce mi się patrzeć do góry bo jeszcze sobie przewine i mi się komentarz usunie)
    P.S 1 - taak sen we śnie ! Miałam taki. Siedziałam sobie na krześle w pokoju a naprzeciwko mnie chłopczyk około 7 letni. W pokój za ścianą jego mama rozmawiała z moją mamą i cały dialog dokładnie słyszałam. No i z rozmowy wynikalo ze ma schizofrenie. I nagle on zaczął tak masakrycznie krzyczeć. I miał taka psychopatyczna twarz. I w tym śnie we śnie chciałam wtedy krzyczeć albo się ruszyć i nie dałam rady. Jakie to było straszne. Poważnie.
    P.S 2 - myślę ze Nowy szablon to równie dobry pomysł jak zmiana czegoś w oryginalnym. Osobiście ja chyba bym wolała mieć inne. Jakoś tak. Ciekawiej by było ? :P
    P.S 3 - Stella. S.T.E.L.L.A ?! Boze jak ja nienawidzę tego imienia ! Poważnie. Dlaczego mi to zrobiłaś ?! Corteen szykuje na Ciebie sznur.
    Teraz jak chcesz tego uniknąć ładnie mi powiesz skąd tak genialnie dobierasz cytaty i tytuły ?
    Uśmiałam się czytając twoją odpowiedź na komentarz dot. Bielizny. To zabrzmialo genialnie (czyt. Szczerzy zęby do ekranu)
    Jak Ja lubię takie klimaty. I ten mroczny Pan. No boskie !
    Ten dialog. Uwielbiam takie <3
    W głównej bohaterce w tej wersji jeszcze bardziej przypomina mi ona Ciebie.
    I to A.V. Angelina Vivre? Hm...czy to nie za proste nasz mistrzu Zagadek. Czuje tu drugie dno (czyli przeważnie zawsze nie tam gdzie trzeba xd)
    Oh tak ! Te "mroczne" horrory typu:
    Jest tam ktoś ?
    Tak to ja. Mam w ręku kose i zaraz Cię zabije. To te twoje ulubione kluski kochanie chcesz teraz bo potem wystygna? I w ogóle wyobraź sobie jak do Ciebie szedłem widzialem"
    Lecę do drugiego rozdziału.
    Ta wersja bardziej przypadła mi do gustu ^^
    A i wybacz za zmianę nazwy emailu
    Mam nadzieję ze zapamietasz?
    P.S - pamiętasz o ask ?
    P.P.S - czekam na usatysfakcjonowujaca (?) Odpowiedź bo inaczej sznur za Stelle czeka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powtórzyłam słowo ,,aparycja''? O to chodzi? Ja tam lubię imię Stella, wymawiane jak ,,Stela'' brzmi świetnie. Cytaty i tytuły to tak horrendalne podpowiedzi, że nic nie mogę powiedzieć. Haha, kluski wygrały. Za ask się zabiorę.

      Usuń
  4. Ech, jak zwykle ciężko mi się przebić przez początek. No ale jestem, dotrwałam do pierwszego rozdziału. I co się okazało? Że technicznie, pomijając drobne literówki, piszesz równie dobrze, co "zawodowa" (Boże, jak to brzmi :)) pisarka. Pomysł wydaje się być niezły, tematyka śmierci jest zdecydowanie atrakcyjna, jeżeli o mnie chodzi. Zobaczymy, jak dalej Ci pójdzie. Życzę wielu natchnień (tak, moim zdaniem tylko liczba mnoga jest w stanie zaspokoić potrzeby prozaika ;)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Literówek się nie da wytępić, no nie da. Walczę z nimi heroicznie od zawsze, heh. Dziękuję za miłe słowa.

      Usuń
  5. Pierwsze na co zwróciłam tutaj uwagę to tytuł bloga. No przegenialny! :D Potem czytając opis, bardzo spodobał mi się sam pomysł na opowiadanie, a teraz i wykonanie również mi się podoba. Piszesz naprawdę bardzo dobrze. Masz taki ciekawy styl. Mimo tego, że główną bohaterką jest młoda dziewczyna, to jej język nie irytuje, a wręcz przeciwnie - jest inteligentny, dojrzały. Całość jest utrzymana w takim podniosły, lekko groteskowym klimacie i strasznie mi się to podoba. No i do tego jeszcze temat samobójstwa, na który bardzo lubię czytać. Jestem ciekawa, co się wydarzyło z dziewczyną na ziemi i czy odzyska z tego dawnego życia pamięć.
    No co tu dużo mówić - podoba mi się! Wrócę jutro żeby dokończyć pozostałe rozdziały
    Pozdrawiam :)
    pisujesobie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju *-*
    Kim jest ta dziewczyna?
    Co to za facet?
    Uwierz, że w mojej głowie krąży tysiące takich pytań.
    Pisze GENIALNIE!
    Dobra lecę czytać dalej!

    Vicky ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje komentarze są takie emocjonalne, że aż mi się buźka raduje.

      Usuń
  7. Czyli twoje opowiadanie to fanfiction Percy'ego Jacksona?
    Nie mam nic przeciwko, chociaż nie przepadam za fanficami. Dziwny ten gostek w pelerynie, jednak wydaje mi się sympatyczny.
    Heh. A ja myślałam, że to będzie wypadek. A tu samobójstwo. Ciekawe, ciekawe.
    Może Lena próbowała się zabić? Ale dlaczego? Ten gostek to pewnie była Śmierć, która prowadzi dusze. Ale to tylko domysły.
    A może Lena jest czyimś wcieleniem? Hah. Tyle pytań...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fanfiction Percy;ego Jacksona? Nie, skąd w ogóle ten pomysł? Było wprawdzie wspomnienie o tej serii, ale nie spodziewałam, że zostanie odebrane w ten sposób. Tyle pytań...

      Usuń
    2. Było wspomniane o legendarnej spince do włosów, Obozie Herosów i domku Hermesa XD

      Usuń
    3. Lena jest po prostu fandomowcem.xd

      Usuń
    4. Okej XD Rozumiem haha ;D

      Usuń
    5. Ale to naprawdę brzmi rzeczywiście xd

      Usuń
    6. Haha, nie patrzyłam tak na to, naprawdę.xd

      Usuń
  8. Aaa myślałam, że to opowiadanie mi się nie spodoba, za bardzo zawiłe jak na mój gust, ale myliłam się. Wciągnęło mnie, a twój barwny język naprawdę mi zaiponował. Przez cały czas utrzymywałaś nastrój grozy, tajemnicy i... nie umiem określić czego, czułam się jak Lena, będąca w zawieszeniu pomiędzy czymś, czego nie rozumie. Sam pomysł na opowiadanie jest świetny, a ja mogę z miejsca stwierdzić, że uda ci się go zrealizować w pięknym stylu.
    Każde słowo zachęca do przejrzenia następnych akapitów, przez cały rozdział chłonęłam treść jak szalona.
    Plus za cytat Cassie :D
    Dziękuję za twój komentarz u mnie i za zaproszenie do twojego opowiadania
    Dodaję do listy czytania, bo chcę śledzić dalsze losy bohaterki. Możesz mnie informować o nowych rozdziałach, jeśli to nie problem.
    Pozdrawiam
    Dellirah
    http://short-stories-dellirah.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z zawiłością czasem trochę przesadzam...
      Też mam nadzieję. Dziękuję za komentarz i miłe słowa, które naprawdę wiele znaczą. Oczywiście mogę Cię informować o nowościach, nie ma problemu.
      Trzymaj się ciepło i jeszcze raz dziękuję. :)

      Usuń
  9. Rozumiem, po innych komentarzach, że to nie jest pierwsza wersja tego opowiadania. Tak więc jestem zielona :)
    Bardziej, od samej Leny i jej problemów z rozwiązaniem przyczyny swojego położenia, na tą chwilę interesuje mnie postać w owej pelerynie. Czyżby sama Śmierć?
    Zmiana narracji wypadła na plus. W 3 os. w prologu poradziłaś sobie dobrze, jednak tutaj czytało mi sie lepiej. Narracja 1os. wypada lepiej, bo jednak z pierwszej reki pokazujesz co kryje się w umyśle Leny. W ten sposób, poniekąd, jest to bardziej rzeczywiste - biorąc po uwagę fakt, że Lena ewidentnie umarła i znajduję się daleko poza rzeczywistością :)
    Pozdrawiam!
    PS Z zapałem oglądam Teen Wolfa i przez caly czas teraz zastanawiam się, o którym śnie Stilesa mówisz? Oglądam od poczatku i jestem na bieżąco, mimo to nie mogę teraz skojarzyć.. ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to jest druga, poprawiona i dopieszczona. Nic nie straciłaś, nie czytając poprzedniej. Uwierz na słowo.

      Lubię pierwszoosobówkę, bo można dać większy popis z emocjami.

      Chyb to był pierwszy odcinek 3b. Wpływ Nemetonu. Kiedy Stiles śnił o Nemetonie, Lydii, myślał, że się obudził, a to jednak wciąż był sen i tak krzyczał, gdy szeryf go tulił. Mam nadzieję, że zrozumiale wytłumaczyłam.

      Dziękuję ślicznie za komentarz i również pozdrawiam. Miłego dnia. :)

      Usuń
    2. Teraz kojarzę, dzięki :)

      Usuń
  10. Spodziewałam się, że będzie to samobójstwo ;)
    Nie mniej cały rozdział jak i końcówka utrzymane w lekkiej, tajemniczej atmosferze. Gość w pelerynie to zapewne Anioł Śmierci, albo Śmierć.
    Co do stylu jest bardzo dobry i nie wyniosły, ale coś w tym stylu (uciekło mi słowo XD). Czytało mi się płynnie i nie znalazłam żadnych błędów. Profesjonalny styl - tego słowa szukałam hehe.
    Ciekawie się zaczyna, mam mnóstwo pytań, ale zamiast pytać idę czytać dalej ;)
    Niezmiernie intryguje mnie tytuł. Jak zdążyłam zauważyć każdy rozdział posiada tytuł jako nazwę jakiegoś ptaka. I tu zapytam: dlaczego? Czy chodzi o symbolikę?
    Tematyka opowiadania również mnie intryguje, ponieważ pojawia się czyjaś śmierć i anioły - całe moje życie XD
    Także same dobre odczucia po przeczytaniu :)
    Pozdrawiam i weny!

    anielskie-dusze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy tu Sherlocka. Gratuluję intuicji, heh. O tej Śmierci będzie później, więc nie muszę odpowiadać. Rozumiem, co masz na myśli, heh. Znów odsyłam komentatora do zakładki FAQ, by się nie powtarzać i nie odpowiadać na odczepne. Śmierć to całe twoje życie, hah, fajnie zabrzmiało.

      Dziękuję za miłe słowa. Również pozdrawiam i życzę weny. :)

      Usuń
  11. Kręcę głową z niedowierzaniem, nienaturalnie szybko mrugając i bez słowa wyjaśnienia wymijając towarzysza.
    Tutaj wstawiłabym przecinki przed wymijając i po i.
    Drzwi ani nie drgają - bardziej poprawnie by było, gdybyś skazowała to "nie"
    Najbardziej w tym rozdziale podoba mi się ten tajemniczy człowieczek. Jest genialny. Chociaż na miejscu dziewczyny udusiłabym go dwa razy - drugi dla pewności.
    Całość utrzymana jest w atmosferze lekkiej grozy i naprawdę zaciekawia. Zasób Twojego słownictwa i interpunkcja imponuje. Miło przeczytać coś, gdzie nie widzisz brakujących przecinków (totalna hipokryzja odnośnie mnie).
    Zaintrygowały mnie pasujące drzwi. Byłam pewna, że właściwymi są te z napisem WYPADEK.
    Niedługo postaram się przeczytać kolejny rozdział, chociaż nie wiem, kiedy to "niedługo" będzie.
    Pozdrawiam
    E.M.S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że nie są one potrzebne. Zwłaszcza że (bez słowa wyjaśnienia) odnosi się do wymijania.

      Hah, Lena dobra duszyczka, nie udusiłaby ani razu. Choć kto wie, cicha woda brzegi rwie.

      W hipokryzji czasem nie ma nic złego.

      Dziękuję za komentarz i miłe słowa.

      Również pozdrawiam, spokojnej nocy. :)

      Usuń
  12. Cholera. Zabiłaś mnie.
    Gdybyś wydała książkę, byłabym pierwsza w kolejce po autograf *--*
    Chłonęłam każde zdanie i słowo z podziwem i ogromnym zaciekawieniem. Czułam się, jakbym sama była bohaterką opisywanych przez Ciebie wydarzeń. Zazwyczaj, kiedy czytam jakieś opowiadanie, co jakiś czas odrywam się od komputera, gdyż zaczyna mnie nudzić. Tym razem jest inaczej. Mogłabym godzinami siedzieć nad jednym rozdziałem i czytać go w kółko. W mojej głowie pojawiło się tyle pytań, że brakuje mi czasu by je wszystkie zadać. Może zostawię tylko jedno.
    Dziewczyno, dlaczego nie poszłaś z tym do wydawnictwa? *--*

    Kocham, podziwiam i ubóstwiam.
    Największym zaszczytem jest dla mnie to, że tak utalentowana osoba jak ty czyta moje beznadziejne, w porównaniu do Twojego, opowiadanie!
    Dziękuję.

    PS. Miałam kiedyś sen tak realny, że wydawał się rzeczywistością. Do dziś nie jestem przekonana czy śniłam. Wiem jedno, kiedy ponownie się obudziłam, leżałam już w swoim łóżku, słysząc jak wskazówki zegara nagle się zatrzymały. Najgorsze jest to, że pamiętam każdy szczegół. Do dziś mnie to przeraża.
    PPS. Zainspirowałaś mnie do wprowadzenia w życie, opowiadania, opartego na moim "śnie". Dziękuję <3

    Pozdrawiam, Kkaebsongk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, że Cię zabiłahm, hah?

      Mam zamiar kiedyś iść, heh. Na razie mam piętnaście lat i muszę dopracować warsztat oraz tę historię. Może się kiedyś uda.

      Twoje opowiadanie nie jest beznadziejne. Uwielbiam je, nie tylko dlatego że Malec gra pierwsze skrzypce.

      Tak, sny potrafią przerazić... A paraliże senne? To dopiero masakra. Interesuje mnie ta tematyka, zwłaszcza z punktu psychologicznego, więc będę czekać na Twoje nowe opowiadanie.

      Cała przyjemność po mojej stronie. Dziękuję ślicznie za cudowny komentarz i także pozdrawiam. :)

      Usuń
  13. Strasznie nurtuje mnie sprawa nazw, którymi się posługujesz. Sam tytuł bloga - Kot z masłem - nietuzinkowy, to muszę przyznać. Tylko co ma do treści? Tego nie wiem. Niby zajrzałam do zakładek, ale nadal mam trochę pytań. Poza tym nazwy rozdziałów też rozłożyły mnie na łopatki :D Nigdy bym nie wpadła na to - ogrooomny plus za kreatywność, której wcale ci nie brakuje.
    Przyznam, że na początku nie wiedziałam, co się dzieje. Takie to zagmatwane i niejasne się wydawało. Nadal nie jestem pewna, czy wszystko dobrze zrozumiałam.
    Kim jest bohaterka tego opowiadania i co zrobiła w swoim życiu, że znalazła się w takiej sytuacji? A ten jej towarzysz? Intrygujący! Mocno intrygujący, a momentami wręcz niepokojący. Podobnie jak cała ich rozmowa i późniejszy wybór drzwi. Zupełnie tego nie rozumiem. Dochodzę do wniosku, że Lena nie żyje? A tajemnicą jest sposób w jaki do tego doszło? Czyli samobójstwo, a przynajmniej tak wskazały drzwi.
    Cóż, fascynuje mnie ten wykreowany przez ciebie świat i czuję, że ostanę w nim na długo.
    Przepraszam za taki nieskładny i chaotyczny komentarz, ale cały czas coś mnie rozprasza, więc pewnie nie ujęłam połowy rzeczy, o których chciałam wspomnieć.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zaznaczyłam, głębsze znaczenie tytułu Kota wyjdzie z czasem. Te wszystkie nieszczęsne paradoksy, absurdy... Dziękuję, po prostu lubię symbolikę i nie chciałam iść na łatwiznę, a czytelnicy mają jeszcze więcej zagadek do rozwikłania, z czego zazwyczaj się cieszą.

      Wiem, muszę popracować nad tym, bo często za bardzo kombinuję i nie wiadomo, o co chodzi. Jak po następnym rozdziale (trochę się rozjaśni) nadal czegoś nie będziesz rozumiała, śmiało pytaj. Wszelkie niejasności to moja wina.

      Komentarz jest wspaniały. Skoro chaotyczny i nieskładny, to chyba emocjonalny, prawda? Dziękuję ślicznie za niego i pozdrawiam. :)

      Usuń
  14. Znowu ja ;)
    Albo coś pogmatwałam (co jest bardziej prawdopodobne), albo zmieniłaś narrację? Wcześniej była trzecioosobowa? W sumie to nie jest aż tak istotne, pierwszej wersji nie czytałam. Z ciekawości raczej pytam.

    Bardzo podoba mi się, jak potrafisz stworzyć nastrój w opowiadaniu i jak bardzo zwracasz uwagę na najdrobniejsze szczegóły; uderzyło mnie to chyba najbardziej w tym momencie, gdy Lena poczuła, jak jej paznokcie wbijają się w skórę nadgarstka. Uwielbiam takie rzeczy, naprawdę.

    Moment tuż po śmierci Leny przedstawiasz dość interesująco; wynika z niego, że bohaterka nie wie, w jaki sposób umarła. Jest to typowe dla wszystkich ludzi w Twoim tekście, czy może tylko ona tak ma? I w sumie dlaczego jest sama w tej "poczekalni"? Można chyba założyć, że ludzie umierają raczej dość często, przy tych drzwiach powinny być kolejki. :) Chyba że to jednak Lena jest tak wyjątkowa. Nic, okaże się. Skoro wspominałaś o snach, to może to jednak jest sen? Coraz więcej pytań, to dobrze.

    Te osobowości w ciele anioła (o ile można go tak nazwać) również są mocno interesujące i już w tej chwili wiem, że raczej go polubię. Ale w zasadzie to mam słabość do Angel Fantasy. Zakładam, że coś czytałaś z tego gatunku, prawda?

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raz czas, raz narracja. Zmieniłam czas na teraźniejszy, a narracja, jak była, tak jest pierwszoosobowa (z wyłączeniem prologu).

      A ja tego wbijania paznokci w nadgarstek już nie lubię... Bo to jeden z tych zwrotów, które zdarza mi się nadużywać, heh.

      Na żadne z pytań na razie nie odpowiem, bo potem się wyjaśni i nie chce Ci psuć zabawy. Może tylko wyjaśnię to, że była sama. W przypadku pokroju Leny (potem będzie, co to za przypadek) pojawia się Anioł Śmierci i przeprowadza zmarłego do pewnego świata. Ci Aniołowie mają zdolność naginania czasoprzestrzeni, że tak powiem i, choć jest ich niewielu, mogą zajmować się wszystkimi osobno.

      Strasznie chaotyczne to tłumaczenie, ale mam nadzieję, że je zrozumiesz.

      Cieszę się. Czytałam, oczywiście.

      Dziękuję za komentarz, wzajemnie. :)

      Usuń
    2. Pomieszałam wszystko, jak widzę :P Żeby nie było, nie mam problemów z rozróżnianiem narracji, serio. Nie wiem, co mi się tutaj stało, więc w skrócie: nie przeszkadza mi u Ciebie narracja pierwszoosobowa, dodatkowo w czasie teraźniejszym, chociaż zwykle za nią nie przepadam :)

      Tak, teraz się wyjaśniło. Odpowiedzi wprost raczej nie oczekiwałam, bo to przecież pierwszy rozdział, wiadomo, że w tekście coś będzie jaśniej. Lubię snuć takie rozważania podczas komentowania po prostu. Jak na ten moment tłumaczenie jest naprawdę wystarczające.

      Polecasz coś konkretnego? Powieści o aniołach nigdy dość ;)

      Usuń
    3. Wiem, wiem, czasem po prostu się pisze takie głupotki. Wiele osób za nią nie przepada, jak zauważyłam... Ale skoro mnie się w niej najlepiej pisze, cóż...

      To dobrze.

      Pomyślę i podeślę Ci kilka tytułów. Prawdopodobnie jutro pod wieczór, gdy skomentuję ostatni rozdział u Ciebie.

      Usuń
  15. Dobra! Jestem po pierwszym rozdziale i najlepiej kolejny nie wiem, kiedy przeczytam, bo dzisiaj wyjeżdżam.
    Ogólnie masz bardzo charakterystyczny styl, ale przyjemnie się czytało. Główna bohaterka to szalona gaduła, której naprawdę czasami ciężko słuchać. Oj, nie wiem, czy ją polubię, ale to dopiero pierwszy rozdział, nic straconego.
    Bardzo ciekawie się zapowiada. mrocznie, tajemniczo. Bardzo mi się podobają nawiązania do literatury, sztuki, filmu itd. - pozdrawiam - które tylko dodają uroku opowiadaniu. Czy coś więcej trzeba dodać?
    Początek intrygujący i cholernie zachęcający!
    Weny, czasu i sprawnego kompa
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Charakterystyczny? Miło to słyszeć.

      Lena jest szaloną gadułą tylko w narracji. Tak to milczek.

      Będzie sporo różnorakich nawiązań.

      Dziękuję za miłe słowa i w ogóle za komentarz. Wzajemnie. :)

      Usuń
  16. Jestem! W końcu, powoli zaczynam nadrabiać. :D Jeszcze i trochę zejdzie. xD Jak mniemam ten dziwny pan to jej Anioł Stróż?
    Bardzo spodobało mi się jak opisałaś miejsce, w którym się znalazła. Miałam wrażenie, że widzę szarość, czuję chłód i do tego taki... niepokój. Masakra, w życiu nie chciałabym się znaleźć w tak beznadziejnej sytuacji jak bohaterka.
    Teraz tylko ciekawa jestem, co ją do samobójstwa skłoniło. Obym znalazła więcej czasu na czytanie w najbliższym czasie, bo inaczej do końca roku tego nie nadrobię. xD
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S U mnie nowy rozdział. Nie wiem, cy chcesz być informowana, daj znać ;)

      Usuń
    2. Zobaczys, zobaczysz. A kto by chciał, hę? Chyba tylko masochiści. Rozumiem, czytaj w swoim tempie, heh.
      Dziękuję za komentarz, także pozdrawiam.
      Zaraz wpadnę.

      Usuń
  17. Ten rozdział był dla mnie kompletną abstrakcją! Na początku zupełnie nie wiedziałam o co chodzi i wkurzało mnie to, że nie potrafię się domyślić. Przeżywałam emocje razem z bohaterką i czułam takie samo – albo podobne – zagubienie, co ona.
    Potem pojawiła się ta dziwna postać i byłam przekonana, że to nie przyniesie nic dobrego. Zastanawiałam się tylko, w którym momencie ten stwór wyciągnie nóż i ją zadźga xD (Za dużo kryminałów). Z wielką ciekawością czytałam ich rozmowę i ciągle starałam się coś z niej wywnioskować. Podobało mi się to, w jaki sposób dobierali słowa i jak przekazywali myśli. Nie mówili niczego wprost, a Ty bawiłaś się słowami. Bardzo przyjemnie mi się to czytało.
    W sumie dopiero gdzieś w środku rozdziału domyśliłam się, że dziewczyna może nie żyć. A gdy pojawiły się te drzwi, to byłam już tego pewna.
    Nie wiem skąd wziął Ci się pomysł na takie opowiadanie, ale po tym rozdziale byłam kompletnie urzeczona treścią. Twoim stylem pisania również.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do abstrakcji się będzie trzeba przyzwyczaić. Nie każdy gustuje w groteskę, a Kot czasami poważnie o nią zahacza.
      Narratorkę zadźgać w pierwszym rozdziale, trochę kiepsko.xd Ale byłoby zaskoczenie, nie? Lubię gry słowne, ich też trochę będzie. Lena fangirl, Ty żartowniś i takie tam.
      W połowie? W zasadzie to dobrze.
      Dziękuję za miłe słowa i odzew.

      Usuń
  18. Zastanawia mnie tytuł. Dlaczego "wróble"? To się jakoś na końcu wyjaśni? Podobało mi się sprowadzenie całości rozdziału do "nigdy nie mów nigdy" odnośnie samobójstwa. Myślę że każdy z nas nie wierzy, że mógłby sam odebrać sobie życie, aż w końcu nieliczni z nas sobie je odbierają. Dziewczyna nie ma wspomnień z ostatniego czasu za życia, a mnie one póki co najbardziej ciekawią. Cytat też trafiony, ale z szablonem coś nie tak jest, bo widzę te włosy tej maszkary też na dole, są takie "dwie górki".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę podawać na tacy. Tytuły rozdziałów są dla Was wskazówkami, nie musicie zagłębiać się w symbolice, ale możecie.
      Szablon mam zamówiony nowy, bo ten czasem świruje i różnie się wyświetla (w zależności od rozdzielczości, przeglądarki itd.).
      Dziękuję za komentarz.

      Usuń
  19. Zaczynam się zastanawiać jaki sens ma tytuł bloga i tytuły rozdziałów. Póki co z treścią w ogóle mi nie łączy. Staram się dobie przypomnieć co ma kot wspólnego z ptakami i prócz tego, że ptaki są posiłkami kota, to nie mam innych pomysłów. Przypomniał mi się Tweeti i Sylvester "Chyba widziałem kotecka".
    Myślę jednak że symbolika jaką wykorzystałaś w tym opowiadaniu jest znacznie głębsza i tu też staram się dobie przypomnieć ile kręgów ma piekło, bo te drzwi właśnie z nimi mi się skojarzyły, zwłaszcza, że samobójstwo umieściłaś na końcu.
    Ta postać w czarnych łachach to równie dobrze może być ktoś z rodziny dziewczynki, kiedyś czytałem przypuszczenie, że to bliscy po nas wychodzą, by przeprowadzić nas na drugą stronę. Może to też być jakiś Hermes, syn Lucyfera czy nawet święty Piotr lub Jan, w końcu ten miał wyruszać na łowy i łowić dusze.
    Zastanawia mnie naszyjnik. Należał do niej, jest jakieś jej bliskiej osoby, może matki? A może był kiedyś jej? Czy mi się wydaje czy ona nie pamięta ostatnich chwil za życia? Ile godzin mniej więcej ma wyrwane z życiorysu? Ile trwa jej zerwany film? Godziny czy dni? A może miesiące?
    Podoba mi się, zarówno symbolika jak to że utrzymujesz wszystko w klimacie horroru z mieszanką lekkiej komedii, czarnej komedii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zabawa symboliką i skojarzeniami. Potem się może rozjaśni, u niektórych tam było. Można się przyzwyczaić, od razu, widząc tytuł rozdziału, snuć domysły, co się w nim wydarzy.
      Dobrze, że kombinujesz. O to chodzi. I chyba też o to, że nie ma dobrych odpowiedzi. Moje skojarzenia, dobre skojarzenia. Twoje skojarzenia, również dobre skojarzenia.
      Nie słyszalam nigdy tej teorii o bliskich, muszę coś poszperać. Lubię wykorzystywać takie ludowe opowieści. To zabawne. Zastanawia Cię naszyjnik, a ja właśnie jestem w trakcie pisania rozdziału, w którym wyjaśnia się, co on tak naprawdę oznacza.
      Tak, nie pamięta, i to całkiem sporo. Nie zdradzę ile. Lena tego nie wie, nie wie więc i czytelnik.
      Będzie miejscami zahaczać o groteskę. Lubię się tym bawić, łączyć gatunki.

      Usuń
  20. Cześć :-)
    Wreszcie znalazłam chwilę, żeby wpaść i poczytać... na razie tyle, bo muszę uciekać, ale przyznaję, że zaciekawiłaś mnie.
    Nie wiem w ogóle o co chodzi, nic nie ogarniam, nie mam żadnych podejrzeń co do ciągu dalszego... nic... dało Ci się, bo zazwyczaj jak coś czytam, to już coś tam podejrzewam, co do ciągu fabuły, a tu serio nic!
    Bardzo mi się podoba Twój styl pisania i przyjemnie mi się to czyta ;-)

    Życzę dużo weny ;-)
    Jane L. C.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć. Nie ma sprawy, cieszę się, że jesteś. Widzę, że czytasz starą wersję. Jak wolisz. To może dobrze, że nie wiesz.XD Dziękuję ślicznie. :)
      I wzajemnie, jak coś piszesz. Do potem. :) Dziękuję za komentarz.

      Usuń

Komć – głask dla psa. :)

Archiwum bloga

Obserwatorzy

Kaolia Sidereum Graphics
Kredyty Grafika
Obrazek